rum
-
- Posty: 2368
- Rejestracja: wtorek, 9 paź 2012, 11:54
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Rum i ogólnie większość domowych trunków
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 5 razy
- Otrzymał podziękowanie: 210 razy
Zacznij może od 100% dunder, i później coraz mniej wywaru. Wąchaj oceniaj, zachowuj próbki.
A czemu najpierw od samego dundru? A bo dunder, z biegiem nastawów ma coraz większe Blg. I utrudnia to fermentację.
Więc może spróbuj tak --> 1 nastaw -> 100% dunder, 2 nastaw -> 75% dunder, 3 nastaw -> 50% dunder, 4 nastaw -> 25% dunder. Ale to moja propozycja .
K.
A czemu najpierw od samego dundru? A bo dunder, z biegiem nastawów ma coraz większe Blg. I utrudnia to fermentację.
Więc może spróbuj tak --> 1 nastaw -> 100% dunder, 2 nastaw -> 75% dunder, 3 nastaw -> 50% dunder, 4 nastaw -> 25% dunder. Ale to moja propozycja .
K.
-
- Posty: 113
- Rejestracja: niedziela, 14 cze 2015, 13:08
- Krótko o sobie: Abstynent hipokryta.
- Ulubiony Alkohol: Etylowy
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Dziupla
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 11 razy
Re: rum
Zastanawiałem się co zrobić z niewykorzystanym dundrem.
Np. taki z ciemnego cukru, bardo aromatyczny będzie zapewne, i jakby dodać do niego samego cukru buraczanego ale zinwertowanego to może wyszłoby coś w miarę dobrego. Zamiast zwykłej cukrówki miałbym niskobudżetowy trunek o smaku rumu.
Oczywiście sobie zostawię ten prawdziwy, a tamten dla pasożytów żerujących na ludzkiej szczodrości.
Np. taki z ciemnego cukru, bardo aromatyczny będzie zapewne, i jakby dodać do niego samego cukru buraczanego ale zinwertowanego to może wyszłoby coś w miarę dobrego. Zamiast zwykłej cukrówki miałbym niskobudżetowy trunek o smaku rumu.
Oczywiście sobie zostawię ten prawdziwy, a tamten dla pasożytów żerujących na ludzkiej szczodrości.
Jestem pesymistycznym optymistą z realistycznymi poglądami.
-
- Posty: 49
- Rejestracja: poniedziałek, 5 gru 2011, 21:09
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: rum
Dzięki, to całkiem niegłupi pomysł jest jak się zastanowić.
Po pierwsze odczuję wyraźną różnicę smakowo-zapachową między rumem dotychczas przeze mnie destylowanym a tym na dundrze.
Po drugie tak jak Kamal piszesz -> łatwość fermentacji.
Ostatecznie mogę kupażować produkty końcowe jeśli stwierdzę, że destylat na dundrze przytłacza swoimi walorami.
Następny nastaw tak właśnie popełnię, 100% melasa i 100% wywar.
Po pierwsze odczuję wyraźną różnicę smakowo-zapachową między rumem dotychczas przeze mnie destylowanym a tym na dundrze.
Po drugie tak jak Kamal piszesz -> łatwość fermentacji.
Ostatecznie mogę kupażować produkty końcowe jeśli stwierdzę, że destylat na dundrze przytłacza swoimi walorami.
Następny nastaw tak właśnie popełnię, 100% melasa i 100% wywar.
-
- Posty: 113
- Rejestracja: niedziela, 14 cze 2015, 13:08
- Krótko o sobie: Abstynent hipokryta.
- Ulubiony Alkohol: Etylowy
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Dziupla
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 11 razy
Re: rum
Raczej celowałbym w all'a rum gdyż są takie osoby ''smakosze'' które specjalnej różnicy nie poczują i szkoda na nich marnować.
Już przekonałem się komu warto dać coś lepszego a dla kogo nie.
Byłem niezapowiedzianie u rodziny bo coś się akurat stało, a tam butelka najlepszej whisky jaką zrobiłem zadębiona, swoje odleżała, no cudo po prostu ląduje sobie bezczelnie razem z colą w kubku, a myślałem że jak się tak zasłużył to dam coś dobrego.
