engine2 - pierwsze kroki
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Jestem przekonany, że to nie będzie właściwe miejsce na to, co mam do powiedzenia, ale cóż... wedle rozkazu: http://alkohole-domowe.com/forum/topic410.html, na samej górze, zacznę tutaj - w końcu i tak musi to być skontrolowane przez Biuro Zwalczania Publilkacji i Widowisk (w moich czasach słynna Mysia, musiałem tam kiedyś iść przedstawić scenariusz przedstawienia w liceum), więc niech Wadza zadecyduje, gdzie to pasuje... Opiszę tu początek mej drogi, starając się podać tak powody takich a nie innych decyzji, jak i pytania, na które odpowiedzi wciąż nie mam, mimo starannego (choć najwyraźniej nieumiejętnego) wertowania forum przez ponad miesiąc - może się to komuś przyda, choćby w celach rozrywkowych.
Obiecuję "starać się pisać po polsku", acz może mi to wyjść jak temu latarnikowi - ścieląc się do nóżek uniżenie proszę Przewielebnom Wadze o wyrozumiałość dla nędznego robaka, рад стараться!
Ad rem: z takich czy innych powodów, postanowiłem spróbować swych sił w tym sporcie - nie mając w temacie zupełnie żadnego doświadczenia i jeno trochę wiedzy "z siódmej ręki". Hołdując zasadzie, że "zły sprzęt tworzy dobrego fachowca", postanowiłem zacząć od najprymitywniejszego sprzętu ( no, bez przesady... ) i spróbować otrzymać jak najczystszy rezultat - ideałem byłby specyfik który nie ma ani smaku, ani zapachu; na procentach tak bardzo mi nie zależy, ale chcę je poczuć dopiero w piersi, nie zaś w ustach czy gardle.
Założenie 1.: "muszę najpierw nauczyć się tworzyć czysty trunek, by dopiero potem kombinować z dodawaniem smaczków - inaczej nie będę tak naprawdę wiedzieć, skąd się wzięły" - czy właściwe?
Decyzja 1.: "nie chcę iść bezpośrednio z gara na chłodnicę, nie po to się w to bawię, żeby uzyskać to, co otrzymuję bez tej zabawy, a czego mam już dość" - czy właściwa?
Nabyłem, drogą kupna, garnek 25l ze stali 304, nawet z pokrywką (!), do tego dren do zlewu z nierdzewki, kawałek miedzianej rury 1,5", przelotkę na 0,5", 7m miedzianej, cienkiej rurki 0,5", 5m miedzianej, cienkiej rurki 0,25", zawór igiełkowy 0,25", 40cm miedzianej rurki 0,75". Z tej ostatniej, dwóch kawałków ćwierćcalówki i paru innych fidrygasów zrobiłem papugę, ucząc się przy tym lutowania - wygląda to strasznie, ale jest szczelne. Na razie... Rozdziewiczyłem pokrywkę gara, założyłem dren (na silikon atestowany do 650°C, chyba wytrzyma?), do niego rurę 1,5" i dolutowaną przelotkę na 0,5". Z 5m półcalówki zwinąłem stożkową spiralę o Ø~30cm na dole, 80cm na górze i skoku 15cm. Jej dolny koniec schodzi do środka i jest zagięty w dół, zaś góra odchodzi po stycznej. To wszystko jest zamocowane na trzech kijach co ±120° tak, by ich doły stały wewnątrz rantu pokrywki, a "ogonek" (ten w centrum) "patrzył" na półcalowy koniec przelotki z 1,5" - między nimi jest 10cm węża silikonowego na dwóch zaciskach, co uzasadnię później. Na razie to jest taki trochę deflegmator z tym, że zostawiłem sobie możliwość łatwego założenia pianki izolacyjnej (której mam pod dostatkiem). Na górze jest złącze zaciskowe 0,5"-0,5" z otworkiem wywierconym na termometr - na wsiaki słuczaj, ale teraz zaczopowanym (zawór bezpieczeństwa ) i od tego momentu wszystko opada, najpierw 2m półcalówki w okolice zlewu, po czym złącze zaciskowe 0,5"-0,25" i ok. 4,5m rurki 0,25" zwiniętej w spiralę Ø20cm w wiaderku Ø30cm. To jest chłodnica, jej dół wychodzi w wiaderka uszczelnionym otworem i kończy się zaworkiem, który jest tuż nad papugą w lewej części zlewozmywaka. Wiaderko stoi po lewej, ma podłączenie do kranu na dole i ujście (do prawego zlewozmywaka) 3 cm od góry, wykorzystujące odcinki starego szlauchu ogrodowego, który mi się już znudziło łatać.
Jak widać, doszedłem już do papugi, więc kaniec piesni, a przynajmniej tej zwrotki. Teraz prosiłbym bardzo o sugestie i krytyki tego, co opisane powyżej, najlepiej konstruktywne - tylko wolałbym by one mnie budowały, a nie namawiały do budowania kolumn 30-półkowych z obniżonym odbiorem, 17 termometrami, elektrozaworami sterowanymi PLC na szynie DIN i grzaniem Domowym Stosem Atomowym z Argedu - to jeszcze nie ten etap... W skrócie: co skrócić, co wyrzucić, a przede wszystkim: na jaki kolor mam to pomalować co by dobrze robiło?
Wbrew Przenajświętszym Zasadom podzielę tę historię (będą wybuchy!) na trzy części (tematycznie: aparatura, fermentacje, destylacja) następujące jedna po drugiej, bo tylko tak ma to sens - inaczej ktokolwiek czyta jedno, nie ma pojęcia o kontekście. Teraz poczekam trochę (godzinkie?) na reakcje i upomnienia, po czym będę kontynuować w tym samym temacie (p.w.), w którymkolwiek dziale (Pierwsze Kroki?) zostanie ostatecznie on umieszczony przez Jaśnie Oświeconych, Przełaskawych Zarządców, których pokornie, w proch padając, błagam o łaskawe uwagi co do ortografii, interpunkcji, gramatyki, stylu czy niewłaściwego pochodzenia bądź miejsca zameldowania.
Obiecuję "starać się pisać po polsku", acz może mi to wyjść jak temu latarnikowi - ścieląc się do nóżek uniżenie proszę Przewielebnom Wadze o wyrozumiałość dla nędznego robaka, рад стараться!
Ad rem: z takich czy innych powodów, postanowiłem spróbować swych sił w tym sporcie - nie mając w temacie zupełnie żadnego doświadczenia i jeno trochę wiedzy "z siódmej ręki". Hołdując zasadzie, że "zły sprzęt tworzy dobrego fachowca", postanowiłem zacząć od najprymitywniejszego sprzętu ( no, bez przesady... ) i spróbować otrzymać jak najczystszy rezultat - ideałem byłby specyfik który nie ma ani smaku, ani zapachu; na procentach tak bardzo mi nie zależy, ale chcę je poczuć dopiero w piersi, nie zaś w ustach czy gardle.
