Największe wpadki bimbrownicze

Tu możecie pisać posty, które mają wymiar bardziej filozoficzny niż teoretyczny na temat alkoholu wytwarzanego w domu...
Awatar użytkownika

PiterPan
5
Posty: 5
Rejestracja: czwartek, 13 sty 2011, 17:38

Post autor: PiterPan »

Ja takiego zjadłem ale to opowieść w temacie niecodziennych zagrych. :D
veni... vidi... ago !
koncentraty wina
Awatar użytkownika

jatylkonachwile
550
Posty: 595
Rejestracja: poniedziałek, 13 wrz 2010, 18:24
Krótko o sobie: Główny projektant i konstruktor elektrohydrogumonapawarki z podczepem pod termobululator.
Status Alkoholowy: Wynalazca
Lokalizacja: Ziemia
Podziękował: 8 razy
Otrzymał podziękowanie: 44 razy
Kontakt:
Re: Największe wpadki

Post autor: jatylkonachwile »

Mnie i brata naszła chęć na coś niecodziennego, a w biedronce były banany w przecenie, kupiliśmy chyba z 12kg (do domu dotrwało tylko 10kg) obraliśmy je, wrzuciliśmy do beczki 30l, zalaliśmy wodą, chyba z 4kg cukru dodaliśmy i zwykłe drożdże babuni 2 kostki.
Zaczęło pracować, więc przykrywka z rurką fermentacyjną na beczkę i zakręcić, robimy coś w drugim pomieszczeniu, już mieliśmy wychodzić a tu takie jeb, on się pyta co to było, ja mówię, że albo w coś uderzył albo przykrywa.
Nastaw był na tyle nie kulturalny że zrobił to: :womit:
Na podłodze wylądowało ok 5l (kg) nastawu bananowego.
PS. Może i to dobrze bo produkt końcowy strasznie śmierdzi.

wykasz
5
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 1 sie 2011, 18:13
Otrzymał podziękowanie: 16 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: wykasz »

Godzinkę temu rozbiłem 5-litrowy baniaczek z 1.5L 50% psoty....
To boli...

Jaras
2
Posty: 3
Rejestracja: sobota, 26 wrz 2009, 05:33
Krótko o sobie: Jestem człowiekiem o wielu sprzecznych zainteresowaniach:)
Ulubiony Alkohol: wariacje na temat nalewki farmaceutów
Status Alkoholowy: Producent Nalewek
Re: Największe wpadki

Post autor: Jaras »

Witam
To i ja się pochwalę. Zanim zebrałem się do psocenia zgromadziłem odpowiednie akcesoria typu aparatura, cukromierz, procentomierz i resztę dupereli. W spadku po sąsiedzie dostałem od sąsiadki alkoholomierz "troszkę utrącony" lepszy od mojego bo mniejszy. Utącenie zalałem stearyną ze świeczki i do dzieła.
Zaczynam moje pierwsze samodzielne psocenie. Po uzyskaniu odpowiednich temperatur, ustabilizowaniu kolumny, odlaniu tego co światło wyłącza, czas na pomiar. Po kilkunastu minutach chłodzenia dobroci zalewam mój "procentomierz". Wynik 85%. SZOK dla mnie :shock: . Pewnie coś przeoczyłem. Dzwonie do przyjaciela i jak na spowiedzi opisuje co i jak tylko nie wiem dlaczego. Diagnoza specjalisty nauczyciela ZA SZYBKO. Wlewam wszystko do bańki i robię jeszcze raz wolniej. Wynik pomiaru 85%. Widocznie tak musi być. I tak o niebo lepiej niż u innego kumpla bo on miewa ASZ 55% i tylko deko jedzie. Po konsultacji z guru zalewam wodą, do wody destylat i jazda. Trzy godzinki i gotowe, wynik pomiaru to rewelacyjna czystość destylatu ...... 85%. Deko mnie zagotowało, ale poszedłem w uparte i przepuściłem czwarty raz tej nocy, bo noc się zrobiła bliska świtowi. I mam ostatnią psotę chemicznie doskonałą, rewelacyjnie krystaliczną, pomiar daje niespodziewanie wysoki wynik ........ 85%
Co wy nato? No właśnie!!!
Po prawie dobie przepilnowanej przy kolumnie na nieuszkodzonym fabrycznie nowym alkoholomierzu nareszcie jest 95%.
Pomiar kontrolny na zabytku od sąsiadki?? MAGICZNE 85%

kondzik
30
Posty: 46
Rejestracja: czwartek, 5 sie 2010, 09:04
Krótko o sobie: Od dnia, kiedy strzałą trafił we mnie amor
W sercu mam psocenie a w żyłach etanol
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Zielona Góra
Re: Największe wpadki

Post autor: kondzik »

Piękne historyjki. ;)) Niektóre na pograniczu science fiction. Na szczęście w swojej karierze bimbrowniczej nikogo nie zabiłem, ba nawet nie zostałem oparzony oraz utopiony w wyciekającym nastawie. :P Coś czuje że wszystko dopiero przede mną.
Pozdrawiam
Od dnia, kiedy strzałą trafił we mnie amor
W sercu mam psocenie a w żyłach etanol ;)
Awatar użytkownika

pokrec
1850
Posty: 1896
Rejestracja: środa, 4 lut 2009, 23:18
Krótko o sobie: Lekko ześwirowany.
Ulubiony Alkohol: śliwki i jabłuszka, rzecz jasna. I wisienki...
Status Alkoholowy: Konstruktor
Lokalizacja: Droga Mleczna, Lokalna Grupa Galaktyk
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: pokrec »

Kondzik: przed Tobą. To tylko kwestia czasu. Oby tylko straty były jak najmniejsze.
ポーランド語が書けますちょっと。
得意は満月の仕業の酒です。
Spécialité: Chateau de Garage, serie: La Lune Pleine
Lux Lunae luceat nos!
Disclaimer: Moje uczestnictwo w tym forum ma charakter czysto edukacyjno poznawczy.
Awatar użytkownika

poranna_kawa
30
Posty: 31
Rejestracja: czwartek, 9 lut 2012, 11:44
Krótko o sobie: Matka, żona i kobieta...jakich mało :D
Ulubiony Alkohol: Śliwowica, likier wiśniowy
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Re: Największe wpadki

