Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
-
Autor tematu - Posty: 22
- Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
- Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Witam wszystkich,
Minęły cztery miesiące od czasu zalania beczki czystym destylatem, czas więc na aktualizację postępów i podzielenie się obserwacjami. Ostatniej nocy, przy księżycowy świetle, zlałem zawartość beczki do kontroli. Przez cztery miesiące leżenia w blokowej piwnicy w temperaturze około 16-17 stopni i zmiennej wilgotności z przewagą suchego powietrza (może w końcu nabędę higrometr i sprawdzę klimat w piwnicy nieco dokładniej) ubyło około 0,7 litra, z 10 - czyli sporo... Zalany woltaż wynosił około 58% a w chwili obecnej to około 52%, też spory spadek. Kolor brązowy, jak kasztan wyjęty ze skorupki. Po rozcieńczeniu do 40% kolor lekko jaśniejszy, herbaciany. W zapachu w pierwszym momencie czułem rodzynki, całkiem jak przy brandy. Później czuć drewno i może jakieś figi. W smaku ostra na języku, głównie alkoholowa i dość mocno drewniana, smak wytrawny, pieprzny. Destylat mocno wyługował beczkę i jest to wyraźnie odczuwalne. Jak pisałem wcześniej, leżakowane przez trzy miesiące wino nie miało żadnych nut drewna, i faktycznie nie wyługowało beczki. Jako że miałem jeszcze niewielki zapas czystego destylatu (2,5 litra / 60%), odlałem około 1,5 litra leżakowanego destylatu do butelek i uzupełniłem brakujące 0,7, i zalałem beczkę z powrotem (chyba wyszła mi wariacja na temat systemu Solera). Trunek na chwilę obecną jest na pewno przedębiony, niezbyt pijalny. Plan mam taki, aby wyprodukować ponownie czysty destylat jęczmienny i spróbować na niewielkiej ilości mieszania lub zalać beczkę od nowa.
A to taki mój umilacz na koniec pracy. Własne piwko z udziałem pszenicy w ilości 1/4.
Minęły cztery miesiące od czasu zalania beczki czystym destylatem, czas więc na aktualizację postępów i podzielenie się obserwacjami. Ostatniej nocy, przy księżycowy świetle, zlałem zawartość beczki do kontroli. Przez cztery miesiące leżenia w blokowej piwnicy w temperaturze około 16-17 stopni i zmiennej wilgotności z przewagą suchego powietrza (może w końcu nabędę higrometr i sprawdzę klimat w piwnicy nieco dokładniej) ubyło około 0,7 litra, z 10 - czyli sporo... Zalany woltaż wynosił około 58% a w chwili obecnej to około 52%, też spory spadek. Kolor brązowy, jak kasztan wyjęty ze skorupki. Po rozcieńczeniu do 40% kolor lekko jaśniejszy, herbaciany. W zapachu w pierwszym momencie czułem rodzynki, całkiem jak przy brandy. Później czuć drewno i może jakieś figi. W smaku ostra na języku, głównie alkoholowa i dość mocno drewniana, smak wytrawny, pieprzny. Destylat mocno wyługował beczkę i jest to wyraźnie odczuwalne. Jak pisałem wcześniej, leżakowane przez trzy miesiące wino nie miało żadnych nut drewna, i faktycznie nie wyługowało beczki. Jako że miałem jeszcze niewielki zapas czystego destylatu (2,5 litra / 60%), odlałem około 1,5 litra leżakowanego destylatu do butelek i uzupełniłem brakujące 0,7, i zalałem beczkę z powrotem (chyba wyszła mi wariacja na temat systemu Solera). Trunek na chwilę obecną jest na pewno przedębiony, niezbyt pijalny. Plan mam taki, aby wyprodukować ponownie czysty destylat jęczmienny i spróbować na niewielkiej ilości mieszania lub zalać beczkę od nowa.
