No i jestem po pierwszych próbach z RW5.
Powiem tak, jak głupi byłem tak głupi jestem
Mam szybkowar 10 l, grzanie na płycie elektrycznej 1,5 kW, sterownik mocy samoróbka na arduino i SSR, trzy termometry, jeden w garnku, kolejny na szczycie kolumny (ten chcę wsunąć głębiej, bo jest dokładnie na końcu rurki, ale muszę najpierw kupić czujnik) i ostatni wody wypływającej z chłodnicy (chyba najmniej potrzebny). Termometry na DS18B20 (nie były nigdy profesjonalnie skalowane), kolumna RW5 z wypełnieniem ze zmywaków stalowych, 11 szt, czyli około 250 g/l. Zmywaki wstępnie gotowanie z Ludwikiem, wielokrotnie przepłukane i testowo "destylowana" woda na RW5.
Do pierwszych prób alkoholowych wziąłem, niestety, zrobiony nastaw na ziarnie (wg. przepisu z wątku ziarno bez zacierania). Niestety, bo wcześniej na moim pot-stillu przerabiałem cukrówkę, kilka razy i mam pojęcie jakie miałem efekty tych działań i czego się po nim spodziewać.
Wg. mojego cukromierza BLG było -1, alkoholomierz pokazywał 8-9% (to było 14 l wody plus 4 kg cukru, paczka drożdży Fermiol plus pozywka), ale wiem, że przy małych stężeniach mocno przekłamuje i tak naprawdę nie wiem jakie było dokładnie wstępne stężenie alkoholu.
Po rozpoczęciu grzania całości, doszedłem do stabilnej temperatury w garnku 91 st C, i przy tej temperaturze mając włączony przepływ wody przez chłodniczkę widziałem bardzo intensywny refluks na niej, jak szalone spływały krople na wypełnienie. Nie zaobserwowałem zalania kolumny, ale może to wynika z mojego ostrożnego podejścia do procesu, zmniejszałem grzanie stopniowo ze wzrostem temperatury w garnku. Może warto było poczekać aż zaleje głowicę i wtedy zmniejszyć grzanie. Problem w tym, że grzeję płytą grzewczą a ta ma bardzo dużą bezwładność cieplną i wszelkie zmiany muszę robić z odpowiednim wyprzedzeniem. Starałem się nie zmieniać równocześnie dwóch parametrów, czyli albo grzanie albo przepływ wody, i poczekać chwilę na efekt.
Temperatura w głowicy utrzymywała się stabilnie około 66st, tak było kilkanaście minut. Zwiększyłem nieco moc grzania, temperatura wzrosła i zaczęły się skraplać pogony. Dość intensywnie zaczęło spływać przy 73 st (powtarzam, termometry nie były kalibrowane). Zebrałem około 200 ml, na węch i smak wyglądało jak przedgony, stwierdziłem że już można odbierać serce. W garnku temperatura bardzo powoli rosła (czyli chyba ok, skoro ubywa par alkoholu) a na głowicy stabilnie, 73 st, wskazanie papugi 90-92% zbierałem całość do większego pojemnika. Zapach ok. W pewnym momencie zaczęła rosnąć temperatura w głowicy, zmniejszyłem grzanie, nieco zwiększyłem przepływ wody ale nie dało się tego ustablizować (czy to były pogony???), wskazania papugi spadały, przy 70% dałem spokój z dalszą destylacją.
Uzyskałem w ten sposób około 200 ml przedgonów (ściek), i niecały litr 80%, rozcieńczyłem to co uzyskałem do 20% i ponownie destylacja. W efekcie uzyskałem około 0,7 l 75% plus około 150 ml pogonów.
To co uzyskałem ma zapach ok, smak, po rozcieńczeniu do 45% (i wrzuceniu na dobę do zamrażarki) całkiem ciekawy, jak niezła wódka, ale....
Na końcu smaku jest ewidentny smak chemii, coś jak oleje, smar, nie umiem tego do końca nazwać. W każdym razie bardzo technicznie to smakuje. Zapach ok, nie czuć bimbru.
Gdzie jest błąd w procesie? A może nie błąd a brak cierpliwości i pierwsza destylacja na zmywakach to tylko się do ścieku nadaje? Jak tak, to by dobrze było, bo to co uzyskałem, nie dość że mało to i niesmaczne, "wali chemią". Nie są to przedgony, te inaczej śmierdzą, ani pogony, to już się nauczyłem odróżniać ( z grubsza).
Poproszę o mądre rady co dalej. Nie ukrywam, że miałem duże nadzieje związane z RW5, a na razie szału nie ma