Założenie 1.: "muszę najpierw nauczyć się tworzyć czysty trunek, by dopiero potem kombinować z dodawaniem smaczków - inaczej nie będę tak naprawdę wiedzieć, skąd się wzięły" - czy właściwe?
Decyzja 1.: "nie chcę iść bezpośrednio z gara na chłodnicę, nie po to się w to bawię, żeby uzyskać to, co otrzymuję bez tej zabawy, a czego mam już dość" - czy właściwa?
Nabyłem, drogą kupna, garnek 25l ze stali 304, nawet z pokrywką (!), do tego dren do zlewu z nierdzewki, kawałek miedzianej rury 1,5", przelotkę na 0,5", 7m miedzianej, cienkiej rurki 0,5", 5m miedzianej, cienkiej rurki 0,25", zawór igiełkowy 0,25", 40cm miedzianej rurki 0,75". Z tej ostatniej, dwóch kawałków ćwierćcalówki i paru innych fidrygasów zrobiłem papugę, ucząc się przy tym lutowania - wygląda to strasznie, ale jest szczelne. Na razie... Rozdziewiczyłem pokrywkę gara, założyłem dren (na silikon atestowany do 650°C, chyba wytrzyma?), do niego rurę 1,5" i dolutowaną przelotkę na 0,5". Z 5m półcalówki zwinąłem stożkową spiralę o Ø~30cm na dole, 80cm na górze i skoku 15cm. Jej dolny koniec schodzi do środka i jest zagięty w dół, zaś góra odchodzi po stycznej. To wszystko jest zamocowane na trzech kijach co ±120° tak, by ich doły stały wewnątrz rantu pokrywki, a "ogonek" (ten w centrum) "patrzył" na półcalowy koniec przelotki z 1,5" - między nimi jest 10cm węża silikonowego na dwóch zaciskach, co uzasadnię później. Na razie to jest taki trochę deflegmator z tym, że zostawiłem sobie możliwość łatwego założenia pianki izolacyjnej (której mam pod dostatkiem). Na górze jest złącze zaciskowe 0,5"-0,5" z otworkiem wywierconym na termometr - na wsiaki słuczaj, ale teraz zaczopowanym (zawór bezpieczeństwa ) i od tego momentu wszystko opada, najpierw 2m półcalówki w okolice zlewu, po czym złącze zaciskowe 0,5"-0,25" i ok. 4,5m rurki 0,25" zwiniętej w spiralę Ø20cm w wiaderku Ø30cm. To jest chłodnica, jej dół wychodzi w wiaderka uszczelnionym otworem i kończy się zaworkiem, który jest tuż nad papugą w lewej części zlewozmywaka. Wiaderko stoi po lewej, ma podłączenie do kranu na dole i ujście (do prawego zlewozmywaka) 3 cm od góry, wykorzystujące odcinki starego szlauchu ogrodowego, który mi się już znudziło łatać.
Jak widać, doszedłem już do papugi, więc kaniec piesni, a przynajmniej tej zwrotki. Teraz prosiłbym bardzo o sugestie i krytyki tego, co opisane powyżej, najlepiej konstruktywne - tylko wolałbym by one mnie budowały, a nie namawiały do budowania kolumn 30-półkowych z obniżonym odbiorem, 17 termometrami, elektrozaworami sterowanymi PLC na szynie DIN i grzaniem Domowym Stosem Atomowym z Argedu - to jeszcze nie ten etap... W skrócie: co skrócić, co wyrzucić, a przede wszystkim: na jaki kolor mam to pomalować co by dobrze robiło?
Wbrew Przenajświętszym Zasadom podzielę tę historię (będą wybuchy!) na trzy części (tematycznie: aparatura, fermentacje, destylacja) następujące jedna po drugiej, bo tylko tak ma to sens - inaczej ktokolwiek czyta jedno, nie ma pojęcia o kontekście. Teraz poczekam trochę (godzinkie?) na reakcje i upomnienia, po czym będę kontynuować w tym samym temacie (p.w.), w którymkolwiek dziale (Pierwsze Kroki?) zostanie ostatecznie on umieszczony przez Jaśnie Oświeconych, Przełaskawych Zarządców, których pokornie, w proch padając, błagam o łaskawe uwagi co do ortografii, interpunkcji, gramatyki, stylu czy niewłaściwego pochodzenia bądź miejsca zameldowania.
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Nie posiadłem się z radości gdym ujrzał, żem dostąpił zaszczytu reakcji wspaniałego, światowej sławy (wiem, co mówię!) radiusa! Pokornie doceniam fakt, iż na krytycyzm, czy nawet (bezczelny jestem, wiem...) korektę, będę musiał zapracować.
Niestety, ze zdjęciami jest niejaki problem - nie cierpię tego, co cyfrowe aparaty produkują, mam tylko "foto-chemiczne". Nie przypominam sobie również, by ktokolwiek z moich (już nie tak licznych) znajomych takowy posiadał. Popytam wnuków. Tak czy owak, miałem wrażenie że opis jest w miarę dokładny i jednoznaczny, ale jestem gotów cokolwiek wyjaśnić i uścśilić. Co nie jest jasne?
Niestety, ze zdjęciami jest niejaki problem - nie cierpię tego, co cyfrowe aparaty produkują, mam tylko "foto-chemiczne". Nie przypominam sobie również, by ktokolwiek z moich (już nie tak licznych) znajomych takowy posiadał. Popytam wnuków. Tak czy owak, miałem wrażenie że opis jest w miarę dokładny i jednoznaczny, ale jestem gotów cokolwiek wyjaśnić i uścśilić. Co nie jest jasne?
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 2890
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Rozdział 2 - Fermentacje
Opiszę trzy, z czego jedna jest dalej w toku - chyba...
2.1. Koło Wielkanocy bozia mnie pokarała pomysłem "a jakbym tak... W końcu nie święci..." itd. Za późnego Gierka, jak zaczęły być problemy z dostaniem chleba, piekło się w domu, a że o drożdże też było trudno, więc hodowałem sam, zamiast rybek. Kupiłem 100kg cukru (tego nie rozmnożę, a jeść nie woła) i 10dag drożdży (a to, to co innego!), nastawiłem w ciepełku grzybki w 2l wody z 10dag cukru, przecierem pomidorowym (własnym) i 1,2g witaminy B12. Wkurzyły się na mnie i pieniły jak teściowa po weselu, więc mieszałem od czasu do czasu i solennie obiecywałem, że zasięgnę porady - i tak trafiłem tutaj. W krótkich abcugach wyczaiłem, że to wszystko nie tak, ale cóż - za teściową ciągną za odpowiedzialność jak dzwonnik na Rezurekcję, więc był mus udać się na pokupki. Kupiiłem 3 hydrometry (dwa wyskalowane na cukier, w g/l; jeden na alkohol, w % od 20 do 100), dwa... no nie wiem, jak to nazwać: cieniutka rureczka (kapilarna?) wychodząca z dna kieliszka dla krasnala, wzdłuż niej jest skala w procentach, od 0 do 25. Trzeba nalać kapkę do kielonka, poczekać aż kropelka dołem wyleci, postawić do góry nogami i odczytać procenty jak ciecz ustali się na jakimś poziomie. Myślę, że jest to punkt równowagi parcia cieczy w dół i oporu ruchu, determinowanego przez lepkość i napięcie powierzchniowe.