Post autor: poranna_kawa »

Jako pierwsza kobieta w wątku opowiem wam moją historię:
W domu ja jestem starszym pędnikiem i zacieraczem :) mąż tylko beczki zakręca i przestawia :) Kiedys mąż bardzo prosił mnie czy moze spróbowac jak to się robi? Więc mówię ok. Nastawiłam, wytłumaczyłam i kazałam czekać na kropelki i poszłam na górę do dziecka. Pół godziny później wbiega do mnie mój bratanek i kszyczy CIOCIU W PIWNICY WYBUCHŁO OKNO!!! Życie przewinęło mi się przed oczami! WYBUCHŁO?! O cholera mój Łukasz!!! Biegiem do piwnicy... Co zastałam?? Mój mąż był tak szczęśliwy tym że udało mu sie pogonić pierwszą butelkę, że biegł tak szybko, że potknął się o próg w kuchni, na wprost było okno, wypuścił butelkę z ręki, wybił szybę i jeszcze rozciął nogę o ostry kant progu w piwnicy... :haha: Od tej pory ganianiem moich beczek zajmuje sie tylko i wyłącznie ja! On tylko patrzy :/
Hop siup, cztery baby, osiem dup!
合一個字,四個寶寶,8個屁股!
هوب كلمة واحدة، وأربعة أطفال، 8 الحمار!

heniu1980
100
Posty: 102
Rejestracja: czwartek, 9 lut 2012, 14:27
Krótko o sobie: Miedź, miedź i jeszcze raz miedź
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Ropczyce
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: heniu1980 »

To ja takich dziwnych akcji pamiętam pare.
Pierwsza za komuny gdzieś koło 86-go kiedy byłem mały. Bawię się w piaskownicy pod blokiem. Idzie sąsiad i pyta się co robi tata a ja mu na to "siedzi w kuchni i coś mu tam kapie z pieca". Ten mnie szybko pod pachę i pędem od ojca, dobija się do drzwi "Gienek otwieraj szybko" głos za drzwi "Jedrusiu teraz nie mogę". "Otwieraj nie pierdol ważna sprawa", po dłuższej wymianie zdań ojciec w końcu otwiera ,sąsiad wpada ze mną do przedpokoju i do ojca "Ty go wyedukuj bo gada na polu że berbeluche pędzisz " no i popili wtedy razem.
Druga za młodu kolega przyszedł do mnie i mówi że ma 30 l wina pożeczkowego do puszczenia, to mu mówię przynieś a za ten czas przygotowałem aparaturę. Otwieramy butlę a tam 30 l octu, ale cóż było robić, 1 partia do kotła i ogień po godzinie zaczyna kapać jakieś takie niebieskawe, pruba organoleptyczna :womit: i wszystko do kibla.
Ostatnio zmieniony niedziela, 12 lut 2012, 11:00 przez radius, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Bardzo niestarannie napisany post.
Awatar użytkownika

lukaszmilicz
10
Posty: 14
Rejestracja: wtorek, 14 lut 2012, 14:42
Re: Największe wpadki

Post autor: lukaszmilicz »

Opowiem historię , która przytrafiła się ojcu mojego kolegi. Kolega posiada sprzęt pot still - samoróbka , bez rewelacji ale bimberek jako tako wychodzi . Pewnego razu jego ojciec , który nigdy w całym procederze pędzenia nie uczestniczył postanowił pożyczyć aparaturę bo rzekomo miał trochę materiału do przepuszczenia. Kolega nie instruował swojego ojca jak to robić bo był pewny , że ten wie. Ojciec trafił do szpitala z dosyć poważnymi poparzeniami - na szczęście wszystko się już zagoiło . Okazało się później , że chciał przepędzić wino i wlał do gara całą zawartość gąsiora - włącznie ze wszystkimi owocami , mętami . Zapchało mu to aparaturę podczas podgrzewania , próbował zdiagnozować problem i poszło .... Było niebezpiecznie , leżał w szpitalu kilka dni. Teraz się z tego śmiejemy - szczególnie z tego jak ojciec tłumaczył w szpitalu powód poparzenia.
Pędzić jest rzeczą ludzką :)
Awatar użytkownika

pokrec
1850
Posty: 1896
Rejestracja: środa, 4 lut 2009, 23:18
Krótko o sobie: Lekko ześwirowany.
Ulubiony Alkohol: śliwki i jabłuszka, rzecz jasna. I wisienki...
Status Alkoholowy: Konstruktor
Lokalizacja: Droga Mleczna, Lokalna Grupa Galaktyk
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 78 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: pokrec »

@lukaszmilicz: DOKŁADNIE taka przygodę miałem ja sam z pot-stillem. Poparzenia były, głównie twarz, 2-gi stopień ale obeszło sie bez lekarza. Na forum dowiedziałem się, co mi tato w aptece powinien kupić (Argosulfan) i po tygodniu mogłem się ludziom pokazać, a po dwóch - mogłem spokojnie wyjść "na miasto".
Na szczęście w nieszczęściu jako bezrobotny nie musiałem iśc do pracy, w związku z czym obyło się bez konieczności wizyty u lekarza w celu otrzymania L4.
Ale od tamtej pory wszystkie fusy pracowicie odcedzam i wyciskam a gotuję tylko ciecze bezfusowe. Muszę pomyśleć o tym, jakby bełkotką parową pracować i używać alembika z uszczelnieniem wodnym, tak, żeby ciśnienie w nim nie mogło urosnąć w żadnym przypadku powyżej znikomych.
ポーランド語が書けますちょっと。
得意は満月の仕業の酒です。
Spécialité: Chateau de Garage, serie: La Lune Pleine
Lux Lunae luceat nos!
Disclaimer: Moje uczestnictwo w tym forum ma charakter czysto edukacyjno poznawczy.
Awatar użytkownika

marcin0616@
30
Posty: 41
Rejestracja: sobota, 8 paź 2011, 00:08
Krótko o sobie: Jestem człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Lokalizacja: gostynin
Re: Największe wpadki