Dlatego teraz najlepsze zostawiam dla siebie i osób które to docenią, a resztki i mniej wartościowe wyroby dla takich osobników.
Już przekonałem się komu warto dać coś lepszego a dla kogo nie.
Byłem niezapowiedzianie u rodziny bo coś się akurat stało, a tam butelka najlepszej whisky jaką zrobiłem zadębiona, swoje odleżała, no cudo po prostu ląduje sobie bezczelnie razem z colą w kubku, a myślałem że jak się tak zasłużył to dam coś dobrego.
Dlatego teraz najlepsze zostawiam dla siebie i osób które to docenią, a resztki i mniej wartościowe wyroby dla takich osobników.
Jestem pesymistycznym optymistą z realistycznymi poglądami.
-
- Posty: 49
- Rejestracja: poniedziałek, 5 gru 2011, 21:09
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: rum
Haha, wiem coś o tym Bubo! (i chyba wszyscy wiemy!) Z trzech piw jakie zaserwowałem znajomemu ocenił najlepiej to najbardziej zbliżone do sklepowych lagerów
Już dawno przestałem wyrabiać trunki celując w gusta innych, szkoda czasu
Jedynie moja małżonka docenia dobre piwo i szlachetne nalewki. I niech tak pozostanie.
Niestety, ale jeśli destylujemy lub warzymy z zamysłem zadowolenia naszym napitkiem wszystkich dookoła to jesteśmy z góry skazani na niepowodzenie.
Dlatego ważna jest chęć dążenia do perfekcji na własnym podwórku. Udoskonalania sprzętu, receptur.
Pozdrawiam, wszystkich forumowych zapaleńców!
Już dawno przestałem wyrabiać trunki celując w gusta innych, szkoda czasu
Jedynie moja małżonka docenia dobre piwo i szlachetne nalewki. I niech tak pozostanie.
Niestety, ale jeśli destylujemy lub warzymy z zamysłem zadowolenia naszym napitkiem wszystkich dookoła to jesteśmy z góry skazani na niepowodzenie.
Dlatego ważna jest chęć dążenia do perfekcji na własnym podwórku. Udoskonalania sprzętu, receptur.
Pozdrawiam, wszystkich forumowych zapaleńców!
-
- Posty: 1032
- Rejestracja: czwartek, 25 wrz 2014, 17:30
- Ulubiony Alkohol: Czysta
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Naas
- Podziękował: 259 razy
- Otrzymał podziękowanie: 179 razy
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: rum
Czy ma sens inwersja sacharozy w melasie za pomocą kwasu? Inwertaza jest praktycznie nieosiągalna dla domowych destylerów, zatem mój pomysł wygląda następująco;
Zakwaszam melasę, gotuję to jakieś pół godziny, rozcieńczam wodą do zakładanej objętości i po ostygnięciu zadaję drożdżami winiarskimi.
Zakwaszam melasę, gotuję to jakieś pół godziny, rozcieńczam wodą do zakładanej objętości i po ostygnięciu zadaję drożdżami winiarskimi.
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: rum
Wczoraj popełniłem nastaw z melasy, w proporcji jedna jej część na dwie części wody. Wyszło tego około 60 litrów. Rozlane, z konieczności, do trzech pojemników. Zadane różnymi drożdżami, Tokaj, Porto, Bayanusy, pożywki dodałem. Gęstość początkowa wynosi mniej więcej 25 blg. Cukromierz działa prawidłowo, dla czystej wody w temperaturze pokojowej wskazuje 0 a zatem jakoś jest miarodajny. Dodałem deko kwasu fosforowego, ph na poziomie 6 jeśli wierzyć papierowym paskom. Minęło już dziesięć godzin i na razie panuje cisza, jak makiem zasiał. Antypiana dodana, niestety nieco więcej, niż zaleca producent. Mam nadzieję, że drożdżom to nie zaszkodziło. Jak robiłem śliwowicę, wszystko ruszało błyskawicznie a tu takie kłopoty ze startem. Czyżbym rum sknocił? Jeżeli tak doradźcie jak go podnieść, aby wreszcie ruszył. Z góry dzięki za pomoc.