Pytanie 1: Żebym już więcej nie musiał Szacownego Grona zanudzać tym opisem - jak to zwać?
Kupiiłem też dwa termometry kuchenne z czujnikami w "szpicy" z nierdzewki i, na wszelki wypadek, 3 termopary, na miernik uniwersalny. Odczyty wszystkich sprawdziłem w wodzie destylowanej (topniejącym lodzie i wrzątku) i wódce sklepowej (czystej i rozrobionej 50/50) - może być, wyniki powtarzalne, z odchyłką max. 3,5%. Jedna termopara miała większe i nieproporcjonalne odchyłki, to wyciepałem.
Pojechałem do miasta, rozejrzałem się z tyłu za knajpami i znalazłem kilka wiader 25l po majonezie itp, ze szczelnymi pokrywkami. Mógłby to być ciekawy smak, ale na razie to wymyłem detergentem i odkaziłem sodą. Dziwnie na mnie patrzyli w sklepie, jak kupowałem ług, kwas solny i gumowe rękawice! Sprawdziłem teściową na słodycz - jak jej już się odechciało udawać, to ją podzieliłem na pół; jeden litr dokarmiłem i do lodówki a drugi - do roboty!
2.2. Pierwszy nastaw
Oczywiście cały czas czytałem i zamówiłem sobie odżywkę w proszku, która ponoć nie tylko wzmaga apetyt ale i wydolność, powiedzmy, rozrodczą. Czyli jakby insulina, enegetyk i spanish fly - w proszku! No dobra. Odmierzyłem 8l wody, zagotowałem, rozpuściłem 6kg cukru, dopełniłem do 21l, 200g węgla aktywowanego, wystudziłem do 20 stopni i wlałem ten litr teściowej. Hydrometr pokazuje 270g/l - jak trza. Dosypałem odżywkę (2g/l) i hajda! Po godzinie spieniło się i zaczęło bulgotać - znaczy, WE HAVE IGNITION! Pod wieczór zamknąłem i założyłem bulgotnicę - pyrkało ok. 40-45 razy na minutę. Temperatura otoczenia w granicach 20-22°C. Następnego dnia - to samo, w tym samym tempie. I trzeciego. Czwartego dnia rano - podejrzana cisza... Myślę sobie - ki czort, może to bzykanie je zmęczyło i muszą odpocząć? Ja też nie wiem, czy bym tyle dał radę. Albo nażarły się i jeszcze nie przetrawiły. Na wszelki wypadek, gdyby po prostu utajniły działalność, zmierzyłem poziom cukru - 220g/l. Ta wartość utrzymała się potem przez 3 dni, czyli - dupa! Wyciągnąłem resztę teściowej z hibernacji, poczekałem aż zacznie syczeć i chlust do wiadra. Dałem jej jeszcze odżywkę. I nic, poszło w zaparte. Po tygodniu zmierzyłem poziom cukru - 220g/l, alkoholu - 3-4% - i wystawiłem to wszystko na dwór, ku czyjejś radości, bo rano wiadro było prawie puste.
Pytanie 2: Tak naprawdę, to nie wiem, o co pytać. Ki czort? Teściowa zszamała kilo cukru i co ja z tego mam, po dwutygodniowej wizycie, poza półlitrem dla bydełka? No niby więcej niż zwykle, bo jednak łeb nie boli i nitrogliceryny nie trzeba było użyć, ale co za frrranca? Drożdże wystartowały, więc wiaderko, woda i cukier nie zaszkodziły. To co?! Pozostają tylko drożdże, ale w to ciężko mi uwierzyć.
2.3. Drugi nastaw
No i abarot, tylko z jedną zmianą - drożdże. Ciężko mi uwierzyć czy nie, ale kupiłem takie naukowe, z odżywką i wszystkim innym co jest im "do zbawienia niezbędnie potrzebne", w błyszczącej paczce i w ogóle. Firma Still Spirits, produkt Classic 8. Pisze na paczce, że 8kg zeżrą, no to dobra. Na forum doczytałem się , że hydrolizowany cukier jest lżej strawny, no to dobra - 8kg cukru + 8l wody + 78g kwasku cytrynowego + 75°C + 30 minut. Starczy? Musi! Dopełniłem do 22l, odżywki nie dodawałem, tylko węgla i bełtałem przez 15 minut wiertarką. Na paczce stoi, coby drożdże zadać w temperaturze 40°C - hmmm... No, ja nie wiem.... Oni pewnie w ten sposób duuuużo więcej sprzedają! Ja wystudziłem do 30, ale na wszelki wypadek owinąłem wiaderko pasem grzewczym (nie wiem, od czego on jest, ale sam pas ma ok. metra długości, trzyma temperaturę 32°C i nie ma termostatu czy regulacji) i podpinką od kurtki, co już dawno w Krainie Wiecznych Łowów.
Po godzinie nastaw wyglądał jak wrząca zupa, więc sobie spokojnie spanikowałem myśląc, że pas osiągnął Warp9, a tu nic - kubeł ciepły, ale nie za bardzo. Poleciałem po termometr - 30 stopni. Stwierdziłem, że mi starczy atrakcji na jeden dzień, nabiłem dekiel i... tu powinienem się zatrzymać. Ale zamiast pomyśleć, wsadziłem korek z bulgotnicą, z oczywistym rezultatem: najpierw dostałem wodą w ślip, a moment później trzask klosza Jedynej W Swoim Rodzaju Lampy o podłogę. Tak, to był korek. Siedziałem tak sobie (pozamiatawszy!) próbując zrekonstruować na podstawie fragmentarycznych wspomnień, co to takiego było: ptak, piorun kulisty, czy UFO/NOL gdy zobaczyłem, że Nadchodzi. Ach, ale jak niesamowicie korzystnie wyglądała! A i ta apaszka! Ten fantastyczny makijaż, co wygląda jak by go w ogóle nie było (bo nie było)! Na co usłyszałem: "CO zrobiłeś?!" i sobie momentalnie zdałem sprawę, że to ppo ppprostu mmusiał bbyć piorun kullisty przed tą burzą i tornadem, co dalej przede mną stoi. Dalej. I dalej...