Post autor: marcin0616@ »

Wredne kocisko potłukło balon 54l z zacierem z 12 kg cukru. Teraz zastanawiam się nad karą, ogolić na łyso i wyrzucić na dwór czy kilim go ?

gladiator_86
10
Posty: 13
Rejestracja: środa, 9 mar 2011, 22:19
Re: Największe wpadki

Post autor: gladiator_86 »

Pewnego dnia kiedy to już się zdecydowałem na zakup balona 54l poleciałem po niego jak strzała i wróciłem jak bumerang z balonem do domu. Nie zapomnę tego uczucia posiadania pierwszego balonu. Balon był w koszu a od góry były jakieś oporniki co by się nie przesuwał itd. Postanowiłem, że zrobię winko winogronowe, więc poleciałem nazrywać winogron. Kiedy już wszystko było gotowe do wlania postanowiłem umyć balonik. Gdy był już czysty włożyłem go do kosza i chciałem włożyć te oporniki a w tym momencie balonik się potłukł ;( był z bardzo cieniutkiego szkła. Do dzisiaj nie zapomniałem tego widoku jednak teraz już mam balonik z grubego szkła :)

Kozak Mały
30
Posty: 32
Rejestracja: sobota, 7 maja 2011, 13:58
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Re: Największe wpadki

Post autor: Kozak Mały »

Dawno dawno temu, mając gdzieś tak 16 lat z niewielkim okładem postanowiłem samodzielnie, w tajemnicy przed rodzicami zrobić pierwsze wino. Japcok to był. Świetne jabłuszka przez sokowirówkę, matka drożdżowa, prawidłowa fermentacja, pierwszy obciąg, drugi wreszcie krystaliczna czystość, wspaniały aromat, świetnie zbalansowana słodycz i kwasowość- dziś także byłbym z tego wina dumny. Wszystkie operacje wykonywałem w swojej niewielkiej ciemni fotograficznej (pomieszczonko dosłownie 1 x1,7 m). Przed ostatecznym zlaniem do butelek odkorkowałem butel, odłożyłem korek z rurką, utoczyłem szklaneczkę - na spróbowanie, odstawiłem szklaneczkę, wstałem po korek i i odwracając się potrąciłem stojący na brzegu stoliczka butel. Szklaneczka świetnego wina w garści, 15 l świetnego winka cienką warstwą na podłodze. Przesadne cackanie się ze szkłem zostało mi do dzisiaj

golum222
Re: Największe wpadki

Post autor: golum222 »

Podczas mojego pierwszego psocenia (sprzęt mizerny gąsior szklany 5l podgrzewany piecykiem i chłodnica z rurki żelaznej w butelce po wodzie 5 l i chłodziłem ją śniegiem :odlot: )przyszedł do mnie kolega na początku mizernie kapało.Rzecz jasna bo szkło wolno się ogrzewa . Jednak po ok 2 godz. zaczęło kapać ja z kolegą przeprowadziliśmy próbę organoleptyczną.Czyli po kieliszku do gardła.Ja to biegałem po piwnicy z poparzonym gardłem a kolega pił wodę z chłodnicy.
Nie sądziliśmy że to takie mocne będzie :D Ale cóż potem dosyć milo się psociło bo już więcej nie piłem. Tylko dawałem koledze próbować. Po którejś z rzędu degustacji kolega poszedł tam gdzie nawet królowie i prezydenci chodzą piechotą.W tym czasie ja za dużo podrzuciłem drewna do piecyka i zaczęło niebezpiecznie szybko bulgotać. Korek wsadzony do gąsiorka wyleciał w sufit. Myślę nie ma na co czekać wziąłem gąsior przez rękawiczkę i podniosłem w tym momencie dno odpadło... Miałem wielkie szczęście że to była praktycznie sama woda więc nie wybuchło :oops:
Gdy kolega wrócił zobaczył mnie w kałuży lepkiego śmierdzącego syfu z połową gąsiora w dłoni.Uśmiechną się.Pierwsze jego pytanie nie zbiłeś słoiku z psotą?-Nie
Drugie co się stało :D
Pożegnałem się z kolegą i jeszcze rozchodniaczka wypiliśmy :piwo:
Więc skutkami tego psocenia były:
-2 dni sprzątania ido tego jeszcze śmierdzi w piwnicy
-śmierdząca psota z wina winogronowego i do tego jeszcze ruda bo chłodnica rdzewiała od środka podczas destylacji :D Lecz z kolegą stwierdziliśmy że taką ilość tlenku żelaza możemy wypić w celach zdrowotnych
-i ostatni skutek i najśmieszniejszy : Nazajutrz kolega dzwoni i pyta się czy jadę dzisiaj kupić nowy balon :bardzo_zly:
Awatar użytkownika

Emiel Regis
1700
Posty: 1723
Rejestracja: niedziela, 6 maja 2012, 10:18
Ulubiony Alkohol: własne nalewki, czerwone wytrawne
Lokalizacja: Picardie (Oise) Francja, Żywiec
Podziękował: 81 razy
Otrzymał podziękowanie: 253 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: Emiel Regis »

Nastawiłem w kuchni na gazie szybkowar, do tego mini-kolumna, 2 odstojniki i chłodnica. Sprzęt kompaktowy, wystarczy przykręcić do garnka i podłączyć 2 szybkozłączki z wodą.
Pewien swego wlałem zupkę śliwkową w celu uzyskania olejków eterycznych ;) i wiedząc że po włączeniu gazu na full mam ok 20 min do skoku temp. i przestawienia na mini-palnik udałem się z pomocą małżonce.
No i cóż... dureń zapomniałem w swej rutynie i pewności siebie że po myciu i suszeniu sprzętu zawory z odstojników pozostały odkręcone... Wracam spokojnie w sam raz na czas a tu płomień już tańczy od kuchenki po okap...Od tamtej pory sprawdzam wszystko dwa razy i waruję w pobliżu niczym reksio

