lesgo58 pisze:
I porównaj. Na pewno poczujesz różnicę.
Jeśli tak zrobisz podziel się spostrzeżeniami.
Zapachniało dydaktyką Emiela , który jakoś przepadł bez wieści.
Fiflak - czemu chcesz gonić tylko raz? Jak wtedy zamierzasz przeprowadzić "uważny podział frakcji", jeśli w takim stężeniu, a przez to temp. w kotle, wszystko Ci się "rozsmaruje" od jego dna po papugę?
Najbardziej jednak lękam się o samego Ciebie. Chcesz na JEJ oczach, w JEJ kuchni i JEJ maszynką mielić te swoje jabłka? Chyba, że to tylko 20-30 kg, ale to i tak będzie Twój ostatni calvados.
Ja właśnie wmówiłem Mojej, że od przyszłego roku w ogrodzie niezbędny jest rozdrabniacz do gałęzi. Wirówka już jest! https://www.youtube.com/watch?v=umT1_ZxelvU
Na razie kroję i wiercę, wiercę i kroję...
Trza to wszystko będzie przeprowadzić "po wielkiemu cichu". Dlatego najpierw chcę przedyskutować temat z kolegami obeznanymi z owocami. Ilość jabłek to;
tak mniej więcej oczywiście... Koło trzydziestu kilogramów, ewentualnie nieco więcej. O wypędzeniu własnego calvadosu przemyśliwam już od dawna, tzn. około dwudziestu lat. Pierwszy raz usłyszałem o tym trunku jako szczeniak na wycieczce we Francji. Jednym z punktów było właśnie zwiedzanie destylarni. Tam przewodniczka opowiadała szczegółowo o procesie powstawania tej gorzały, że tak powiem, ze szczegółami każdego etapu. Jak to u Żabojadów niezbędny był tłumacz. Dobra już wracam do naszych baranów. Starałem się zapamiętać jak najwięcej. Z tego co mi się we łbie kołacze, zdołałem zadać nawet jakieś drobiazgowe pytanie. Wówczas nie dominował jeszcze poprawnościowy świr, więc głodny wiedzy gołowąs mógł liczyć na wyczerpującą odpowiedź. Nie pamiętam jaka to marka, ale mniejsza z tym. Destylarnia była na chodzie a dorośli mogli później walnąć kielicha. Sprzedawali ten swój bimber na miejscu, w różnych wersjach wiekowych, czyli 8, 15, 30, lat. Kobita mówiła, że w piwnicy mają beki z czterdziestoletnim samogonem, lecz takiego bezpośrednio się na rynek nie wypuszcza. Muszą dolewać młodszego destylatu, aby podnieść woltaż. Znowu odlazłem od głównego tematu, już wracam. Ichni bimber powstawał tak:
1. Wyciskanie soku z jabłek i jego fermentacja na cydr, bez dodatku cukru. Tym jabolem też z resztą handlowali.
2. Pierwsza destylacja, nazwijmy to wzmacniająca.
3. Druga destylacja, znaczy się ta właściwa.
4. Wlanie bimbru w dębowe beki i sru do piwnicy.
5. Bajerowanie turystów, żeby kupowali i się zachwycali, bo tylko Francuzi potrafią wytwarzać naprawdę wyrafinowane alkohole. Właśnie to podrażniło moją sarmacką dumę i to do tego stopnia, że postanowiłem kiedyś udowodnić, iż Szanowna Pani oprowadzająca nie miała racji. Skoro moje single malty, leżakowane przecież tylko z płatkami, ich znawca uznał za smakowite, to i ten calvados zdołam wypędzić. Taką przynajmniej żywię nadzieję. Mój pomysł z gotowaniem jednokrotnym wziął się ze szkockich doświadczeń. Tam dało to niesamowite rezultaty, więc czemu w destylacie owocowym ten myk miałby nie zadziałać?
Może inny wariant;
Nastawić sok z glukozą, na wypasiony calvados a w drugim fermentorze mieszanina na gorszą wersję. Tj. wytłoki + woda + glukoza. Fermentowanie soku bez dodawania cukru na razie nie chce się pomieścić w moich horyzontach myślowych. Pomimo masy przeczytanych ksiąg, pozostałem, z czego jestem bardzo zadowolony, porządnym burakiem ćwikłowym z mazowieckich pól. Rozważmy, dla potrzeb eksperymentu myślowego, ten oryginalny przepis francuski.
