Byłem akurat w ten weekend na weselu u znajomego i na wiejskim stoliku stał dumnie Bimber szwagra pana młodego
. Ale to taki zwykły żółty z mocnym akcentem na przedgony, gotowany na garnku i prostym osprzęcie. Na szczęście trochę uszlachetniony przez drzewo wiśniowe i dębowe. No ogólnie było go dobrze czuć, ale właśnie o to chodziło
Całe towarzystwo starszej daty (i nie tylko!) miało ogromną radość z napicia się tego samogonu. Nawet ja miałem banana na twarzy przy degustacji. Nikt z tego powodu nie narzekał na zatrucie, a każdy miło wspominał to na poprawinach.
Znajomy przed weselem myślał, czy nie zamówić u mnie takiej dobroci. Ale po przemyśleniu stwierdził, że nikt by nie uwierzył, że to jest bimber... Miał rację.
Nie wiem, czy sam właściciel zajazdu wiedział o bimbrze , ale cały alkohol był załatwiany poza lokalem przez młodą parę, więc zawsze mógłby się wybronić z nielegalnego alkoholu. Bo strata koncesji to chyba jedyne poważne zagrożenie dla właściciela w tym przypadku. Skoro nic nie wiedział to wybroniłby się nawet z zatrucia. Chociaż nie wiem ile takiego najzwyklejszego bimbru by trzeba wypić, żeby się zatruć. Pewnie w ilości takiej, że nawet etanol we krwi byłby zagrożeniem dla życia. Ale najłatwiej zrobić sensację i zwalić na samogon. Gazety napiszą o tym na drugi dzień, ale już nie poinformują później o szczegółowych wynikach badań. W końcu takie działanie zawsze było w interesie państwa
Póki co największym zagrożeniem na weselach jest wszechobecna niechlujność kucharzy i kelnerów, a także oszczędności właścicieli na produktach. No może jeszcze sam czysty alkohol potrafi zatruć, ale akurat nie wyobrażam sobie jego zakazu na weselach