:piwo:
http://www.youtube.com/watch?v=xZb3jJE8pYM
Awatar użytkownika

Agneskate
200
Posty: 228
Rejestracja: sobota, 11 paź 2008, 21:16
Krótko o sobie: Cicha woda... ;P
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Kontakt:
Re: Największe wpadki

Post autor: Agneskate »

Dalsza część dyskusji przeniesiona do tematu rozmówki.
Pozdrawiam Aga

heniu1980
100
Posty: 102
Rejestracja: czwartek, 9 lut 2012, 14:27
Krótko o sobie: Miedź, miedź i jeszcze raz miedź
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: Ropczyce
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 3 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: heniu1980 »

pokrec pisze:@lukaszmilicz: DOKŁADNIE taka przygodę miałem ja sam z pot-stillem. Poparzenia były, głównie twarz, 2-gi stopień ale obeszło sie bez lekarza. Na forum dowiedziałem się, co mi tato w aptece powinien kupić (Argosulfan) i po tygodniu mogłem się ludziom pokazać, a po dwóch - mogłem spokojnie wyjść "na miasto".
Na szczęście w nieszczęściu jako bezrobotny nie musiałem iśc do pracy, w związku z czym obyło się bez konieczności wizyty u lekarza w celu otrzymania L4.
Ale od tamtej pory wszystkie fusy pracowicie odcedzam i wyciskam a gotuję tylko ciecze bezfusowe. Muszę pomyśleć o tym, jakby bełkotką parową pracować i używać alembika z uszczelnieniem wodnym, tak, żeby ciśnienie w nim nie mogło urosnąć w żadnym przypadku powyżej znikomych.
Akcja była też za komuny kiedy kolega ojca też się poparzył podczas pędzenia. Pojechał do szpitala a tam oczywiście cała sala poparzonych i wszystkim wybuchł piecyk gazowy. Nawet tym co go w domu nie mają he he he
Awatar użytkownika

Trener
900
Posty: 914
Rejestracja: środa, 24 lip 2013, 21:19
Krótko o sobie: Taki sobie ze mnie psotnik ;)
Ulubiony Alkohol: Benedyktynka
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Poznań
Podziękował: 152 razy
Otrzymał podziękowanie: 150 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: Trener »

Prowadziłem pierwszą rektyfikację nowiutką, dopiero co nabytą kolumną. Pech chciał, że nie wiedziałem wtedy, że ocieplenie kega nie sprawdzi się w konfrontacji z taboretem gazowym oraz, że chłodnica szczytowa nie daje rady. Gdy tylko rozpaliłem pod kegiem, w całej kuchni zaczął się unosić siwy dym, ale nie zrażony tym faktem, bo przecież nowe i musi się wypalić, pędziłem dalej. Nie zniechęcił mnie też zapach oparów alkoholu, bo widocznie tak musiało być...
Nagle podczas procesu do drzwi zapukali sąsiedzi, bo wydawało się im, że czują ulatniający się gaz. Nie mogli czuć gazu, co najwyżej mieszaninę aromatów przypalonej izolacji termicznej kega i kwiatowy aromat przedgonów. Wytłumaczyłem, że "gotuję zaprawy na taborecie gazowym" i się uspokoili.
Natychmiast po tym zdarzeniu pozbyłem się dolnej połowy izolacji kega, skręciłem chłodnicę "potwora" która skrapla nawet gdy do zlewu kapie wrzątek, szeroko otwieram okna i zamykam wszystkie drzwi. Cieszę się i dziękuję opatrzności, że najpierw pukali zamiast od razu wezwać pogotowie gazowe, albo inne służby...
Po drogach jeździ masa świrów i psychopatów. Pędzą na złamanie karku, nie zważając na nic... Aż czasami trudno mi ich wyprzedzić.

DarekRz
50
Posty: 86
Rejestracja: poniedziałek, 23 lut 2009, 12:03
Otrzymał podziękowanie: 26 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: DarekRz »

Taka szkoda, tyle dobra i sprzętu pierwszoklaśnego się zmarnuje: http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/art ... /131019989

sategnash
1
Posty: 1
Rejestracja: poniedziałek, 4 lis 2013, 13:45
Re: Największe wpadki

Post autor: sategnash »

Jak do tej pory największa wpadka- niedopilnowanie kisielku z jabłuszek, w wyniku czego jabłuszka pięknie przywarły do szybkowara, a skraplać zaczęło się coś o aromacie i smaku spalenizny. Pfuj. Łezka w oku się zakręciła, tyle dobra trzeba wylać. O dziwo- po przepuszczeniu przez węgiel same % dało się uratować. Niestety o aromacie jabłuszek można było zapomnieć. Ot- i nauczka na przyszłość- jak się pije to się nie uwalnia aromatów.
Awatar użytkownika

gaviscon
350
Posty: 383
Rejestracja: środa, 10 kwie 2013, 18:36
Krótko o sobie: Ciekawy Świata, miłośnik statków powietrznych :)
Ulubiony Alkohol: Whisky Jack Daniels
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Podziękował: 3 razy
Otrzymał podziękowanie: 10 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: gaviscon »

Pewnego dnia znajomy zrobił nastaw ze śliwek na śliwowicę którą miałem mu przerobić na swoim sprzęcie :P Gdy już nadszedł dzień "gotowania" przywiózł cały towar ze sobą i wlaliśmy to cudo do kega, w trakcie "gotowania" zaczął lecieć nie zbyt pachnący i smaczny destylat, jak się później okazało zapomniałem wylać z kega dunder z poprzedniego destylowania i całość nie nadawała się do bezpośredniego spożycia. Znajomy nie był z tego faktu zadowolony...
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: kochanek Kranei »

