W dobrą stronę zmierzają rozważania. Podoba mi się nakreślony nurt, także popłyńmy…
Postaram się jakoś was nakierować na inny pogląd na zagadnienie, przedstawić mój tok myślenia, przeanalizować w pewnym sensie nasze osiągnięcia i dokonania. Przedstawić wady i zalety. Na parę pytań odpowiedzieć ale więcej zadać.
. Drogi czytelniku, nie mrucz pod nosem…o qra Rozrywek…znowu 5 stron do czytania będzie. Jakoś przez to przebrniemy razem. Tzn: wy.
Porównaniem jakim się posłużę będzie Matka – dziecko – piaskownica - pralka.
Ale to potem, tymczasem wrogowie i przyjaciele.
Może przedstawię przyjaciół: Pasja, hobby, frajda z tego co robimy, dążenie do doskonałości, wymiana doświadczeń, ciekawość, zdrowy rozsądek i logika. Ten ostatni czynnik jest i złym i dobrym.
Teraz wrogowie: czas, pieniądze, logika, wygoda.
Zaczniemy od pralki czyli naszej kolumny.
Zapomnijcie o tym. Mamy pralkę i już…… skupmy się na początkach. Nasza pralka idzie do kąta na razie.
Tutaj już leży pierwszy pogrzebany pies. Za bardzo skoncentrowaliśmy się na pralce i jej programach, że zapomnieliśmy o praniu. A pranie to wsad, czyż nie?
Matka:
Czyli nasza drożdżowa. Tutaj decydujący jest wybór odpowiedniego szczepu. Takiego który produkuje jak najmniej niechcianych dla nas produktów ubocznych.
Wrogowie zaczynają nas dźgać. Dokonujemy wyboru głównie ze względu na tolerancję na alkohol, czas pracy, ceny za opakowanie, tempa fermentacji, a na końcu jakość gotowego nastawu.
Już kasa zżarła pasję, a czas hobby. Przy ogromnym wyborze szczepów, są i złote środki, dobre parametrami z wielu stron, jednak interesujący nas czynnik, czyli produkcja niechcianych frakcji jest na szarym końcu.
Już jedną bitwę przegraliśmy.
Dziecko w piaskownicy:
Tutaj będzie padało często pytanie KIEDY? Jedna wielka niewiadoma, nie wiemy co się dzieje z nastawem, jakie procesy fizyczne i chemiczne zachodzą i kiedy? dopóki go nie przedestylujemy.
Dziecko po sutym obiedzie wywalamy na dwór niech się bawi i brudzi. A jakby zrobić mu tylko parę kanapek, ewentualnie lekki obiadek?
Kiedy?, w jakim momencie drożdże produkują najwięcej syfków? Kiedy są najbardziej efektywne i wydajne?
Robimy nastaw, blg początkowe 23, no powiedzmy 25 i czekamy na koniec( suty obiad wróg wygoda wygrywa)
Jakbyśmy wiedzieli Kiedy, w którym momencie dzieciaki bawią się najradośniej to może inaczej byśmy postępowali, tutaj tylko teoria, pomysł, przykładowo:
Odmierzamy docelowo ilość potrzebnego cukru, ale startujemy z blg 15, przy zejściu na 10, dobijamy do 15, i jeszcze raz, zeszło do 10, dopełniamy. Docelowo wychodzi i tak 25, a dzieciaki bawią się wesoło i nie są zmęczone, brzuszki bez głodu i bez przejedzenia.
Tu gryza tam gryza, na spokojnie. Traktujemy jak wino(o tym już było kiedyś)
Blg podane jest przykładowe, ponieważ nie wiemy..kiedy.
Następna sprawa: „Ojciec nie przebieraj dzieciaków niech się jeszcze dobrudzą”. Błąd czy logika?
I my tak postępujemy z praniem. Nie wrzucamy pary slipek i jednej koszulki, tylko zbieramy aż się zapełni bęben (blg -4)
Sami brudzimy nasz nastaw(wróg kasa), a potem męczymy się z praniem, zejdą plamy, czy nie, dlaczego? Bo nie wiemy kiedy………….prać
Kiedy zawołać dzieciaki z piaskownicy, nie wiemy kiedy są upaćkane w ziemi, piasku, psich gówienkach, a kiedy w trawie, smarze z huśtawki, smole z asfaltu, czyli trudnych do usunięcia plamach.
Przyjaciele(rozsądek i logika) nam podpowiadają że dzieciaki na początku są czystsze i sukcesywnie się brudzą, ale dalej nie wiemy kiedy…się upaćkają.
Wróg(rozsądek i logika) nie pozwala nam upaść na głowę i zamordować nastaw przy blg 15 (ze startowym 25) Nikt nie woła dzieciaków do domu, przecież one dopiero zaczęły się bawić.
Może grzybki sukcesywnie od początku pocą się etanolem i popierdują aldehydami, a może dopiero pod koniec zabawy. Zakończyć proces i na rurki?
Tutaj idealnym momentem, (w mojej teorii) jest wołanie dzieciaków do domu, brudnych( blg +2 powiedzmy 0, ale jeszcze nie w trudnych do odeprania plamach(-4), tylko..nie wiemy kiedy.