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: rum
Jeśli do jutra nic nie ruszy zdecyduję się na kroki ekstremalne. Drożdże gorzelnicze, lub piekarskie. Wszystko sumiennie przegotowałem, dlatego zakładam, że nawet gdyby, co nie daj Bóg, grzybki winiarskie nie dały rady, to pleśń czy inne świństwa także nie powinny mi tego zaatakować. Balony i fermentor są "zamknięte" rurkami wypełnionymi wodą. Ryzyko infekcji zatem dosyć niewielkie. Jakie jest optymalne ph dla fermentacji nastawu opartego na melasie? Zapytuję praktyków, ponieważ sieć zasypuje poszukiwacza sprzecznymi informacjami.
-
- Posty: 2914
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: rum
Czekaj spokojnie, nawet dwa dni. Jak drożdże były żywe, to nastawy ruszą. Jeśli nastawy były napowietrzone, to drożdże teraz namnażają się nie produkując za wiele CO2. Gdy już zaczną przerabiać cukier, to nastaw musi się nasycić dwutlenkiem aby było gazowanie i ruch w rurce.
Jeśli to melasa z Glinojecka, to dodam, że mój jedyny do tej pory nastaw na niej też niemrawo startował i długo dochodził - zszedł do 12Blg.
Jeśli to melasa z Glinojecka, to dodam, że mój jedyny do tej pory nastaw na niej też niemrawo startował i długo dochodził - zszedł do 12Blg.
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: rum
Nastaw napowietrzyłem godnie, podczas przelewania z kotła dosłownie się spienił niczym kawa inka. Podlałem mocno antypianą, więc obserwacje wzrokowe są niemożliwe. Trzeba cierpliwie czekać na bulgotanie. Mówicie Waszmościowie, że rumy zazwyczaj ciężko wyfermentować. Co stanowi tego przyczynę? Tzn. co takiego niesmacznego dla drożdży zawiera melasa? Zdecydowałem się na winiarskie, gdyż cenię sobie aromat a wszelakie turbo, w tym rumowe, dają specyficzną ostrość w destylacie. Przyroda nie zna pojęcia kredytu, zawsze jest coś za coś. Chcesz mieć szybką i pewną fermentację, to pogódź się z bimbrowym smrodem trunku. Mam małą prośbę do posiadaczy dundru. Upraszam o zbadanie ph tegoż wywaru. Byłaby to cenna informacja dla rozpoczynających swoją rumową przygodę.
-
- Posty: 5377
- Rejestracja: czwartek, 7 maja 2009, 12:55
- Podziękował: 39 razy
- Otrzymał podziękowanie: 667 razy
- Kontakt:
Re: rum
Musisz pamiętać, że melasa to nie tylko sam cukier (a wręcz stanowi on mniej niż połowę zawartości), a cukromierz to prosty przyrząd badający gęstość. To, że wskazuje w przefermentowanym nastawie melasowym 12, czy 10 nie znaczy, że jest tam jeszcze tyle cukru- po prostu inne składniki też wpływają na gęstość. Jak wrzucisz cukromierz do oleju silnikowego, to też odczytasz wynik, ale nie znaczy to o tym, że zawiera on cukier.
www.destylatorymiedziane.pl
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
-
- Posty: 45
- Rejestracja: środa, 3 lut 2016, 15:01
- Ulubiony Alkohol: Rum
- Status Alkoholowy: Zaciermistrz
- Lokalizacja: Białystok
- Podziękował: 7 razy
- Otrzymał podziękowanie: 22 razy
Re: rum
Najprościej mówić o tym przyrządzie: aerometr. I to jest jednocześnie nazwa najbardziej poprawna.
W moim nastawi drożdże (Bayanus, powolna fermentacja daje najsmaczniejszy produkt) ruszyły dopiero rano, po nocy.
Z tego co mi wiadomo drożdżom najlepiej odpowiada pH lekko kwaśne - między 4 a 5.
