Popełniłem ongiś nalewkę na jarzębinie. Nie zagłębiając się - porażka.
(Choć mam zamiar zrobić ponownie na jesień, to się zobaczy.)
Miałem też pół litra cukrówki, którą "zaprawiłem" ulepkiem na winie,
rozrobek miał jakieś 38%, ale ogólnie niepitne wyszło;
półlitrowy słoik pogonu z nastawu rodzynkowego,
a do tego wszystkiego butelkę własnego wina wiśniowego.
A, no i parę kropel destylatu znad węgla w słoiku,
trochę go było za dużo, sie marnował, to zlałem.
Wszystko wrzuciłem do gara, dodałem trochę wody, parę goździków,
cynamon, szczyptę mieszanki do grzańca.
Zabełtałem, przepuściłem, odlewając setę z przodu i nie goniąc za głęboko.
Rozcieńczyłem do ok. 55% i sypnąłem płatków dębowych, średnio palonych.
Zapaszek i smaczek wyszedł intrygujący ale ogólnie lepszy,
niż większości składników.
A teraz pożyjemy, zobaczymy.