Fermentacja soku bez wzmocnień da, przy idealnym roczniku, 8% alkoholu. Znając życie i wredność naszego klimatu AD. 2017, zapewne cydr wyszedłby jeszcze słabszy. Kolumna wzmocni towar podczas pierwszej destylacji. To pozwoli na drugą, już wydajną w sensie ilości finalnego produktu.
Niestety po drodze przepadnie masa owocowych aromatów. Wyjmowanie wypełnienia, obecnie, znajduje się poza moim zasięgiem. Czyt. nie potrafię i nie znam nikogo, kto by umiał, zrobić to fachowo. Zatem pozostaje gotowanie ze sprężynkami w rurze. Posiadam kocioł z szerokim wlewem, zamykany zmyślnie dziesięcioma śrubami. Słowem genialny materiał do rozbudowy. Niestety, jako ślepy sam nie pomajsterkuję we warsztacie a na zamawianie jakże zdobiących alembików i to spasowanych, zwyczajnie mnie nie stać. Tak, na dzień dzisiejszy, sytuacja wygląda i nic nie zapowiada większych zmian. Na tym zakończę tego przydługiego posta. Obudzić tych, którzy przysnęli podczas lektury.
(morda wyszczerzona, taki szczery uśmiech gawędziarza.)
Aleś daaał po klawiszach!
Mnie się zdaje, że spece od buforów, OLM-ów i półek rzeczywistych pomijają niekonstrukcyjne detale calvadosu. A to, że jabłuszko dojrzałe jest nie wtedy, gdy jest czerwone, lecz wtedy, gdy se do grudnia pod drzewkiem poleży, aż się w nim skrobia wycukrzy. A to, że zanim się je wytłoczy, to wpierw się jabłczana skórka w pulpie wymacerować musi. Czy choćby to, że cydr woli chłód i kilkutygodniowy spokój podczas fermentacji, coby pektyny miały czas na oczyszczenie nastawu.
Calvados z soku z Biedronki? - Czemu nie? Z cukrem? - A kto zabroni? Tak sobie jednak myślę, że najbardziej tracą na aromacie te destylaty, które mało go miały już na początku.
JanOkowita pisze:@Fiflak - czuję się lekko wydymany, ale cóż... Forum takie jest.
Nie bardzo rozumiem, o co ci dokładnie chodzi, lecz liczę na to, że komuś pradawna historyjka, rodem ze słodkiej Francji, się spodobała.
Wracając jeszcze na chwilę do tej małej destylarni;
Stały tam jakieś graty, oficjalnie podobne do tych, na których pędzą i dziś. Oczywiście nadal metody tradycyjne, sprawdzone przez wieki, bla, bla, bla... Nie można ich było oglądnąć, ponieważ znajdowały się za szkłem.
Odnośnie owego bogactwa aromatów, to chcę znaleźć ten mityczny złoty środek, czyli coś pomiędzy maksymalną wydajnością a złożonością aromatu. Pojawia się tu słowo klucz wszelkich speców od zarządzania, czyli optymalizacja. Czy samą ideę podziału materiału wejściowego uznajecie za słuszną? Taki calvados pospolity z wytłoków i klasy premium otrzymany z cydru. Jedno obiecuję. Jeśli coś w końcu ugotuję, relację zdam w niniejszym wątku.