Następne dwa dni ja i wiaderko błąkaliśmy się po świecie. I to wszystko bez nawet kropli rumu! (⇐cytata, ale nie z Tacyta). Po zaliczeniu (kolejnej, w TYM akurat mam już sporą wprawę) Canossy, udało się osiągnąć niejaki kompromis - piwnica. No wszystko dobrze, tylko tam kuchni nie ma! Ale dobrze, na razie do przodu, a potem cuś się wykumpinuje, w końcu nie będzie bez przerwy w domu siedzieć, nie?! A ile ja to czasu potrzebuję na kuchni: godzinkę czy dwie? Miłe złego początki, jak dziatwie wciąż powtarzam (bez widocznych efektów). Ale na razie to było miło.
Piątego dnia postanowiłem zaryzykować i (po demontażu lub opancerzeniu wszystkiego, co podlega uszkodzeniu lub zabrudzeniu przez nisko przelatujące UFO, er, znaczy, pioruny kuliste) wsadziłem korek z bulgotnicą. No i co? I nic! Jak nie ma pioruna kulistego, to nic się stanie. Zaproponowałem demonstrację, na co dostałem propozycję świeżego pioruna kulistego, ponoć jest jeden z moim imieniem, nazwiskiem i obiema granicznymi datami. Nad tym musiałem się zastanowić, dalej się zastanawiam. Nie wiem, czy to możliwe, i wolę w tej niewiedzy pozostać.
Ósmego dnia, nagle, przestało bulgotać. Nagle, tzn ja tam sobie siedzę i czytam forum, w rytmie 25-30 pyrknięć na minutę, a tu nagle - cisza. Czekam. Złożyłem książkę. I czekam. Wreszcie wstałem i sprawdziiłem szczelność naciskiem na dekiel: bul-bul! Szczelny... Znaczy - koniec. Dodałem odżywki i sprawdziłem poziom cukru - 80g/l. Dużo... Na smak słodkie i... u-hu! Kurcze, likier wyszedł! Sprawdziłem poziom alkoholu - 26% Nie do wiary... Jeszcze raz - to samo. Monopol pokazuje 38 (no, pewnie oszukali). Próbę smaku przeprowadziłem palcem, więc to nie ilość, lecz jakość odpowiada za ocenę. Ale potem sobie tak ze dwa czy trzy kusztyczki nalałem, czekając na efekty dodanej odżywki - w końcu to jeszcze jakieś dwa kilo cukru! Efektu nie było, to na drugi dzień (9) sklarowałem - na forum czytałem, że dobrze działają dwuskładnikowe preparaty, więc z drożdżami kupiłem "Turbo Clear" tej samej firmy. A teraz natychmiast zdecydowałem kupić więcej tych drożdży. Turbo Clear zadziałał dobrze (ale ja nie mam z czym porównać) - nie wyczyścił do imentu, ale prawie. Zlałem znad błotka do innego wiadra i odstawiłem do czasu, gdy będę mógł gotować - ale to w następnym rozdziale.
2.4. Trzeci nastaw
Ciągle idzie. Przygotowany tak jak poprzedni poza tym, że
Decyzja 2.: w poprzednim zostało ok. 2kg nieprzetrawionego cukru, więc tym razem dałem tylko 6kg - czy właściwa?
To było w ubiegłą niedzielę wieczorem, zawierał wtedy 275g/l. Od tamtej pory trzymam go w stałej wewnętrznej temperaturze 30-32°C, do wtorku rano zjechał do 140g/l, ale od tamtej pory prawie się nie rusza. Bulgocze (obecnie 16/min), ale przed chwilą zmierzyłem i było 105-110g/l i 23%. Minęło 120 godzin; w tym tempie dziewiątego dnia dalej będę tam miał 2kg cukru, który nie najlepiej wpływa na następny etap. Te dane wbrew pozorom NIE zgadzają się z poprzednią fermentacją:
2.4.1. Poprzednio z 6kg otrzymałem 5,72l obliczeniowego alkoholu; teraz - z 3,7kg mam 5,06l? Zaraz!... Co jest grane? To przecież niemożlliwe! Wyczytałem (nie tylko tu) że z 1kg można orientacyjnie otrzymać 0,5l
Pytanie 3: Czy coś źle zrozumiałem?
2.4.2. Nalałem tę samą ilość wody do bulgotnicy a mam dwukrotnie mniejszą prędkość procesu w jego połowie, niż wtedy pod koniec.
Czegoś ja tutaj nie czaję - do tego stopnia, że nie wiem o co pytać.
Dobra, idzie do kontroli, bo wnuczę przybyło zrobić "zdjęcia".
Opiszę trzy, z czego jedna jest dalej w toku - chyba...
2.1. Koło Wielkanocy bozia mnie pokarała pomysłem "a jakbym tak... W końcu nie święci..." itd. Za późnego Gierka, jak zaczęły być problemy z dostaniem chleba, piekło się w domu, a że o drożdże też było trudno, więc hodowałem sam, zamiast rybek. Kupiłem 100kg cukru (tego nie rozmnożę, a jeść nie woła) i 10dag drożdży (a to, to co innego!), nastawiłem w ciepełku grzybki w 2l wody z 10dag cukru, przecierem pomidorowym (własnym) i 1,2g witaminy B12. Wkurzyły się na mnie i pieniły jak teściowa po weselu, więc mieszałem od czasu do czasu i solennie obiecywałem, że zasięgnę porady - i tak trafiłem tutaj. W krótkich abcugach wyczaiłem, że to wszystko nie tak, ale cóż - za teściową ciągną za odpowiedzialność jak dzwonnik na Rezurekcję, więc był mus udać się na pokupki. Kupiiłem 3 hydrometry (dwa wyskalowane na cukier, w g/l; jeden na alkohol, w % od 20 do 100), dwa... no nie wiem, jak to nazwać: cieniutka rureczka (kapilarna?) wychodząca z dna kieliszka dla krasnala, wzdłuż niej jest skala w procentach, od 0 do 25. Trzeba nalać kapkę do kielonka, poczekać aż kropelka dołem wyleci, postawić do góry nogami i odczytać procenty jak ciecz ustali się na jakimś poziomie. Myślę, że jest to punkt równowagi parcia cieczy w dół i oporu ruchu, determinowanego przez lepkość i napięcie powierzchniowe.
Pytanie 1: Żebym już więcej nie musiał Szacownego Grona zanudzać tym opisem - jak to zwać?
Kupiiłem też dwa termometry kuchenne z czujnikami w "szpicy" z nierdzewki i, na wszelki wypadek, 3 termopary, na miernik uniwersalny. Odczyty wszystkich sprawdziłem w wodzie destylowanej (topniejącym lodzie i wrzątku) i wódce sklepowej (czystej i rozrobionej 50/50) - może być, wyniki powtarzalne, z odchyłką max. 3,5%. Jedna termopara miała większe i nieproporcjonalne odchyłki, to wyciepałem.