Znowu odezwało mi się kolano. Jako że fermentuję w piwnicy a psocę w garażu muszę nastaw wnosić na górę. Normalnie przeniesienie 30 l baniaka z wygodnymi uchwytami nie sprawia mi kłopotu ale z tym kolanem ledwie człapie. Pomyślalem, że użyję dwóch mniejszych 15 pojemników z jednym uchwytem! Zeby drugą ręką trzymać się poręczy. Przedtem pojemniki umyłem. Przepłukałem tez kraniki. Podstawiłem mniejszy baniaczek pod większy, odkręcilem kranik, popatrzyłem czy strumień cieczy trafia równo do pojemnika i ... zacząłem podziwiać własną kolekcję nalewek. Dereniówka od 2001 do 2007. W 2008 nagły mróz zniszczył kwiaty więc z tego roku dereniówki nie mam. Potem 2009 aż do 2013. Tu słodka jarzębina, tam cytryniec chiński, tarnina, dzika czereśnia, czeremcha... ach jaki ja pracowity jestem! A pomysłowy! A tej dereniówki od 5 lat to co roku 30-35 litrów robię. Pokaż drugiego takiego... chyba drugiego takiego durnia na tym forum nie znajdziesz. Stoję sobie w samych skarpetach i czuję jak mi nogi mokną. Po tym jak przepłukałem małe baniaczki, zapomniałem zakrecić kraniki i nastaw wyciekł na posadzkę. Następne godziny spędziłem na sprzątaniu piwnicy i klnieciu we wszystkich językach jakie znam.
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei
Awatar użytkownika

Pretender
2500
Posty: 2993
Rejestracja: piątek, 11 lis 2011, 14:17
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Lokalizacja: Centrum
Podziękował: 38 razy
Otrzymał podziękowanie: 251 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: Pretender »

No to masz skarpetki o smaku ... jakim smaku :P
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: kochanek Kranei »

Klasyczny nastaw, bo mi derenie tak obrodziły, że nie nadążam z zalewaniem a zamrażarka pełna. Nie podsyłam zdjęć, bo wielkomiastowych nagła krew zaleje.
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei
Awatar użytkownika

klodek4
1450
Posty: 1474
Rejestracja: czwartek, 21 lip 2011, 15:50
Ulubiony Alkohol: dobry
Status Alkoholowy: Gorzelnik
Lokalizacja: elda/alicante/, hiszpania
Podziękował: 369 razy
Otrzymał podziękowanie: 64 razy
Kontakt:
Re: Odp: Największe wpadki

Post autor: klodek4 »

No mnie już zalała...:mrgreen:
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: kochanek Kranei »

To może lepiej nie wspominać, że dereń lekarski też bujnie owocuje?
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei
Awatar użytkownika

Kamal
2000
Posty: 2360
Rejestracja: wtorek, 9 paź 2012, 11:54
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Rum i ogólnie większość domowych trunków
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Podziękował: 5 razy
Otrzymał podziękowanie: 210 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: Kamal »

kochanek Kranei pisze:Znowu odezwało mi się kolano.
Na bóle spróbuj, ciepłych okładów i maści rozgrzewających. Mi pomagały. :)
Obrazek
Awatar użytkownika

kochanek Kranei
150
Posty: 187
Rejestracja: czwartek, 19 kwie 2012, 21:53
Krótko o sobie: Postępuję według zasady: stalowa ręka na łagodnym sercu. Ale dzień w którym nie zrobię komuś psikusa uważam za stracony.
Ulubiony Alkohol: Moje nalewki, owocówki, czerwone wino,
Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
Lokalizacja: EU
Podziękował: 22 razy
Otrzymał podziękowanie: 59 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: kochanek Kranei »

Mam cystę w kolanie i do tej pory używałem zimych okładów i maści raczej chłodzących. Lekarz mówi, że z tym można żyć, no chyba, że już nie będę mógł chodzić. Wtedy punkcja.
NUNC EST BIBENDUM!
kochanek Kranei

Riddick
30
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 8 sie 2016, 22:53
Krótko o sobie: Jestem NIE fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: Riddick »

A oto jedna z moich wytwornych historii
Jako że nigdy nie wychodziło mi zacieranie kukurydzy, postanowiłem zacier wzmocnić cukrem. Rozgotowaną śrutę kukurydzianą poprawiłem 6 kg cukru. Taki oto zacier powolutku łapał temperaturę do zaszczepienia drożdżami.
Natomiast ja zabrałem się za sprzątanie, bajzlu jaki powstał w międzyczasie. Pozbierałem wszystkie zabawki, przygotowałem odkurzacz i jazda. Przechodząc obok Gąsiora a był to stary wysłużony baniak ponad 25 lat. Zaledwie otarłem go odkurzaczem a on pierdyknął, czego efektem było za sranie podłogi 35 litrami lepkiej cieczy. Można sobie wyobrazić moją wielką radość, gdyż za półtorej godziny miałem być już w pracy. A nie muszę dodawać co by się stało gdybym to tak zostawił aż żona wróci do domu.
Awatar użytkownika

zlotylexus
30
Posty: 48
Rejestracja: sobota, 30 gru 2017, 19:34
Podziękował: 4 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Największe wpadki

Post autor: zlotylexus »

Podczas przeprowadzki musiałem przenieść balon 50l z rocznym nastawem wina z rodzynek sułtańskich i daktyli. Mieszkałem na 9 piętrze i akurat w ten dzień szlag trafił obie windy, dodatkowo aby wyjść z budynku należało przejść przez dwie klatki prowadzące do klatki głównej no i oczywiście drzwi wejściowe. Sąsiedzi byli dość przeczuleni na punkcie bezpieczeństwa więc po drodze każde drzwi należało najpierw otworzyć kluczem stawiając przed tym balon na ziemi, po czym przenieść go przed drzwi celem ich zamknięcia. Po przeprawie z okrutną ilością drzwi i "miliardem" schodów udało mi się wyjść z budynku. Teraz będzie już tylko łatwo myślę sobie i faktycznie tak było dotarłem na parking bezproblemowo, postawiłem balon za samochodem, otworzyłem bagażnik i w momencie gdy podniosłem balon już już miałem go chować do auta ale wypier**liłem się na lodzie bo była zima i ot cały misterny plan w pizdu, wino pod autem, a łzy same napływały mi do oczu. To był ostatni raz kiedy używałem gąsiora przeszedłem na niemiecki zakręcane fermentory.