A to taki mój umilacz na koniec pracy. Własne piwko z udziałem pszenicy w ilości 1/4.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 693
- Rejestracja: sobota, 21 wrz 2019, 18:39
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Lokalizacja: Mazowsze, centralna wieś
- Podziękował: 34 razy
- Otrzymał podziękowanie: 87 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Obawiam się, że kolejne zalanie będzie podobne, chyba że skrócisz czas. Ja niestety moją beczkę (dobra, by nie drażnić co po niektórych nazwę ją zabawkową beczką) trzymałem na początku wino, potem alkohol (wódka Absolut) i nabrała głównie koloru od wina i lekki jego posmak i też była dębowa w smaku, kolejne zalanie trzymałem 188 dni tak dla ciekawości co wyjdzie i wyszła klepka podłogowa w smaku, choć kolorek był ładny. Ostatecznie wylądowało w słoiku. Teraz mam beczkę zalaną miodówką spadziową (przepis 3/3 miód, woda, spirytus) - zalałem specjalnie by potem wcześniejsze zalanie cofnąć ponownie do beczki - może coś z tego wyjdzie, albo i nie. Co do miodówki to też czuć lekką dębinę, ale zdecydowanie wolniej się przedębia, a przynajmniej póki co jeszcze po ponad 60 dniach jest pijalna.
Tak czy inaczej widzę duże podobieństwo moich i Twoich działań, choć zalewamy różne wielkościowo beczki, różnymi alkoholami.
Tak czy inaczej widzę duże podobieństwo moich i Twoich działań, choć zalewamy różne wielkościowo beczki, różnymi alkoholami.
Domowe nalewki
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody
Eksperymenty z małą beczką dębową: alkohol wysokoprocentowy, miody
-
Autor tematu - Posty: 22
- Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
- Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Znów minęło kilka miesięcy. Destylat sobie grzecznie leżakował a ja zmieniłem troszkę plany, co do drugiego zalania. Złapałem chęć na burbona. Zakupiłem śrutę kukurydzianą, słód jęczmienny i enzymy do zacierania. Stosunek kukurydza/jęczmień 80/20. Enzymy dodałem na wszelki wypadek, żeby ułatwić sobie życie. Miałem łącznie 31 kg. materiału wyjściowego, z którego otrzymałem 10 litrów destylatu o mocy 65%.
Przy zacieraniu podgrzewałem wodę do 80 stopni, dodawałem enzym upłynniający a następnie kukurydzę. Temperatura spadała do około 75 stopni i czekałem jakieś 30 minut, aby skrobia się skleikowała. Po 30 minutach miałem około 70 stopni temperatury, dolewałem trochę zimnej wody, aby osiągnąć 65 stopni i dodawałem enzym scukrzający i przez godzinę pilnowałem, aby temperatura nie spadłą poniżej 62 stopni. Potem przelanie do fermentora, szczelne zamknięcie i czekałem do dnia następnego aż samo ostygnie do 20 stopni i dodawałem drożdże do burbona.
Teraz nowy destylat leżakuje w beczce, muszę go pilnować jak szybko ulega zadębieniu, mam nadzieję, iż poprzedni wsad wyciągnął sporo "dębiny".
Dorzucam fotki pierwszego wsadu, który został zlany z beczki. W zapachu kojarzy mi się nie z whisky a z koniakiem. W smaku na pierwszy plan wyszedł aromat whisky a później czuć drewno, choć może nie tak mocno jak kilka miesięcy temu. Da się wypić
Prosto z beczki:
Po rozrobieniu do mocy użytkowej:
Proces przeprowadzony dwukrotnie, najpierw z gęstego zacieru odebrałem wszystko, co się dało - około 20 litrów surówki o mocy +/- 32 %. Przy gotowaniu gęstego, na dnie, niestety tworzyła się warstwa przypalonej kukurydzy. Szczęśliwie w finalnym produkcie nie wyczuwam jej. No i przysparzało to trochę pracy przy czyszczeniu sprzętu, trzeba było być delikatnym, aby nie porysować dna.Przy zacieraniu podgrzewałem wodę do 80 stopni, dodawałem enzym upłynniający a następnie kukurydzę. Temperatura spadała do około 75 stopni i czekałem jakieś 30 minut, aby skrobia się skleikowała. Po 30 minutach miałem około 70 stopni temperatury, dolewałem trochę zimnej wody, aby osiągnąć 65 stopni i dodawałem enzym scukrzający i przez godzinę pilnowałem, aby temperatura nie spadłą poniżej 62 stopni. Potem przelanie do fermentora, szczelne zamknięcie i czekałem do dnia następnego aż samo ostygnie do 20 stopni i dodawałem drożdże do burbona.