W moim nastawi drożdże (Bayanus, powolna fermentacja daje najsmaczniejszy produkt) ruszyły dopiero rano, po nocy.
Z tego co mi wiadomo drożdżom najlepiej odpowiada pH lekko kwaśne - między 4 a 5.
Qui bibit, sanctus est.
-
- Posty: 447
- Rejestracja: niedziela, 12 sty 2014, 18:21
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: Mazowsze
- Podziękował: 16 razy
- Otrzymał podziękowanie: 77 razy
-
- Posty: 468
- Rejestracja: wtorek, 27 wrz 2011, 11:37
- Krótko o sobie: Spokojny i uczynny ze mnie chłop.
- Ulubiony Alkohol: łiskacz domowy
- Status Alkoholowy: Bimbrownik
- Lokalizacja: Wschodnie Mazowsze
- Podziękował: 12 razy
- Otrzymał podziękowanie: 76 razy
Re: rum
Rum Glinojecki, relacja końcowa. Destylację wykonałem nieco ponad tydzień temu. Wypada zatem wrzucić kilka zdań podsumowania.
1. Doskonale spisały się bajanusy i tokaje, natomiast drożdże typu porto zawiodły na całej linii. Zaszczepiony nimi nastaw po restarcie bajanusowym odfermentował wzorowo. Przy okazji ciekawe efekty dają różne winiarskie grzybki. Temat wart poznania podczas kolejnych nastawów na melasie, które, żywię wielką nadzieję, w dalszej przyszłości powstaną.
2. Pędziłem na kolumnie miedzianej, wypełnienie to stalowe sprężynki. Najpierw stabilizacja, później kropelkowy odbiór przedgonów, deko jeszcze przedgonu do osobnego naczynia i zacząłem łapać właściwe serce. Pomiędzy 89 a 94 stopniami na górnym termometrze. Tzw. późne przedgony i cały pogon, czyt. wszystko powyżej 94 stopni zlałem do byczego słoja.
Serducho na zerowym refluksie, chciałem udać klasyczną metodę alembikową.
3. Wątpliwości; Rektyfikować to na spirytus, czy próbować uzyskać jeszcze pół litra smakowej a dopiero następnie kolejna stabilizacja i alkohol rektyfikowany z całej reszty?
4. Jestem niezwykle pozytywnie zaskoczony. Po rozrobieniu z wodą mineralną marki Żywiec smak o niebo łagodniejszy od sklepowych wyrobów, już po tygodniu. Genialne po prostu. Wielce się obawiałem efektów domowego psocenia, ponieważ swojskie wyroby często odrzucają swoją ostrością. Parę trunków z okolicy robionych na popularnych szklanych zestawach z allegro próbowałem i były trudne do przełknięcia, że o wrażeniach smakowo-zapachowych nie wspomnę.
5. Serce rozrobiłem całościowo do 40% i zaprawiłem w trojaki sposób. Trawa cytrynowa, 12 gramów płatków amerykańskich mocno opiekanych na półtora litra a trzeci słój o pojemności 6 litrów zasypałem sowicie. Mianowicie 30 gramów dębiny, j.w. oraz 30 gramów płatków wiśniowych mocno opiekanych. Monitoruję oczywiście proces dojrzewania. Na razie przebiega spokojnie. Żadnych klimatów pt. przedębienie nie zauważam. Wręcz przeciwnie dopiero pojawiły się lekkie nuty waniliowe. Jak długo płatki zmieniają wyraźnie barwę destylatu? Chodzi mi oto, po jakim czasie ten proces faktycznie zwalnia na tyle, iż można mówić o jego praktycznym zakończeniu. Sporo googlowałem w tej kwestii. Wnioskuję z przeczytanych treści, że po tygodniu zabarwianie raczej ustaje i kolor gorzały już się bardzo od tego momentu nie zmieni. Czy praktycy z wieloletnim doświadczeniem, jakich na forum przecież nie brakuje, mogliby świeżaka w tej kolorowej problematyce nieco oświecić?