waldinio
2
Posty: 2
Rejestracja: niedziela, 14 gru 2014, 20:50
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
Re: Największe wpadki

Post autor: waldinio »

No to opiszę swoje przygody:
1. Zestaw kanka Alfa-Laval z deflegmatorem, taboret gazowy i robimy gin. Oczywiście po całym uprzednim przygotowaniu według przepisu z Forum.
Gin robi się, a jakże w garażu, ogienek się pali, woda na chłodnicę zamknięta bo jeszcze czas, ale szczęśliwi czasu nie liczą...
W pewnej chwili żona woła: coś tam "fuka" w garażu... Wpadam i prawie umieram, chłodnica nie skrapla, więc wężyk wylotowy pod ciśnieniem par lata wkoło, i zasila płomień taboretu, takie prawie perpetum mobile, a obok tego stoi Intruder 1500 VLC... To był koniec używania gazu do pędzenia.
2. Cukrówka, Abratek, wiadomo. Załączone grzanie, mamy 45 minut do podjęcia dalszych działań... No i z racji wykonywanej pracy, na służbowy tel. przychodzi sms "Alarm NH3". No to w służbowe auto i dzida do fabryki... Po ok. 3 godzinach adrenaliny myśl jak błyskawica: o ku...
Telefon do domu: Idż do garażu i wyłącz wszystko... Na szczęście Pani Żona rozumie moje hobby, a technika nie jest Jej obca.
Po tej przygodzie dodałem do sprzętu sterownik plc...

Arassuil
5
Posty: 6
Rejestracja: czwartek, 13 lut 2014, 00:03
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Nalewka z owoców pigwowca
Status Alkoholowy: Wynalazca
Podziękował: 3 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: Arassuil »

To teraz moja kolej.

Witam wszystkich, jestem początkującym adeptem praktykowanej tu sztuki i szczęśliwym posiadaczem zestawu aabratek.
Kilka dni temu pierwszy raz popsociłem, kociołek wypełniony cukrówką.

--- Mały bonus ---
W instrukcji obsługi było coś o wyczyszczeniu sprzętu przed pierwszym użyciem - ale zarówno sprężynki miedziane jak i wypełnienie zmywakowe były mokre - uznałem więc (błędnie), że sprzęt jest gotowy do pracy. Gwoli wyjaśnienia: produkt wyszedł z lekko słodkawym zapachem i ostrym posmakiem - ale nie o tym chciałem.
- - - - - - - - -

Nikt jeszcze nie opisał tu takiej sytuacji, a to co mnie spotkało było dość przerażające :shock:
Do sedna: Zmontowałem cały zestaw, zaciskając węże na ujściu i wejściu skraplacza i chłodnicy. Węże wchodziły ciężko, ale uznałem, że tak ma być.
Nieświadomy możliwości i parametrów pracy zestawu ustawiłem zbyt duże ciśnienie cieczy chłodzącej.
Wyszedłem na chwilę z kuchni i zadziałało prawo murphyego :D
Wracam, woda przelewa się przez próg, wszystko mokre i zachlapane - na szczęście czystą zimną wodą.
No dobra, pomyłki się zdarzają... Wtem słyszę, że ze skraplacza zaczyna syczeć - syczy coraz bardziej, a spod głowicy zaczyna coś kapać.
Sytuacja jak z komiksu: w całej kuchni rozsiewa się woń rozpałki, gorący 'towar' leje się na mnie i podłogę, a ja próbuję wcisnąć na swoje miejsce wężyk do gorącego skraplacza (z uprzednio zakręconą tymczasowo wodą).

Okazało się, że ciśnienie z instalacji wodociągowej było zbyt duże (bo jakiś dureń odkręcił kurek na max ;) ) i wywaliło węża z wejścia wody do skraplacza.

Trzy kwestie:
1. Ten temat powinien być przypięty, gdybym najpierw go przeczytał, to bym nie zostawił sprzętu samopas.
2. Gdybym miał podgrzewanie gazowe, to byśmy teraz nie rozmawiali :bardzo_zly: i pewnie nie miałbym gdzie mieszkać.
3. Stosujcie się do zaleceń producentów i instrukcji obsługi ;)

Od razu po przeczytaniu tego i innych tematów zamontowałem na głowicy "pierścień bezpieczeństwa" zapobiegający cieknięciu ciurkiem po kolumnie w dół - teraz (jeśli cokolwiek wyleci głowicą) kapie tam gdzie JA chce ;)

michall_181
50
Posty: 80
Rejestracja: sobota, 31 mar 2018, 21:19
Podziękował: 3 razy
Otrzymał podziękowanie: 2 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: michall_181 »

Kolego waldinio, znam ja te telefony szkoda byłoby motóra

Wysłane z mojego SM-G935F przy użyciu Tapatalka

cybkryst
50
Posty: 56
Rejestracja: niedziela, 11 wrz 2016, 22:34
Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
Ulubiony Alkohol: Bez akcyzy
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: Galway- Irlandia
Podziękował: 1 raz
Otrzymał podziękowanie: 4 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: cybkryst »