Pojechałem do miasta, rozejrzałem się z tyłu za knajpami i znalazłem kilka wiader 25l po majonezie itp, ze szczelnymi pokrywkami. Mógłby to być ciekawy smak, ale na razie to wymyłem detergentem i odkaziłem sodą. Dziwnie na mnie patrzyli w sklepie, jak kupowałem ług, kwas solny i gumowe rękawice! Sprawdziłem teściową na słodycz - jak jej już się odechciało udawać, to ją podzieliłem na pół; jeden litr dokarmiłem i do lodówki a drugi - do roboty!
2.2. Pierwszy nastaw
Oczywiście cały czas czytałem i zamówiłem sobie odżywkę w proszku, która ponoć nie tylko wzmaga apetyt ale i wydolność, powiedzmy, rozrodczą. Czyli jakby insulina, enegetyk i spanish fly - w proszku! No dobra. Odmierzyłem 8l wody, zagotowałem, rozpuściłem 6kg cukru, dopełniłem do 21l, 200g węgla aktywowanego, wystudziłem do 20 stopni i wlałem ten litr teściowej. Hydrometr pokazuje 270g/l - jak trza. Dosypałem odżywkę (2g/l) i hajda! Po godzinie spieniło się i zaczęło bulgotać - znaczy, WE HAVE IGNITION! Pod wieczór zamknąłem i założyłem bulgotnicę - pyrkało ok. 40-45 razy na minutę. Temperatura otoczenia w granicach 20-22°C. Następnego dnia - to samo, w tym samym tempie. I trzeciego. Czwartego dnia rano - podejrzana cisza... Myślę sobie - ki czort, może to bzykanie je zmęczyło i muszą odpocząć? Ja też nie wiem, czy bym tyle dał radę. Albo nażarły się i jeszcze nie przetrawiły. Na wszelki wypadek, gdyby po prostu utajniły działalność, zmierzyłem poziom cukru - 220g/l. Ta wartość utrzymała się potem przez 3 dni, czyli - dupa! Wyciągnąłem resztę teściowej z hibernacji, poczekałem aż zacznie syczeć i chlust do wiadra. Dałem jej jeszcze odżywkę. I nic, poszło w zaparte. Po tygodniu zmierzyłem poziom cukru - 220g/l, alkoholu - 3-4% - i wystawiłem to wszystko na dwór, ku czyjejś radości, bo rano wiadro było prawie puste.
Pytanie 2: Tak naprawdę, to nie wiem, o co pytać. Ki czort? Teściowa zszamała kilo cukru i co ja z tego mam, po dwutygodniowej wizycie, poza półlitrem dla bydełka? No niby więcej niż zwykle, bo jednak łeb nie boli i nitrogliceryny nie trzeba było użyć, ale co za frrranca? Drożdże wystartowały, więc wiaderko, woda i cukier nie zaszkodziły. To co?! Pozostają tylko drożdże, ale w to ciężko mi uwierzyć.
2.3. Drugi nastaw
No i abarot, tylko z jedną zmianą - drożdże. Ciężko mi uwierzyć czy nie, ale kupiłem takie naukowe, z odżywką i wszystkim innym co jest im "do zbawienia niezbędnie potrzebne", w błyszczącej paczce i w ogóle. Firma Still Spirits, produkt Classic 8. Pisze na paczce, że 8kg zeżrą, no to dobra. Na forum doczytałem się , że hydrolizowany cukier jest lżej strawny, no to dobra - 8kg cukru + 8l wody + 78g kwasku cytrynowego + 75°C + 30 minut. Starczy? Musi! Dopełniłem do 22l, odżywki nie dodawałem, tylko węgla i bełtałem przez 15 minut wiertarką. Na paczce stoi, coby drożdże zadać w temperaturze 40°C - hmmm... No, ja nie wiem.... Oni pewnie w ten sposób duuuużo więcej sprzedają! Ja wystudziłem do 30, ale na wszelki wypadek owinąłem wiaderko pasem grzewczym (nie wiem, od czego on jest, ale sam pas ma ok. metra długości, trzyma temperaturę 32°C i nie ma termostatu czy regulacji) i podpinką od kurtki, co już dawno w Krainie Wiecznych Łowów.
Po godzinie nastaw wyglądał jak wrząca zupa, więc sobie spokojnie spanikowałem myśląc, że pas osiągnął Warp9, a tu nic - kubeł ciepły, ale nie za bardzo. Poleciałem po termometr - 30 stopni. Stwierdziłem, że mi starczy atrakcji na jeden dzień, nabiłem dekiel i... tu powinienem się zatrzymać. Ale zamiast pomyśleć, wsadziłem korek z bulgotnicą, z oczywistym rezultatem: najpierw dostałem wodą w ślip, a moment później trzask klosza Jedynej W Swoim Rodzaju Lampy o podłogę. Tak, to był korek. Siedziałem tak sobie (pozamiatawszy!) próbując zrekonstruować na podstawie fragmentarycznych wspomnień, co to takiego było: ptak, piorun kulisty, czy UFO/NOL gdy zobaczyłem, że Nadchodzi. Ach, ale jak niesamowicie korzystnie wyglądała! A i ta apaszka! Ten fantastyczny makijaż, co wygląda jak by go w ogóle nie było (bo nie było)! Na co usłyszałem: "CO zrobiłeś?!" i sobie momentalnie zdałem sprawę, że to ppo ppprostu mmusiał bbyć piorun kullisty przed tą burzą i tornadem, co dalej przede mną stoi. Dalej. I dalej...
Następne dwa dni ja i wiaderko błąkaliśmy się po świecie. I to wszystko bez nawet kropli rumu! (⇐cytata, ale nie z Tacyta). Po zaliczeniu (kolejnej, w TYM akurat mam już sporą wprawę) Canossy, udało się osiągnąć niejaki kompromis - piwnica. No wszystko dobrze, tylko tam kuchni nie ma! Ale dobrze, na razie do przodu, a potem cuś się wykumpinuje, w końcu nie będzie bez przerwy w domu siedzieć, nie?! A ile ja to czasu potrzebuję na kuchni: godzinkę czy dwie? Miłe złego początki, jak dziatwie wciąż powtarzam (bez widocznych efektów). Ale na razie to było miło.
Piątego dnia postanowiłem zaryzykować i (po demontażu lub opancerzeniu wszystkiego, co podlega uszkodzeniu lub zabrudzeniu przez nisko przelatujące UFO, er, znaczy, pioruny kuliste) wsadziłem korek z bulgotnicą. No i co? I nic! Jak nie ma pioruna kulistego, to nic się stanie. Zaproponowałem demonstrację, na co dostałem propozycję świeżego pioruna kulistego, ponoć jest jeden z moim imieniem, nazwiskiem i obiema granicznymi datami. Nad tym musiałem się zastanowić, dalej się zastanawiam. Nie wiem, czy to możliwe, i wolę w tej niewiedzy pozostać.