Może tak się wydarzyć że wystarczy program pranie krótkie, bo nie ma za bardzo co prać.
.Tutaj jedyne pole do popisu mogą mieć operatorzy dużych nastawów, oraz właściciele bardzo nisko w kegu umiejscowionych grzałek.
Nie stanowi problemu odlanie powiedzmy X Litrów do zakrycia grzałek, ubicie drożdży, sklarowania i przepuszczenie.
A dunder z powrotem do beczki. Taki proces przy małym litrażu, nie musi trwać godzinami, a rezultat może być zaskakujący, np: znikoma ilość przedgonów.
Reszcie nastawu nic się nie stało, i tak poszedł finalnie do prania, a my mamy niewiele co prawda, ale za to Zaj….go urobku.
Rozsądek przegrał z ciekawością, a kasa zremisowała z jakością. Straciliśmy prąd i czas, ale odzyskaliśmy cukier i zdobyliśmy wiedzę. No i doskonały trunek.
Nie posiadamy na własność chromatografu, aby na bieżąco sprawdzać jak zachowuje się nastaw. A szczególnie, co mnie najbardziej ciekawi, jak zmienia się chemia nastawu przy spadku cukru i wzroście alkoholu.
Eksperyment to jedno, ale przy pełnym nastawie to rozsądek tutaj wygrał i to ostro. Nikt normalny nie zakończy celowo fermentacji, sklaruje i ugotuje nastaw o wartości Blg 15. Spędzi 10 godzin uzyskując 1,5L urobku zamiast 7,5, tak przykładowo. Chyba że bogaty emeryt. ( a są w ogóle tacy?)
Owszem są metody tzw: wiecznego nastawu, ale to nie jest ta droga o której mowa. I to zostawiamy jak jest.
Normalnie w chwili obecnej to nastaw optymalizujemy pod względem wydajności, potem czasu przerobu, następnie jakości i dopiero zostawiamy to pralce.
O pralkach, oraz programach i cyklach prania, będzie kiedyś, ale w formie orientacyjnej. Cóż o Zanussi może wiedzieć posiadacz Frani, tunningowanej co prawda, ale jednak Frani. Skromność w Rozrywkowo-szelmowskim stylu.
Ja skłaniam się ku czemuś innemu, ku jak największej liczby kompromisów, aby raz przegrać, a raz przyjaciel pomógł, tak aby nas za bardzo nie bolało, poturbowani ale nie pokaleczeni.
Piłując drzewo na opał piłą typu moja-twoja nie weźmiemy brzeszczotu aby wiór było jak najmniej przecież, ale piłując w nieskończoność. Wióry będą, i muszą być, fajnie jak będzie ich jak najmniej.
Opisana powyżej hipotetyczno-teoretyczna metoda którą roboczo nazwałem Metoda 5-10-15, może podsumuję:
Start od 15, zejście do 10 i dolewka do 15, zejście do 10, ostatnia dolewka, zejście do 5, celowe morderstwo drożdży i koniec. Finalnie zjedzone przez grzybki 20Blg (chyba że cos pokićkałem)
Można oczywiście uprościć proces zawężając do start 25/5 koniec. Bez dolewek.
Blg 5, hmm, cóż wartość może i dosyć wysoka jak na obecne standardy i wypracowane dotąd metody, ale skąd właśnie taka a nie inna wartość?.
Otóż w tym właśnie momencie następuje dosyć wyraźne spowolnienie naszych grzybków, i jest całkiem realne że w tej chwili nasze rozbrykane dotąd dzieciaki już przestają uważać i usmarowują się całe, będąc dotąd jeszcze w miarę czystymi.
Wróg pieniądz…jemu też możemy podać rękę, z racji mniejszego o wiele urobku, na pozostałym płynie zrobić klasyczny już, czy wręcz standardowy nastaw powiedzmy Blg 24 – minus 4.
I tak na zmianę, aby zminimalizować straty.
A kto wie czy nasz kumpel Hobby z dupciami Pasja i Frajda nie zrobią zrzutki na niespodziankę w postaci maciupkiej flaszeczki przedgonu zamiast litra i wiaderka dunderku, który notabene nawet pogonem nie capi?
Czyli więcej serca i to o bardzo wysokiej jakości. Nie odkrywamy tu Ameryki od nowa, a jedynie możemy przejść się chociaż raz inną ścieżką, najwyżej się trochę o krzaki podrapiemy.
Od autora:
Opisany powyżej system 5-10-15, jako nowatorski, nieekonomiczny, ciekawy jednak z racji nieprzewidywalnych wyników, porypany równie mocno jak jego autor
, jest niesprawdzony w praktyce.
Jest tylko pomysłem, zarysem spróbowania czegoś nowego, jak i parę innych ukrytych subtelnie w treści drobnych pomysłów.
Następna część będzie traktowała o praniu, pralkach, tym razem obiecuję że będzie o wiele krótsza, oraz bogatsza w jeszcze bardziej porypane pomysły.
Pozdrawiam serdecznie Rozrywek
pędzę bo nigdzie mi się nie śpieszy............