Witam
Ponieważ będzie to mój pierwszy Calwadosik proszę o opinie czy czegoś nie sp... chociaż sugeruję się przepisem kolegi Kucyka Podobno trudno to spierdzielić ( ale Polak potrafi )
Ok 100kg jabłek rozdrobnię mieszadłem murarskim przerobionym do cięcia owoców, na taką pulpę ( śliwki poszły świetnie) wszystko wyląduje w beczce 120l dodam ok. 1 kg cukru na 10 kg jabcoków i tyle wody by rozpuścić cukier( a może lepiej glukozę?) i drożdże mam do nastawów owocowych, ale czy nie warto takie zwykłe bayanusy winne?. Ponieważ będzie to stało w garażu, bo w cieplejszym miejscu ( dom ) byłby to mój ostatni nastaw - o ile by dostał do końca pewnie Żonka by mnie wywaliła z domu razem z beczką . Trochę to ocieplę jakąś gąbką żeby grzybki nie zamarzły,mam też starą poduszkę elektryczną dam ją pod beczkę jak będzie zimno to będę podgrzewał. I tak postoi tyle ile trzeba blg poniżej 0. Po zakończonej fermentacji nie wyciskam soku ( bo będę miał zbiornik z płaszczem - Jak kol. Zygmunt zrobi) tylko dam na grzanie i pierwszy proces na Pot-Stillu wszystko jak leci do np 23-30%. Potem drugi proces na kolumnie Elit od kol. Zygmunta na LM z odbiorami frakcji. Urobek rozrobię do 50 volt, dodam płatków średnio palonych 1,5 g/l i tak z 6 miesięcy obgryzania paznokci. N anowy sezon letni powinno być gotowe. Byle tylko nie spiep...ć, tylko nie spiep...ć, tylko nie spiep....ć
Lepiej mieć parkinsona i trochę wylać niż alzhaimera i zapomnieć wypić
Zapytam. Czy fermentujecie pulpe(zmielone jabłka) w szczelnym zbiorniku z rurką, czy w zwykłych beczkach z pokrywką. Chce dać pulę do 2 beczek 60l. Niedawno robiłem nastaw z aronii, i zrobił się ocet:( Fakt że stało to chyba ok. miesiąca. Też właśnie w takiej beczce i nakręcona była pokrywa.
Chcę zrobić calwados z samych jabłek, bez dodatku cukru, i drożdże winne lub do cydru . Robiłem sok i ma 12blg. Nie chciałbym żeby zrobił się ocet jabłkowy.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
Jak robiłem typowy odpęd - z założeniem, że będę destylował jeszcze raz - to surówka miała coś koło 28%.
Jak się przykładałem z założeniem, że będę destylował tylko raz i bawiłem się mocą grzania to samo serce miało 54%.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
Masz na myśli przedział procentowy.? Niestety nie. To było dosyć dawno. Nic sobie nie zapisywałem.
Jednak destylacja odbywała się na żywioł z grzaniem w okolicach 1300W (jeśli dobrze pamiętam). Pod koniec jeszcze mniej bo chciałem odebrać jak najwięcej alkoholu. Mocy alkoholu na żywo nie mierzyłem, bo nie było mi to do niczego potrzebne. Odrzuciłem tylko pierwszą setkę i odbierałem do prawie 98*c w kegu.
Nie pamiętam, może kiedyś to opisywałem, ale nie chce mi się szukać.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
bimbelek pisze:Zapytam. Czy fermentujecie pulpe(zmielone jabłka) w szczelnym zbiorniku z rurką, czy w zwykłych beczkach z pokrywką. Chce dać pulę do 2 beczek 60l. Niedawno robiłem nastaw z aronii, i zrobił się ocet:( Fakt że stało to chyba ok. miesiąca. Też właśnie w takiej beczce i nakręcona była pokrywa.
Chcę zrobić calwados z samych jabłek, bez dodatku cukru, i drożdże winne lub do cydru . Robiłem sok i ma 12blg. Nie chciałbym żeby zrobił się ocet jabłkowy.
Należy, za wszelką cenę, nie dopuścić do kontaktu cydru z tlenem. To właśnie odrzuca mnie od tzw. ortodoksa. Mały % alkoholu i przypadkowy dostęp powietrza = raj dla bakterii octowych. Wyższy % pełni funkcję konserwującą. Na razie nic jeszcze nie nastawiłem, że tak powiem, negocjacje wciąż trwają. Być może zdołam pozyskać świeżo tłoczony sok z jabłek kupionych od gospodarza, który oszczędnie używa wszelkich chemikaliów. Takie jabłka mało skażone. Czy do soku dodawać enzymu? Zapytuję, ponieważ do niedawna sądziłem, iż przydaje się on wyłącznie przy obróbce miazgi. Usłyszałem ostatnio, że pektolaza pomaga również przy fermentacji samego soku. Proszę o potwierdzenie, lub obalenie tej tezy, przez szanownych calvadosowców.