Ósmego dnia, nagle, przestało bulgotać. Nagle, tzn ja tam sobie siedzę i czytam forum, w rytmie 25-30 pyrknięć na minutę, a tu nagle - cisza. Czekam. Złożyłem książkę. I czekam. Wreszcie wstałem i sprawdziiłem szczelność naciskiem na dekiel: bul-bul! Szczelny... Znaczy - koniec. Dodałem odżywki i sprawdziłem poziom cukru - 80g/l. Dużo... Na smak słodkie i... u-hu! Kurcze, likier wyszedł! Sprawdziłem poziom alkoholu - 26% Nie do wiary... Jeszcze raz - to samo. Monopol pokazuje 38 (no, pewnie oszukali). Próbę smaku przeprowadziłem palcem, więc to nie ilość, lecz jakość odpowiada za ocenę. Ale potem sobie tak ze dwa czy trzy kusztyczki nalałem, czekając na efekty dodanej odżywki - w końcu to jeszcze jakieś dwa kilo cukru! Efektu nie było, to na drugi dzień (9) sklarowałem - na forum czytałem, że dobrze działają dwuskładnikowe preparaty, więc z drożdżami kupiłem "Turbo Clear" tej samej firmy. A teraz natychmiast zdecydowałem kupić więcej tych drożdży. Turbo Clear zadziałał dobrze (ale ja nie mam z czym porównać) - nie wyczyścił do imentu, ale prawie. Zlałem znad błotka do innego wiadra i odstawiłem do czasu, gdy będę mógł gotować - ale to w następnym rozdziale.
2.4. Trzeci nastaw
Ciągle idzie. Przygotowany tak jak poprzedni poza tym, że
Decyzja 2.: w poprzednim zostało ok. 2kg nieprzetrawionego cukru, więc tym razem dałem tylko 6kg - czy właściwa?
To było w ubiegłą niedzielę wieczorem, zawierał wtedy 275g/l. Od tamtej pory trzymam go w stałej wewnętrznej temperaturze 30-32°C, do wtorku rano zjechał do 140g/l, ale od tamtej pory prawie się nie rusza. Bulgocze (obecnie 16/min), ale przed chwilą zmierzyłem i było 105-110g/l i 23%. Minęło 120 godzin; w tym tempie dziewiątego dnia dalej będę tam miał 2kg cukru, który nie najlepiej wpływa na następny etap. Te dane wbrew pozorom NIE zgadzają się z poprzednią fermentacją:
2.4.1. Poprzednio z 6kg otrzymałem 5,72l obliczeniowego alkoholu; teraz - z 3,7kg mam 5,06l? Zaraz!... Co jest grane? To przecież niemożlliwe! Wyczytałem (nie tylko tu) że z 1kg można orientacyjnie otrzymać 0,5l
Pytanie 3: Czy coś źle zrozumiałem?
2.4.2. Nalałem tę samą ilość wody do bulgotnicy a mam dwukrotnie mniejszą prędkość procesu w jego połowie, niż wtedy pod koniec.
Czegoś ja tutaj nie czaję - do tego stopnia, że nie wiem o co pytać.
Dobra, idzie do kontroli, bo wnuczę przybyło zrobić "zdjęcia".
-
- Posty: 7279
- Rejestracja: sobota, 23 paź 2010, 16:20
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Swój własny
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Polska południowa
- Podziękował: 397 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1691 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Eeech, to poczekamy jeszcze na te zdjęcia a potem (może trochę mniej kwiecistym językiem ) napiszemy jakie błędy popełniłeś
Na razie tylko jedna odpowiedź ;
Na razie tylko jedna odpowiedź ;
Tak - https://www.eurowin.pl/pl/p/Winomierz-kapilarny/224engine2 pisze:jak to nazwać: cieniutka rureczka (kapilarna?) wychodząca z dna kieliszka dla krasnala,
SPIRITUS FLAT UBI VULT
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
A, po prostu winomierz... No tak.
Ten post ma tylko jeden cel - zamieszczenie ilustracji. Myślę, że coś w tym nie wyjdzie, więc proszę o nieco cierpliwości.
1. papuga 2. wyjście z kotła 3. pokrywka od spodu, z częściowo już usuniętą uszczelką 4. kompletny gar 5. i to, co potem (krwią też) To wszystko jest z tak dupną rozdzielczością, że nie wiem, czy komu się uda co zobaczyć. Ale prosiem bardzo: a jak co nie tego, to opis jest w pierwszym moim poście.
Mam pytanie co do winomierza: w instrukcji, do której radius mnie podesłał pisze, żeby używać tylko do win wytrawnych, bo cukier przekłamuje wyniki. Czy ktoś wie jak? Z zerem wiedzy myślę sobie, że cukier podnosi lepkość, więc słup cieczy zatrzyma się wcześniej, czyli wyżej, więc pokaże wynik niższy od rzeczywistego.
Czy dobrze myślę?
Ten post ma tylko jeden cel - zamieszczenie ilustracji. Myślę, że coś w tym nie wyjdzie, więc proszę o nieco cierpliwości.
1. papuga 2. wyjście z kotła 3. pokrywka od spodu, z częściowo już usuniętą uszczelką 4. kompletny gar 5. i to, co potem (krwią też) To wszystko jest z tak dupną rozdzielczością, że nie wiem, czy komu się uda co zobaczyć. Ale prosiem bardzo: a jak co nie tego, to opis jest w pierwszym moim poście.
Mam pytanie co do winomierza: w instrukcji, do której radius mnie podesłał pisze, żeby używać tylko do win wytrawnych, bo cukier przekłamuje wyniki. Czy ktoś wie jak? Z zerem wiedzy myślę sobie, że cukier podnosi lepkość, więc słup cieczy zatrzyma się wcześniej, czyli wyżej, więc pokaże wynik niższy od rzeczywistego.
Czy dobrze myślę?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam, Tomek
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Tak sobie patrzę i widzę, że zdjęcia z miejsca zbrodni zostały przejrzane 37 razy - bez komentarza. Hm... to z podziwu czy przerażenia?
O trochę innych razach, sprawa nieco techniczna: Wadza pipsze, że są trzy moje posty - a jak byk widać, że są cztery (0525@1603, 0526@0748,0526@2206, 0527@1443), i to nawet bez niniejszego. Nie, żebym ja się targował, ale kwestionuję sens zaufania do systemu komputerowego który się ewidentnie myli o 33%. Im więcej postów napiszę, tym trudniej będzie takie błędy dostrzec, ale teraz jest to niezwykle łatwe do weryfikacji. Może warto byłoby zainteresować się jakie inne, mniej widoczne, przekłamania mają miejsce? Oczywiście ktoś z moim stażem nie ma wielkiej wiarygodności, ale w tej chwili jest to niezwykle prosto sprawdzić, bo na razie starczy palcy jednej renki...
