Do tego celu wykorzystywał je wawaldek11 i właśnie od niego je mamgr000by pisze:zagadką są dla mnie DistilaMax - czyżby były do nastawów melasowych na rum?
Widzę pewną potencjalną wadę tej metody. Przynajmniej w teorii. Szczególnie jeśli chodzi o trójniaki i miody słodsze. Pozwolę sobie najpierw kawałek zacytować.gr000by pisze:Co do tego, że miód osiadł na dnie, to się nie przejmuj - http://wino.org.pl/forum/viewthread.php?tid=33261 tutaj masz opisaną podobną metodę, która tobie wyszła przypadkiem.
Zastanawia mnie, czy drożdże na pewno wyciągną z dna cały miód. Skoro w trójniaku fermentacja staje przeważnie na 6-7 Blg, to czy czasem reszta miodu odpowiadająca tej wartości, nie zostanie zwyczajnie pokryta nalotem martwych drożdży?jerzyjerzy pisze:A metoda (nie mojego pomysłu oczywiście) Bottom Dwelling Continuous Diffusion Yeast Feeding (dokarmianie drożdży metodą ciągłej dyfuzji miodu z dna) wzięła się stąd, że zawsze lubię robić rzeczy inaczej niż wszyscy.
Generalnie wygląda to na sposób dla niezmiernie leniwych miodosytników - nie robi się w ogóle brzeczki, MD, nie natlenia, nie trzęsie się butlą, nie miesza, nie porcjuje miodu, nie hartuje drożdży... ogólnie raj. A ja jakobyły inżynier jestem z natury człowiekiem leniwym niezmiernie, który wynajdzie wszystko, byleby tylko nic nie robić...
Polega to na tym, że najpierw wlewa się lekko ogrzany miód (tzn. ogrzany tylko na tyle, żeby się upłynnił), a na wierzch leje się wodę z drożdżami, odżywkami itd. Jeśli ktoś jest bardziej leniwy nawet ode mnie, może nabyć balon z szerokim otworem i wrzucić miód bez podgrzewania
Idea jest taka, że miód powoli sam rozpuszcza się w wodzie, a drożdże nie są atakowane od razu dużym stężeniem cukru i przerabiają go po trochu, stopniowo, w "roztworze roboczym" o przyjemniejszych warunkach do ich rozwoju. Ponieważ nie mieszamy nastawu (nigdy!), w "obszarze roboczym" występują warstwy nastawu o różnej gęstości. Nie sądzę, żeby drożdże "wybierały" sobie warstwę do zamieszkania, ale raczej przemieszczają się na podstawie ogólnych praw fizyki w całym roztworze. I podczas przemieszczania się pracują lepiej lub gorzej w zależności od warunków. Plusem jest to, że jakaś część drożdży zawsze znajduje się w którejś z warstw o najkorzystniejszych w danym momencie stężeniach cukru i alkoholu. Drugi plus to niezbyt szybkie zmiany tego środowiska (tu "burzliwa" fermentacja miodu za burzliwa to nie jest), pozwalające na nieskokowe hartowanie się drożdży.
Znaczenie może mieć też fakt, że ciągle dostarczany jest świeży miód, czyli dostępna jest zarówno fruktoza, jak i glukoza.
Minus - dopóki miód nie rozpuści się całkowicie, nie można nic zmierzyć.
Bardziej widziałbym to w ten sposób, by dolać wody do objętości czwórniaka lub więcej. Gdy drożdże przerobią cały miód, wtedy zlać go znad osadu. Dopiero do czystego nastawu, na cichą fermentację dodać miodu lub cukru (skoro miód nie tworzy z wodą w miarę jednolitej mieszaniny), do objętości odpowiadającej trójniakowi.