Czytając wasze wszystkie przygody, powraca i moja teraz śmieszna ale 8 lat temu nie było mi wcale do śmiechu.
Była to kolumna z zimnymi palcami, dla mnie szczyt techniki na tamte czasy. Pędzenie w starej oborze która z czasem stała się magazynkiem, składzikiem i laboratorium zarazem.
W tym samym czasie majstry budowali mój dom na działce obok. Wszystko szło pięknie, tam se kapie ja tu z majstrami obgaduję plan działania na kolejny tydzień. Nagle słyszę dzwięk tłuczonej butelki, majster gada dalej a ja zaczynam myśleć co to było. Nagle przerywam rozmowę pod pretekstem "muszę coś sprawdzić'', zachodzę a tam wszystko się świeci na niebiesko a z węża gazowego bucha pomarańczowy płomień. Szybka akcja, butla gazowa zakręcona, wyleciała z pomieszczenia, wąż od chłodnicy przepiety do pistoletu zawór otwarty na max i gaszę. Po chwili sytuacja opanowana, już się na dole nie pali, ale przez szczeliny w deskach widzę, że na poddaszu jakoś tak jasno.
Tam zalegały dwie przyczepy słomy od 15 lat, suchej jak to tylko możliwe.
Pistolet zablokowany w otwartej pozycji z lejącą się wodą wylądował na poddaszu. Ja biegiem na około do drabiny wchodzę na strych a tam piekło. Wyglądało jak palące się rżysko. Po rozpoczęciu akcji gaśniczej pomieszczenie wypełniło sie białym dymem zmieszanym z parą wodna.
Myślę, że adrenalina pomogła na tyle wstrzymać oddech że udało sie ugasić ogień na bezdechu i wyjść z tego cało.
Straty poza moralnymi to kupa sprzętu sportowego. 3 latawce do kitesurfingu i skrzydło paralotnii, szklany 60l balon po dziadku, od którego się moja przygoda z psoceniem rozpoczeła.
Od tamtej pory postawiłem na elektryczność, co i tak nie zwalnia od tego, że można zostawić proces bez jakiego kolwiek nadzoru, bo prawo Murphiego wyraźnie o tym mówi.
Awatar użytkownika

Airacobrator
100
Posty: 134
Rejestracja: niedziela, 16 wrz 2018, 15:04
Krótko o sobie: Wielohobbysta
Ulubiony Alkohol: Nalewka pigwowa
Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
Podziękował: 10 razy
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: Airacobrator »

Teraz ja napiszę o swojej przygodzie. Aabratek kolumna 63 mm, dzielony na dwa złącza sms. Ponieważ nie mam bufora (jeszcze) tylko katalizator i w kolumnie były pogony musiałem ją przepłukać. Rozkręciłem wstawiłem do brodzika, przepłukałem, poczekałem aż spłynie woda i zamontowałem na kegu. Czekało mnie destylowanie 5,5litra 96% odpędu metodą 2,5 wg Lesgo58. Rozgrzewanie wszystko ok, no to czas na zalewanie kolumny-grzanie pełną mocą 4kW. Kolumna się zaczyna zalewać, a ja czuję ostry zapach spirytusu i widzę jak po ociepleniu kolumny spływa kaskada czystego spirytusu. Na szczęście do pożaru nie doszło ale litr spirytusu poszedł się paść. Przyczyną przecieku były sprężynki na uszczelce przeoczone przy skręcaniu kolumny.


Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka
Awatar użytkownika

czamnian
100
Posty: 133
Rejestracja: wtorek, 11 kwie 2017, 13:11
Krótko o sobie: Młody winiarz i smakosz nalewkowy
Ulubiony Alkohol: Miód pitny
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Podziękował: 10 razy
Otrzymał podziękowanie: 13 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: czamnian »

Mi kiedyś wyleciała z rąk flaszka najlepszego spirytusu jaki udało mi się zrobić na wieszaku z zimnymi palcami, a raz butelka wina z dzikiej róży leżakowana dwa lata( miała być wypita z żoną w Romantyczny wieczór )
Największa wpadka była jednak z winem jabłkowym które od lata leżało w piwnicy, jesień przed zimą okres grzewczy, ja z pracy powoli wracam a mama do mnie dzwoni, że w piwnicy rurę rozerwało i woda się leje! To ja szybko do domu i przez telefon instruuje gdzie ma wodę wyłączyć i szybko pięć zagasić. Jakież to zdziwienie bo gdy wchodzę do piwnicy, a tam tylko zapach jabłka i coś cieknie za szafki! Oglądam rury są ok, otwieram w szafce a tam dwie butelki wina jabłkowego poszły w drobny mak! Tylko same szyjki zostały haha, otworzyłem z ciekawości inną butelkę to gaz tak silny był że uleciał pod takim ciśnieniem że zabrał ze sobą całą zawartość butelki. Pozostałe 5 butelek przeniosłem do piwnicy gdzie leżały jeszcze rok( potem wypiliśmy jako najlepszy szampan w życiu haha).
Innym razem dałem kuzynce cydr owocowy który miał iść za kilka dni na urodziny, zapomniała co to jest i wstawiła do barku w pokoju. Małe dzieci, to musi być ciepło itd... litrowa butelka wywaliła z taką siłą że rozerwała butelkę wódki obok, szklaną półkę barku i otworzyła od niego te ukośne drzwiczki... Szkieł na cały pokój, wieża stereo zalana i pobudka przed 6 rano w dzień wolny...
A co do przecukrzonego cydru to popisałem się jak chodziłem do mojej żony jeszcze na randki, romantyczny wieczór skończył się czyszczeniem kuchni i malowaniem w weekend :hahaha:
Ostatnio zmieniony środa, 30 sty 2019, 17:07 przez Kamal, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika

Doody
3500
Posty: 3805
Rejestracja: czwartek, 20 paź 2016, 20:04
Krótko o sobie: Degustator z powołania :-)
Ulubiony Alkohol: DIY
Status Alkoholowy: Producent Domowy
Lokalizacja: południowa Wielkopolska
Podziękował: 283 razy
Otrzymał podziękowanie: 459 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: Doody »