Destylacje (wybuchowe, dlatego sprzęt na zdjęciach nie widnieje w całości!) mam nadzieję opisać jutro, tzn. za ok. 16-17 godzin (tzn. ok. 2200 GMT w poniedziałek 29 maja), wtedy też, jak zdołam, zaprezentuję wnioski i przemyślenia - zwłaszcza co do koniecznych zmian (czym mam zamiar zaoszczędzić wszystkim batowania zdechłej szkapy) i poproszę o opinie, krytycyzm i sugestie. Obiecuję solennie, że ze wszystkim będę się kłócił!
O trochę innych razach, sprawa nieco techniczna: Wadza pipsze, że są trzy moje posty - a jak byk widać, że są cztery (0525@1603, 0526@0748,0526@2206, 0527@1443), i to nawet bez niniejszego. Nie, żebym ja się targował, ale kwestionuję sens zaufania do systemu komputerowego który się ewidentnie myli o 33%. Im więcej postów napiszę, tym trudniej będzie takie błędy dostrzec, ale teraz jest to niezwykle łatwe do weryfikacji. Może warto byłoby zainteresować się jakie inne, mniej widoczne, przekłamania mają miejsce? Oczywiście ktoś z moim stażem nie ma wielkiej wiarygodności, ale w tej chwili jest to niezwykle prosto sprawdzić, bo na razie starczy palcy jednej renki...
Destylacje (wybuchowe, dlatego sprzęt na zdjęciach nie widnieje w całości!) mam nadzieję opisać jutro, tzn. za ok. 16-17 godzin (tzn. ok. 2200 GMT w poniedziałek 29 maja), wtedy też, jak zdołam, zaprezentuję wnioski i przemyślenia - zwłaszcza co do koniecznych zmian (czym mam zamiar zaoszczędzić wszystkim batowania zdechłej szkapy) i poproszę o opinie, krytycyzm i sugestie. Obiecuję solennie, że ze wszystkim będę się kłócił!
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 2373
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 629 razy
- Otrzymał podziękowanie: 581 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Natychmiast usuń ten zaworek. Dla bezpieczeństwa zawsze nasz sprzęt pracuje w układzie otwartym do atmosfery. Nie wiem czy zapoznałeś się ze spiral stilami kolegów. Moim zdaniem warto. Poszukaj w postach Wawaldka11 i w wyszukiwarce.engine2 pisze:
......... To jest chłodnica, jej dół wychodzi w wiaderka uszczelnionym otworem i kończy się zaworkiem, który jest tuż nad papugą w lewej części zlewozmywaka. ..........
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: zaworek
@Szlumf - za późno... Wieczorem dowiesz się, jak ja się o tym przekonałem. Dobitnie. W zarysach na pewno już wszyscy wiedzą, ale ja teraz wiem _dobitnie_ i ze szczegółami, dlaczego nie jest to dobry pomysł.
Ostatnio zmieniony wtorek, 30 maja 2017, 18:26 przez engine2, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam, Tomek
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - destylacja
czyli efekt oczekiwań, frustracji i poparzonych palcy
I to wszystko jeszcze zanim włączyłem palnik.
Tak nawiasem mówiąc, mam (z odzysku) inną pokrywkę z piękną, silikonową uszczelką, tylko za nic nie mogę gara do niej znaleźć. Ja się nie ma co się lubi, to się używa czerwonego silikonu (działa pod głowicami w silniku, to wytrzyma, nie?). Odciągnąłem syfonem wyczyszczony, zlany i odstały nastaw do gara, zaklajstrowałem pokrywkę, złapałem na klemy i odstawiłem na ok. 30 godzin. Po czym, gdy już byłem sam w domu, to huzia do kuchni. Instalacja budowana bez możliwości przymiarki "w naturze" nie do końca pasowała, to trzeba było to i owo przygiąć bez połamania, co zabrało ok godziny. Sprawdziłem obieg wody: OK. Poprzedniego wieczora sprawdziłem, że nastaw z przechylonego gara się nigdzie nie wylewał, nawet po podłączeniu +0,5atm na wylot par, te 10cm węża silikonowego, które kiedyś obiecałem wyjaśnić - oto ten moment. Otóż na początku gotowania nie puszczałem nic do rurki - póki nie przestało strasznie śmierdzieć. To uznałem za moment "zero". Potem podkręcałem palnik i palcami sprawdzałem, jak wysoko rurka (deflegmator) się nagrzewa po ok.10min. Po 40min rurka na samej górze była już gorąca (75°C), więc wyjąłem termometr, wstawiłem korek i po ok. 5 minutach zaczęło troszkę kapać coś paskudnego, co zbierałem do małych szklanek - no i wylewałem. Po ok. 180ml zaczęło mi odpowiadać (a jeszcze ani kropelki!), to podstawiłem papugę, słoik i wstawiłem procentomierz - i tu zdziwka, bo pokazał 85-86%. Pyrgałem go palcem, jakby się gdzie zaciął, ale on twardo wracał w to samo miejsce - płyn był chłodny. No ale dobra, toż płakać nie będę! Zmniejszyłem grzanie aż kapało ok. 2/s (113/min), pierwszy słoik zaczął się zapełniać po 2h14m. No i wtedy się dowiedziałem, dlaczego kranik na wylocie to nie jest wcale taka praktyczna rzecz.
Zaczęło się niewinnie - chciałem podstawić wyższy słoik. Nie chcąc ryzykować utraty urobku (wtedy 65-66% w papudze), zakręciłem kranik - na moment! Ten właśnie moment obrał sobie na wizytę kolejny piorun kulisty. Najpierw łupło i zaczął się świst. Ja nie wiem, o co biega, ale trza mieć zasady, nie? No to złapałem ten litr świeżego i ostrożnie, bo on jeszcze bez pokrywki,, wyniosłem w bezpieczne miejsce. A tu cały czas świszczy, jak jaki kibol cholerny. Co sie stało? ten piorun, chcąc mnie sprowokować, ukradł ten kołek, co to zamiast termometra. Mówie ukradł, bo go do tej pory nie znalazłem, tylko fragmenty talerza, co tam wisiał w okolicy. Ale nic to, trzeba zlikwidować straty półproduktu - czego dokonałem zaciskając klemą zapasową uszczelkę od ekspresu do kawy na pozostałym po kołku otworze, kranik wyleciał mi ze łba... Ale nie miałem czasu się nad czymkolwiek zastanowić, bo pokrywka podskoczyła, z oczywistym rezultatem - wrzący syrop na kuchni i w okolicach. Oj, karmelki! Tylko badziewne jakieś... Złapałem klemą (miałem 4 przygotowane na taką ewentualność), ale wtedy walnęło w innym miejscu obwodu. Złapałem pozostałymi dwiema - no i wtedy kranik p....ął w talerze na suszarce po drugiej stronie zlewozmywaka (odsunąłem daleko, ale nie wystarczająco). No i wtedy sytuacja się skończyła. Późniejszymi następstwami nie będę Was nudził, ale mam jeden wniosek - kranik jest bardzo praktyczny, pod warunkiem że się nie popełnia błędów.