6. Coś mi się zdaje, że połknąłem bakcyla pt. domowe pędzenie. Już chodzą mi po głowie przeróżne wynalazki. Część dundru zachowałem, może jakiś burbon na nim powstanie. Moje zadowolenie wynika także z pozytywnych recenzji własnych wyrobów, nawet od ludzi, którzy na co dzień brzydzą się piciem mocnych alkoholi. Naprawdę takie słowa dodają wiary w siebie. Na zakończenie trzeba jeszcze wyraźnie zakrzyknąć. Chwała rumowemu mistrzowi, czyli Waldkowi za cierpliwe i rzeczowe konsultacje. Chłopie, szacun po prostu.
1. Doskonale spisały się bajanusy i tokaje, natomiast drożdże typu porto zawiodły na całej linii. Zaszczepiony nimi nastaw po restarcie bajanusowym odfermentował wzorowo. Przy okazji ciekawe efekty dają różne winiarskie grzybki. Temat wart poznania podczas kolejnych nastawów na melasie, które, żywię wielką nadzieję, w dalszej przyszłości powstaną.
2. Pędziłem na kolumnie miedzianej, wypełnienie to stalowe sprężynki. Najpierw stabilizacja, później kropelkowy odbiór przedgonów, deko jeszcze przedgonu do osobnego naczynia i zacząłem łapać właściwe serce. Pomiędzy 89 a 94 stopniami na górnym termometrze. Tzw. późne przedgony i cały pogon, czyt. wszystko powyżej 94 stopni zlałem do byczego słoja.
Serducho na zerowym refluksie, chciałem udać klasyczną metodę alembikową.
3. Wątpliwości; Rektyfikować to na spirytus, czy próbować uzyskać jeszcze pół litra smakowej a dopiero następnie kolejna stabilizacja i alkohol rektyfikowany z całej reszty?
4. Jestem niezwykle pozytywnie zaskoczony. Po rozrobieniu z wodą mineralną marki Żywiec smak o niebo łagodniejszy od sklepowych wyrobów, już po tygodniu. Genialne po prostu. Wielce się obawiałem efektów domowego psocenia, ponieważ swojskie wyroby często odrzucają swoją ostrością. Parę trunków z okolicy robionych na popularnych szklanych zestawach z allegro próbowałem i były trudne do przełknięcia, że o wrażeniach smakowo-zapachowych nie wspomnę.
5. Serce rozrobiłem całościowo do 40% i zaprawiłem w trojaki sposób. Trawa cytrynowa, 12 gramów płatków amerykańskich mocno opiekanych na półtora litra a trzeci słój o pojemności 6 litrów zasypałem sowicie. Mianowicie 30 gramów dębiny, j.w. oraz 30 gramów płatków wiśniowych mocno opiekanych. Monitoruję oczywiście proces dojrzewania. Na razie przebiega spokojnie. Żadnych klimatów pt. przedębienie nie zauważam. Wręcz przeciwnie dopiero pojawiły się lekkie nuty waniliowe. Jak długo płatki zmieniają wyraźnie barwę destylatu? Chodzi mi oto, po jakim czasie ten proces faktycznie zwalnia na tyle, iż można mówić o jego praktycznym zakończeniu. Sporo googlowałem w tej kwestii. Wnioskuję z przeczytanych treści, że po tygodniu zabarwianie raczej ustaje i kolor gorzały już się bardzo od tego momentu nie zmieni. Czy praktycy z wieloletnim doświadczeniem, jakich na forum przecież nie brakuje, mogliby świeżaka w tej kolorowej problematyce nieco oświecić?
6. Coś mi się zdaje, że połknąłem bakcyla pt. domowe pędzenie. Już chodzą mi po głowie przeróżne wynalazki. Część dundru zachowałem, może jakiś burbon na nim powstanie. Moje zadowolenie wynika także z pozytywnych recenzji własnych wyrobów, nawet od ludzi, którzy na co dzień brzydzą się piciem mocnych alkoholi. Naprawdę takie słowa dodają wiary w siebie. Na zakończenie trzeba jeszcze wyraźnie zakrzyknąć. Chwała rumowemu mistrzowi, czyli Waldkowi za cierpliwe i rzeczowe konsultacje. Chłopie, szacun po prostu.