Ja nie muszę fermentowac pulpy, mam prasę i mogę wycisnąć sok. Jednak gotując pulpę mamy więcej aromatu i smaku. Jakby nie było pulpa jest zacniejszym towarem niż sok. Mam obawy co do szczelności beczek. Mają wieczka nakręcane i pod spodem jeszcze takie jakby czapki. Myślę że szczelność mógł bym uzyskać. Jeżeli nie to użyje turbo drożdży dedykowanych do owoców.
bimbelek pisze:Zapytam. Czy fermentujecie pulpe(zmielone jabłka) w szczelnym zbiorniku z rurką, czy w zwykłych beczkach z pokrywką. Chce dać pulę do 2 beczek 60l. Niedawno robiłem nastaw z aronii, i zrobił się ocet:( Fakt że stało to chyba ok. miesiąca. Też właśnie w takiej beczce i nakręcona była pokrywa.
Chcę zrobić calwados z samych jabłek, bez dodatku cukru, i drożdże winne lub do cydru . Robiłem sok i ma 12blg. Nie chciałbym żeby zrobił się ocet jabłkowy.
Wszystkie dostępne mi owoce fermentuję w pulpie - winogrona, śliwki, wiśnie, czereśnie, gruszki i jabłka.
Z tym, że nie do końca.
Mielę, dodaję pekto a nazajutrz odżywkę i drożdże. Przetrzymuję kilka dni i odciskam moszcz, który jest już tak rozluźniony, że często nie korzystam nawet z prasy.
Odciśnięta pulpa dochodzi w kotle i jest destylowana jako pierwsza w płaszczu (jedyny wyjątek to pulpa z winogron. Ją deczko dosładzam syropem cukrowym i pozwalam fermentować dłużej).
Moszcz destyluję dużo, dużo później - jak się sklaruje. Oczywiście w fermentatorze czy też butli z rurką fermentacyjną.
Jak dotąd zaoctowanie pulpy dotknęło mnie jeden raz - wczoraj.
Moja wina. Czekała na dosłodzenie i się nie doczekała. Przyszli "octowi".
Kto w winku nie smakował, Wstręt do kobiet czuje,
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
@pith
Napisałeś że odciśnięta pulpa dochodzi w kotle. Tzn? W tym którym będziesz gotował? Z rurką? Czy pulpa jest całkiem sucha? Pytam bo chcę znaleźć najlepsze wyjście dla siebie.
Przy fermentacji w pulpie trzeba dodawać sporo pektenzymu, bo z pektyn mamy metanol, a im go więcej, tym więcej przedgonu musimy odebrać. To z kolei kastruje nam smak, bo niepewni początku tniemy go bardziej radykalnie. Fermentacja soku tych problemów nie sprawia.
www.destylatorymiedziane.pl "Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
No nic, zrobiłem 60kg pulpy, dodałem pektoenzym i poczekam do wieczora. Wieczorem podzielę na dwie beczki, do każdej doleję po kilka litrów wody i dodam drożdże i pożywkę.
Mam dwie takie beczki i do każdej jest taka jakby czapka, którą wkłada się do środka i zakręca pokrywką.
Ta czapka bardzo ściśle pasuje do beczki, zrobię w niej dziurkę i założę uszczelkę na rurkę fermentacyjną. Myślę że podczas pracy wydobywający się gaz będzie uchodził rurką i nie będzie wypychał czapki.
bimbelek pisze:@pith
Napisałeś że odciśnięta pulpa dochodzi w kotle.Czy pulpa jest całkiem sucha? Pytam bo chcę znaleźć najlepsze wyjście dla siebie.
Dokładnie.
Kocioł ma złącze sms 50. Korek z rurką i fermentacja do momentu, kiedy nie przestaje "bulkać".
Wtedy, kocioł w garnek i jazda.
Nie. Pulpa odciśnięta jest delikatnie w worku, rękami albo wręcz zebrana chochlą z wierzchu (bo już ostro fermentuje i oddziela się "czapa").