Właśnie potrzaskałem sobie 5l damę z destylatem zbożowym :bardzo_zly:
Dość, że strata trunku to jeszcze sprzątania od cholery.
Całe szczęście, że to wczorajszy świerzak a nie wyleżakowany trunek.
Smuteczek :roll:
Ostatnio zmieniony środa, 30 sty 2019, 23:23 przez Doody, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Darek
Awatar użytkownika

psotamt
1150
Posty: 1183
Rejestracja: niedziela, 19 mar 2017, 20:59
Krótko o sobie: Żałuję tylko, że tak późno zacząłem smakować własne wyroby...
Ulubiony Alkohol: Zbożowy
Status Alkoholowy: Destylator
Lokalizacja: Mazowsze
Podziękował: 177 razy
Otrzymał podziękowanie: 394 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: psotamt »

5 litrów :( zboża :evil: a wuj ze sprzątanie, trunku żal :cry2:
Ja większość przelewań robię na stole, do którego mam zamocowane szlifierkę i imadło.
Czasem nachodzi mnie myśl... kiedy imadło upomni się o swoją porcję trunku :scratch: :mrgreen:
Zabieranie bogatym i dawanie biednym pozbawia jednych i drugich motywacji do pracy.
Awatar użytkownika

Lejdioza
2
Posty: 2
Rejestracja: wtorek, 28 kwie 2020, 11:09
Podziękował: 2 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: Lejdioza »

Ok to i ja mogę się pochwalić. Psocenie mam we krwi, w rodzinie są Gorzelniccy (akurat daleka rodzinka ale jest). Krew tą odkryłem dopiero niedawno, ale porobiło na tyle, że żona to już tęczą rzyga moim szczęściem. Walczę na PS. Już są plany rozwojowe, ale nie o tym. Wpadka numero uno.
Kumpel wpada po rewizji piwnicznej ze słoikami aronii. Myślę że może być ciekawie, dokładnie zacier z aronii. Super ze słoika do balona. Później woda na słoik, co by się nic nie zmarnowało, i znowu balon. Na koniec kapka cukru ,co by się moc zgadzała, i drożdże. Wystartowało pięknie. Bulgot rozchodzi się po garażu, serce rośnie. Idziemy spać. Rano praca itp bzdury. Koniec dnia pora popsocić, no to garaż. A tam aroniowy festiwal ala tańce w błocie. Takiej masakry to ja jeszcze nie widziałem. To znaczy już mogę opowiedzieć że widziałem. Zamiast psocenia, dwa dni sprzątania. Dosłownie wszystko, łącznie z aparaturą, przydasiami Ojca i całym garażowym bałaganem. A było tu wszystko, narzędzia, regipsy, płyty wiórowe, worki z cementem, wapnem, drzwi z framugami, okna, wszystko co może się przydać. Niestety burzliwa była tak burzliwa że poszło górą i gejzerowało na całego. To teraz już wiem że owoce trzeba trochę niżej posadzić w balonie, to nie cukrówka.
Wpadka numero dwa (wyżej po włosku to już nie)
Żona zakochana w kawódce (pół litra psoty, sześć łyżek kawy rozpuszczalnej w 150 ml wody i jedno mleko skondensowane!). Raz wyszło bajka, dwa razy kaszana, dosłownie. Więc poszedł walić się litr dobroci, nie może być. Niewiele myśląc..... hmm..... bezmyślnie stwierdzam "wleje do nastawu to przecież pięknie odparuje". Proces przebiegł powiedzmy pomyślnie, bo destylat delikatnie mówiąc nie pachniał. To nie problem, puści się jeszcze raz to w końcu jedynka. Otwieram aparaturę celem spuszczenia. Smród zwalił mnie z nóg i to dosłownie. Nie minęło 5 minut jak zjawił się Tatko, zaniepokojony smrodem który rozszedł się aż po ulicy. Jak to Tatko stwierdził:
cytuję
"Jebie jakby się małpy jebały".
Kolejne godziny zmarnowane na czyszczenie sprzętu. Uraz był taki że kolejne nastawy to mi śmierdziały i żona musiała każdą kolejną wąchać i zapewniać że jest ok. Trzymało mnie chyba z dwa tygodnie.

Pisz staranniej - MANOWAR
Ostatnio zmieniony piątek, 5 cze 2020, 14:46 przez manowar, łącznie zmieniany 1 raz.
Lejdioza.
Jak się nie ma co się lubi,
To się pędzi co sie ma.

37linx
2
Posty: 4
Rejestracja: poniedziałek, 23 sie 2021, 10:43
Podziękował: 6 razy
Re: Największe wpadki bimbrownicze

Post autor: 37linx »

Moja przygoda miała miejsce, gdy uczęszczałem do klasy IV/V Szkoły Podstawowej.
Kolega oznajmił, że ma przepis na produkcję taniego bimbru. Przepis w jego wersji brzmiał " 2kg cukru wsyp do 20l serwatki, dodaj dużą kostkę drożdży, całość wlej do szczelnej kany na mleko z zamkiem i zakop na minimum 3 m-ce. Po tym czasie delektuj się czystym mocnym trunkiem". Kolega miał działkę, drugi załatwił kanę z serwatką, ja załatwiłem resztę. Była jesień, zgodnie z przepisem kanę z zawartością zakopaliśmy na działce pracowniczej ojca kolegi. O bimbrze przypomnieliśmy sobie w wakacje następnego roku i postanowiliśmy popróbować. Co prawda minęło więcej jak trzy miesiące, ale nawet niemowlę wie, że mocny trunek, czym starszy tym lepszy. Kanę wykopaliśmy i po poruszeniu zamka nastąpiła eksplozja pokrywając całą działkę, oraz nas okrutnie cuchnącą cieczą. Oczywiście kąpiel i pranie ciuchów pod pompą ogrodową - matka i tak obwąchiwała mnie jak wyżeł i zasypywała pytaniami o smród. Działka kolego wyłączona z użytkowania na dłuższy czas. Jeden z sąsiadów działkowców z uwagi na smród złożył skargę na ojca kolegi. Dla naszej trójki temat 'bimbru z serwatki' stał się tabu.
I taki był mój pierwszy czynny udział w produkcji alkoholi wysokoprocentowych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bimbrownia”