Teraz nowy destylat leżakuje w beczce, muszę go pilnować jak szybko ulega zadębieniu, mam nadzieję, iż poprzedni wsad wyciągnął sporo "dębiny".
Dorzucam fotki pierwszego wsadu, który został zlany z beczki. W zapachu kojarzy mi się nie z whisky a z koniakiem. W smaku na pierwszy plan wyszedł aromat whisky a później czuć drewno, choć może nie tak mocno jak kilka miesięcy temu. Da się wypić
Prosto z beczki:
Po rozrobieniu do mocy użytkowej:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 1541
- Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
- Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
- Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Podziękował: 135 razy
- Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Piękna relacja, na pewno nie raz będę do niej wracał i się na niej wzorował. Dzięki. Krótkie pytanie, dlaczego przepuszczasz bourbona dwa razy? Bourbony powinny być destylowane tylko raz z tego co wiem.
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
-
- Posty: 1047
- Rejestracja: wtorek, 31 mar 2020, 21:29
- Krótko o sobie: Uczmy się nie wyważać otwartych drzwi.
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Otrzymał podziękowanie: 175 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Masz gdzieś opis destylacji burbona? Chętnie poczytam, bo w tym roku mam bardzo ambitny plan na qq i jednym z elementów była właśnie destylacja dwustopniowa. Odpęd bez cięcia frakcji i destylacja właściwa.
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach!
-
- Posty: 524
- Rejestracja: środa, 13 cze 2018, 06:47
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Specjalista ds. Wyrobu Alkoholu Domowego
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 58 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
To nie prawda że bourbon'y destyluje się tylko raz. W większości destylarni robi się "odpęd surówki", a potem właściwą destylację. Po prostu odpęd nie jest liczony jako destylacja (w opisach prowadzenia procesu destylacji) i dlatego można błędnie zrozumieć, że destylację przeprowadza sie tylko raz.
Wysłane z mojego SM-G980F przy użyciu Tapatalka
Wysłane z mojego SM-G980F przy użyciu Tapatalka
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 5 kwie 2021, 17:22 przez dynio, łącznie zmieniany 2 razy.
"priusquam superbia ambulat" - pycha kroczy przed upadkiem
-
- Posty: 1541
- Rejestracja: środa, 2 gru 2020, 23:23
- Krótko o sobie: Więcej czasu mojego życia spędziłem poza Polską, mieszkałem w Niemczech, USA, Singapurze, HongKongu, na Javie i na Nowej Zelandii i z tą ostatnią jestem najmocniej emocjonalnie związany.
- Ulubiony Alkohol: Whisky, a przede wszystkim irladzka whiskey, choć i burbonem nie pogardzę
- Status Alkoholowy: Producent Domowy
- Podziękował: 135 razy
- Otrzymał podziękowanie: 218 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
A to zmienia postać rzeczy, czyli przy szkockiej jak jest informacja o podwójnej destylacji, to odpędu też nie liczą? A przy irlandzkiej to by wychodziło, że odpęd + potrójna destylacja? Czy to tyczy się tylko bourbonów?
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami." Ernest Hemingway
-
Autor tematu - Posty: 22
- Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
- Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Jako że posiadam alembik o pojemności 15 litrów (jak się uprę to wchodzi 20 ), to zacier musiałem obrabiać na cztery wsady. Wtedy też, odcinałem przedgony o zapachu acetonu.Nie było tego dużo, około 50 gramów na każdy wsad. A ciągnąłem gotowanie aż do momentu jak ze sprzętu leciała tylko woda. Gotowanie surówki wyglądało podobnie - na początku jakieś 50 gramów acetonowych aromatów do zlewu, później odbiór destylatu. Początek miał moc około 83% i odbierałem do póki pasował mi aromat, czyli do około 35%. Później było już zbyt dużo "smrodków" pogonowych. Złapałem ich jakieś 0,5 litra ale nie dodawałem ich do całości bo zwyczajnie nie nadawały się.