Jest to raczej błotko.
Kto w winku nie smakował, Wstręt do kobiet czuje,
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
Rozumiem. Ja podzielę na dwie beczki, coby jabłka na spacer nie mogły iść. I spróbuję fermentować całość do końca. Nie powinno trwać długo bo będzie bez cukru. Potem gotowanie w płaszczu.
Zygmunt pisze:Przy fermentacji w pulpie trzeba dodawać sporo pektenzymu, bo z pektyn mamy metanol, a im go więcej, tym więcej przedgonu musimy odebrać. To z kolei kastruje nam smak, bo niepewni początku tniemy go bardziej radykalnie. Fermentacja soku tych problemów nie sprawia.
Dlatego też staram się oddzielać moszcz zaraz jak całość zafermentuje.
Pulpę gotuję z przystawką refluksową i postępuję jak przy stabilizacji kolumny. dopiero po 0,5 godz. odbieram przedgon.
Kto w winku nie smakował, Wstręt do kobiet czuje,
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
Czy destylat otrzymany z pulpy nie smakuje deko jak wódczany kompot? Chodzi mi o to, czy aromat rozgotowanych owoców, na końcowym etapie, może dać coś wartościowego.
Nie mam zbytniego doświadczenia w destylatach jabłkowych. Nigdy nie porównywałem destylatu robionego z samego soku w stosunku do tego robionego z pulpy. Ale powinno dać do myślenia to, że Ci co wymyślili Calvados robią go z Cydru. a jak wiadomo cydr jest robiony z soku.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
Są też ortodoksi, którzy owoce obierają i wycinają z jabłek lub gruszek gniazda nasienne, bo nie chcą mieć zbyt wielu aromatów ze skórek czy pestek.
Jestem zbyt pazerny i szkoda byłoby mi źródła aromatów, które mogłyby oddać skórki. No i mniej idzie na śmietnik.
Podobnie jest z choćby z grappą czy śliwowicą - chodzi przecież o to, żeby jak najmniej się zmarnowało.
Ps. Czytałem też o tym, że są tacy, którzy destylują osady drożdżowe, co daje ciekawy trunek. Kiedyś spróbuję i tego.
Kto w winku nie smakował, Wstręt do kobiet czuje,
Ten, jeśli nie zwariował, To pewnie zwariuje.
بطرس
Ja kiedyś robiłem a,la calvados z wina jabłkowego. Sok w ilości 30l + 6kg cukru. Ale wtedy nie miałem rozdrabniacza, ani prasy(tzn. miałem, ale takie byle jakie). Powiem szczerze że ów trunek potrzebuje czasu. Po ok. 6 miesiącach jest smaczny i aromatyczny. W tym roku jabłka drogie i mało, jednak nastawiłem się na soki i cydr. A że jabłek kupiłem "trochę" więcej to pomyślałem sobie o calvadosie bez cukru. Dziś do beczek dolałem po ok 5l soku.
No i poczyniłem jabłkowe dzieło. Nastaw zrobiłem z przepisem z forum, tak mniej więcej Na 70 kg jabłek dodałem w 2 partiach I 8kg i II 4kg glukozy, żadnej wody nie dodawałem. Drożdże AD do owocowych nie ruszyły pewnie za zimno było, bo beczułka w garażu stała, po 3 dniach przeniosłem beczkę do domu i dałem 2 paki owocowych od Okowity i dopiero ruszyły. I po 2 tygodniach poszło...... do kotła. Na destylatorze prostym wyszło mi 18l surówki , 800 ml przedgonu, 18 l pozostałego urobku. Wcześniej do pulpy dodałem ~2l pogonu ze śliwowicy, bo mi został. Teraz mam zamiar to przepuścić przez kolumnę miedzianą, z dokładnym odcięciem przed i pogonów. Mam tylko wątpliwość czy 18l urobku nie będzie zbyt dużym stężeniem do powtórnej destylacji ( keg 30l) czyli tylko bym dolał z 10 l wody?
