Nie przesadzaj. Może 10 lat temu, bo woziłem derenie odmianowe do Polski. Dziś wywożę z Polski, bynajmniej nie dlatego, że tanie a dlatego, że u jednego producenta można sobie kolekcje kupiić.konikc pisze:Witam
Panowie fajnie że temat sadzenia derenia wraca po latach. Kiedyś obecny powszechnie, dziś mocno zapomniany.
Tu zgoda, choć plusem tych odmian jak to nazywasz ogrodowych jest ich łagodność. Ja np. jem derenie prosto z drzewa. Z dzikimi już trudniej.Niestety muszę tutaj dodać łyżkę dziegciu... Myślę, że 90% sadzonego derenia to dereń ogrodowy. Rośnie wspaniały, ma piękne duże owoce... i zupełnie inny smak jak dereń dawny czyli dziki.
Ojczyzną derenia jest raczej Kaukaz ale masz rację, Tatarzy Krymscy nie ruszali na Rzeczpospolitą bez suszonych owoców derenia.Z racji wyjazdów na wschód robiłem nalewki na dereniu dzikim pozyskanym od Krymu (ponoć to ojczyzna derenia) po Odessę. Dereń dziki jest dużo mniejszy a w tamtejszym klimacie kolorem zbliżony do ciemnej wiśni (nie czerwony). Smakowo niestety nalewka jest inna.
Jak będziesz miał pecha, to i z dzikiego derenia będziesz miał kiepskie owoce. Też słabo wybarwione, kwaśne i małe. A tak na półtrzeźwo, to nasze wyobrażenie o przodkach pełne jest mitów. Derenie wcale nie są takie sarmackie jak nam się wydaje. Np. Jan III Sobieski w listach do Marysieńki wymienia dereń raczej jako lekarstwo na dezynterię niż owoc na nalewki, więc chyba później do nas dotarł.Obawiam się że nasi pradziadowie nie mieli dostępu do OBI czy tez innych szkółek drzew i krzewów ozdobnych... Ale to tylko tak na marginesie bo nalewka z ogrodowego też jest dobra, tylko że ...inna
Pozdrawiam
Ale ja powtórzę raz jeszcze: kupujcie polskie derenie z Bolestraszowic. Z tego co widzę to nie wychodowane na wielkość odmiany a znalezione przy dawnych dworkach selekcje.