Nie, nie posiadam żadnego opisu konkretnego opisu - receptury. Raczej zbiór ogólnodostępnych informacji. Zrobiłem "na czuja"MASaKrA_Domingo pisze:Masz gdzieś opis destylacji burbona? Chętnie poczytam, bo w tym roku mam bardzo ambitny plan na qq i jednym z elementów była właśnie destylacja dwustopniowa. Odpęd bez cięcia frakcji i destylacja właściwa.
Jako że posiadam alembik o pojemności 15 litrów (jak się uprę to wchodzi 20 ), to zacier musiałem obrabiać na cztery wsady. Wtedy też, odcinałem przedgony o zapachu acetonu.Nie było tego dużo, około 50 gramów na każdy wsad. A ciągnąłem gotowanie aż do momentu jak ze sprzętu leciała tylko woda. Gotowanie surówki wyglądało podobnie - na początku jakieś 50 gramów acetonowych aromatów do zlewu, później odbiór destylatu. Początek miał moc około 83% i odbierałem do póki pasował mi aromat, czyli do około 35%. Później było już zbyt dużo "smrodków" pogonowych. Złapałem ich jakieś 0,5 litra ale nie dodawałem ich do całości bo zwyczajnie nie nadawały się.
-
Autor tematu - Posty: 22
- Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
- Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Cześć wszystkim,
minęło około czterech miesięcy od zalania beczki destylatem z kukurydzy. Czas więc sprawdzić co się dzieje. Odszpuntowałem beczkę i pobrałem próbkę, nie zlewałem całości, więc nie wiem, ile ubyło.
Oto wynik: tak to wygląda prosto z beczki.
A tak w mocy 40%: Kolor jak herbata parzona trzeci raz W smaku i zapachu takie nijakie... Ciężko stwierdzić z czego pochodzi destylat. Na pewno nie czuć efektu świeżej beczki i przedębienia, to zostało w większości wyługowane przez poprzedni wsad. Może bardzo lekko czuć przypalone nuty z ze śruty kukurydzianej, jednak są one dość dalekie i bardzo słabe. Możliwe jak jeszcze sobie trochę destylat poleży w beczce, nadadzą mu one jakieś ciekawe nuty lub zanikną. Na chwilę obecną można destylat wypić, aczkolwiek jest on po prostu alkoholowy, dość ostry, praktycznie bez żadnych dodatkowych aromatów. W związku z powyższym wbiłem szpunt z powrotem i zapominam o burbonie na kilka następnych miesięcy. Beczka jest najprawdopodobniej dość mocno przepłukana przy poprzednim leżakowaniu i teraz pomimo swej małej objętości (10 litrów) wsad musi sobie poleżakować znacznie dłużej.
Może to i lepiej
minęło około czterech miesięcy od zalania beczki destylatem z kukurydzy. Czas więc sprawdzić co się dzieje. Odszpuntowałem beczkę i pobrałem próbkę, nie zlewałem całości, więc nie wiem, ile ubyło.
Oto wynik: tak to wygląda prosto z beczki.
A tak w mocy 40%: Kolor jak herbata parzona trzeci raz W smaku i zapachu takie nijakie... Ciężko stwierdzić z czego pochodzi destylat. Na pewno nie czuć efektu świeżej beczki i przedębienia, to zostało w większości wyługowane przez poprzedni wsad. Może bardzo lekko czuć przypalone nuty z ze śruty kukurydzianej, jednak są one dość dalekie i bardzo słabe. Możliwe jak jeszcze sobie trochę destylat poleży w beczce, nadadzą mu one jakieś ciekawe nuty lub zanikną. Na chwilę obecną można destylat wypić, aczkolwiek jest on po prostu alkoholowy, dość ostry, praktycznie bez żadnych dodatkowych aromatów. W związku z powyższym wbiłem szpunt z powrotem i zapominam o burbonie na kilka następnych miesięcy. Beczka jest najprawdopodobniej dość mocno przepłukana przy poprzednim leżakowaniu i teraz pomimo swej małej objętości (10 litrów) wsad musi sobie poleżakować znacznie dłużej.