Lepiej mieć parkinsona i trochę wylać niż alzhaimera i zapomnieć wypić
Dorwałem 100l soku tłoczonego. Żeby nie babrać tego cukrem czy glukozą, chce podbić ekstrakt syropem jabłkowym, czyli odparowanym sokiem. Wytwornia ekstraktów słodowych ma coś takiego w ofercie, jest tez na Amazonie jakiś brytyjski. Polska jest zagłębiem jabłkowym więc do brytolskiego mnie nie ciągnie bo nasze pewnie lepsze. Ktos próbował? Potem będe destylował na półkowej jak przewiduje apelacja Pays d'Auge, czyli z sercem 60-80% i dalej leżakowanie w beczce.
U mnie właśnie kończy się fermentacja nastawu z 45l soku jabłkowego tłoczonego i dosłodzonego 5-cioma kilogramami cukru. Nie dodawałem wody. Nastaw jest silnie wytrawny. W weekend pójdzie na rurki. Najpierw odpęd, potem półkowa.
redhot pisze:...Potem będe destylował na półkowej jak przewiduje apelacja Pays d'Auge, czyli z sercem 60-80% i dalej leżakowanie w beczce.
Red - pomóż mi zrozumieć, do której części zdania odnosi się Twoje odwołanie do apelacji Pays d'Auge?
Akurat regulacja "AOC calvados Pays d'Auge" jest najbardziej restrykcyjna i wymaga podwójnej alembicznej destylacji ze wskazaniem na sprzęt do koniaczku. Jaka więc półkowa? (i w domyśle - jaka pojedyncza destylacja?)
A może chodzi o widełki 60-80%? Czyli jak ja odbieram kukurydzę w tym przedziale, to też spełniam wymogi apelacji?
Szlumf pisze:
A dlaczego nie tylko raz na półkowej?
Pisałem już kiedyś na ten temat. Próbowałem destylować wg Twoich rad, według rad innych kolegów i nie byłem do końca zadowolony z destylatu. Wstępny odpęd (w moim przypadku) nie tylko nie kastruje aromatów, ale wręcz po drugiej destylacji na półkowej je uwypukla. Na dodatek destylat jest dużo łagodniejszy. Prowadziłem ostatnio kilka destylacji i to nie tylko owocówki ale również zaciery zbożowe. Za każdym razem uzyskuję dużo lepszy efekt, jeżeli zacier/nastaw został wcześniej "odpędzony" na krótkiej kolumnie z miedzią w opcji "pot still" bez podziału na frakcje.
klepa pisze:=Jaka więc półkowa? (i w domyśle - jaka pojedyncza destylacja?)
A może chodzi o widełki 60-80%? Czyli jak ja odbieram kukurydzę w tym przedziale, to też spełniam wymogi apelacji?
Chcę się zbliżyć do oryginału więc będę to leciał na dwóch pólkach, jeden raz. Taki sposób zaproponowano mi na r/firewater jako alternatywa dla alembika. Calwadosy na kolumnie destylowane trybie pot-still mnie zupełnie nie rajcowały. Jeżeli teraz zbliżając sie do oryginału nie osiągnę zakładanego efektu, to chyba w ogóle dam sobie spokój z jabcokami. Generalnie destylaty zbożowe wydaja mi się dużo bardziej przewidywalne niż wszelkiego rodzaju owoce, tylko śliwka jakby tego nie destylować zawsze śliwką pachnie. Jabłka przesadzisz ze słoikiem z początku lub z końca i jest albo ostre, albo tekturowe.
ogurek pisze:Możesz opisać "łopatologicznie" pierwsze gotowanie?
Po wlaniu nastawu/zacieru do kega nakręcam tylko "krótką" kolumnę (katalizator) o długości około 20cm wypełnioną sprężynkami miedzianymi i od razu nakręcam głowicę aabratka. Rozgrzewam na full mocy i gdy pójdą pary (temp. na głowicy zaczyna gwałtownie rosnąć) zmniejszam moc do 1800-2000W, odkręcam zawór na maksa i odbieram wszystko bez refluksu, aż do 99 stopni w kegu (leci już wtedy mętne). Następnie rozcieńczam do około 20-22% i puszczam na półkowej ze stabilizacja i odbiorem przedgonów.