Może to i lepiej
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 2507
- Rejestracja: sobota, 30 lip 2016, 16:57
- Ulubiony Alkohol: Zależy od nastroju i dostępności.
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Podziękował: 229 razy
- Otrzymał podziękowanie: 438 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Dzięki @domito, w najbliższy weekend będę zacierał kukurydzę na burbon do beczki i bardzo mi się Twoja relacja przyda.
Miałem nadzieję, że po kilku miesiącach efekt beczki będzie wyraźniejszy.
Czekam na kolejne relacje.
Miałem nadzieję, że po kilku miesiącach efekt beczki będzie wyraźniejszy.
Czekam na kolejne relacje.
Pozdrawiam z opolskiego.
-
Autor tematu - Posty: 22
- Rejestracja: środa, 4 wrz 2013, 20:27
- Krótko o sobie: Kapacz hobbysta
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Domowa whisky single malt (prawie) na alembiku, sprawozdanie
Znalazłem trochę czasu i odgarnąłem kurz z beczki, po ponad roku w piwnicy ubyło z niej około 20% objętości
Z zalanych 10 litrów pozostało 8, pociechą jest fakt że woltaż jest nadal taki sam - 65%.
Trunek nabrał przez kilka miesięcy dodatkowego koloru, nie jest już blady jak rozcieńczona herbata tylko po zlaniu z beczki ma ładny miedziany kolor a po rozcieńczeniu do 40% robi się złoty. Ładnie spływa po brzegach szklanki, zostawia oleiste szlaczki. W smaku jakby trochę lepiej. Nierozcieńczony jest lekko dębowy, ale tak nawet przyjemnie, czuć suszone owoce jakby mieszanka rodzynek, śliwek i drewno, jest nieźle No i jest krzepki, w końcu 65%. Po rozcieńczeniu do 40% kolor zmienia się na złoty, w aromacie podobnie jak wyżej, tylko delikatniej. W smaku przyjemnie wchodzi, nie jest piekący czy agresywny, w sam raz do pociamkania wieczorem.
W smaku nie powiedziałbym że to kukurydza, może kwestia tego że burbon kupowałem najczęściej "JD" i na pewno nie ma tu podobieństwa. Ogólnie jestem zadowolony, pozostawiam do dalszego leżakowania.
Zdjęcia niestety nie pokazują do końca różnicy w kolorach przed i po rozcieńczeniu.
Z zalanych 10 litrów pozostało 8, pociechą jest fakt że woltaż jest nadal taki sam - 65%.
Trunek nabrał przez kilka miesięcy dodatkowego koloru, nie jest już blady jak rozcieńczona herbata tylko po zlaniu z beczki ma ładny miedziany kolor a po rozcieńczeniu do 40% robi się złoty. Ładnie spływa po brzegach szklanki, zostawia oleiste szlaczki. W smaku jakby trochę lepiej. Nierozcieńczony jest lekko dębowy, ale tak nawet przyjemnie, czuć suszone owoce jakby mieszanka rodzynek, śliwek i drewno, jest nieźle No i jest krzepki, w końcu 65%. Po rozcieńczeniu do 40% kolor zmienia się na złoty, w aromacie podobnie jak wyżej, tylko delikatniej. W smaku przyjemnie wchodzi, nie jest piekący czy agresywny, w sam raz do pociamkania wieczorem.
W smaku nie powiedziałbym że to kukurydza, może kwestia tego że burbon kupowałem najczęściej "JD" i na pewno nie ma tu podobieństwa. Ogólnie jestem zadowolony, pozostawiam do dalszego leżakowania.
Zdjęcia niestety nie pokazują do końca różnicy w kolorach przed i po rozcieńczeniu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.