Kontynuowałem, procent cały czas spadał, zbierałem do 18% (od ~40 - początek smrodku - to na następny raz), resztę wylałem. Przy wszystkich stratach mam teraz ~850ml 70%, ~1200ml 60%, ~1600ml 45% (regulowałem moc 60% pozostałymi dwoma roztworami). Wyszło nieźle jak na pierwszy raz, gorsze (niż ten początkowy) kupowałem. Te 5m rurki 0,5" przydało się.
Wnioski: zaworek - j.w.;
termometr nie ma sensu, palcami czuć;
potrzebna lepsza regulacja temperatury w garze
czerwony silikon (ten od silnika) cholernie ciężko się (czysto) zdejmuje
zaschnięty syrop wszędzie wejdzie... ale przynajmniej się nie pali!
Pytania (co do samego procesu, bo inne są gdzie indziej): czy nie miałoby sensu ocieplić rurki? (szybszy wzrost temperatury);
czy nie miałoby sensu zacząć grzać "na chama" i potem tylko zmniejszyć tempo odbioru, co i tak zrobiłem? (ten sam cel);
A teraz przygotowuję się na odpowiedzi na pytania, których w nieświadomości nie zadałem. Mam nadzieję, że ulepszą one moje podejście do tematu - no i BHP...
I to wszystko jeszcze zanim włączyłem palnik.
Tak nawiasem mówiąc, mam (z odzysku) inną pokrywkę z piękną, silikonową uszczelką, tylko za nic nie mogę gara do niej znaleźć. Ja się nie ma co się lubi, to się używa czerwonego silikonu (działa pod głowicami w silniku, to wytrzyma, nie?). Odciągnąłem syfonem wyczyszczony, zlany i odstały nastaw do gara, zaklajstrowałem pokrywkę, złapałem na klemy i odstawiłem na ok. 30 godzin. Po czym, gdy już byłem sam w domu, to huzia do kuchni. Instalacja budowana bez możliwości przymiarki "w naturze" nie do końca pasowała, to trzeba było to i owo przygiąć bez połamania, co zabrało ok godziny. Sprawdziłem obieg wody: OK. Poprzedniego wieczora sprawdziłem, że nastaw z przechylonego gara się nigdzie nie wylewał, nawet po podłączeniu +0,5atm na wylot par, te 10cm węża silikonowego, które kiedyś obiecałem wyjaśnić - oto ten moment. Otóż na początku gotowania nie puszczałem nic do rurki - póki nie przestało strasznie śmierdzieć. To uznałem za moment "zero". Potem podkręcałem palnik i palcami sprawdzałem, jak wysoko rurka (deflegmator) się nagrzewa po ok.10min. Po 40min rurka na samej górze była już gorąca (75°C), więc wyjąłem termometr, wstawiłem korek i po ok. 5 minutach zaczęło troszkę kapać coś paskudnego, co zbierałem do małych szklanek - no i wylewałem. Po ok. 180ml zaczęło mi odpowiadać (a jeszcze ani kropelki!), to podstawiłem papugę, słoik i wstawiłem procentomierz - i tu zdziwka, bo pokazał 85-86%. Pyrgałem go palcem, jakby się gdzie zaciął, ale on twardo wracał w to samo miejsce - płyn był chłodny. No ale dobra, toż płakać nie będę! Zmniejszyłem grzanie aż kapało ok. 2/s (113/min), pierwszy słoik zaczął się zapełniać po 2h14m. No i wtedy się dowiedziałem, dlaczego kranik na wylocie to nie jest wcale taka praktyczna rzecz.
Zaczęło się niewinnie - chciałem podstawić wyższy słoik. Nie chcąc ryzykować utraty urobku (wtedy 65-66% w papudze), zakręciłem kranik - na moment! Ten właśnie moment obrał sobie na wizytę kolejny piorun kulisty. Najpierw łupło i zaczął się świst. Ja nie wiem, o co biega, ale trza mieć zasady, nie? No to złapałem ten litr świeżego i ostrożnie, bo on jeszcze bez pokrywki,, wyniosłem w bezpieczne miejsce. A tu cały czas świszczy, jak jaki kibol cholerny. Co sie stało? ten piorun, chcąc mnie sprowokować, ukradł ten kołek, co to zamiast termometra. Mówie ukradł, bo go do tej pory nie znalazłem, tylko fragmenty talerza, co tam wisiał w okolicy. Ale nic to, trzeba zlikwidować straty półproduktu - czego dokonałem zaciskając klemą zapasową uszczelkę od ekspresu do kawy na pozostałym po kołku otworze, kranik wyleciał mi ze łba... Ale nie miałem czasu się nad czymkolwiek zastanowić, bo pokrywka podskoczyła, z oczywistym rezultatem - wrzący syrop na kuchni i w okolicach. Oj, karmelki! Tylko badziewne jakieś... Złapałem klemą (miałem 4 przygotowane na taką ewentualność), ale wtedy walnęło w innym miejscu obwodu. Złapałem pozostałymi dwiema - no i wtedy kranik p....ął w talerze na suszarce po drugiej stronie zlewozmywaka (odsunąłem daleko, ale nie wystarczająco). No i wtedy sytuacja się skończyła. Późniejszymi następstwami nie będę Was nudził, ale mam jeden wniosek - kranik jest bardzo praktyczny, pod warunkiem że się nie popełnia błędów.
Kontynuowałem, procent cały czas spadał, zbierałem do 18% (od ~40 - początek smrodku - to na następny raz), resztę wylałem. Przy wszystkich stratach mam teraz ~850ml 70%, ~1200ml 60%, ~1600ml 45% (regulowałem moc 60% pozostałymi dwoma roztworami). Wyszło nieźle jak na pierwszy raz, gorsze (niż ten początkowy) kupowałem. Te 5m rurki 0,5" przydało się.
Wnioski: zaworek - j.w.;
termometr nie ma sensu, palcami czuć;
potrzebna lepsza regulacja temperatury w garze
czerwony silikon (ten od silnika) cholernie ciężko się (czysto) zdejmuje
zaschnięty syrop wszędzie wejdzie... ale przynajmniej się nie pali!
Pytania (co do samego procesu, bo inne są gdzie indziej): czy nie miałoby sensu ocieplić rurki? (szybszy wzrost temperatury);
czy nie miałoby sensu zacząć grzać "na chama" i potem tylko zmniejszyć tempo odbioru, co i tak zrobiłem? (ten sam cel);
A teraz przygotowuję się na odpowiedzi na pytania, których w nieświadomości nie zadałem. Mam nadzieję, że ulepszą one moje podejście do tematu - no i BHP...
Pozdrawiam, Tomek
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Przygotowania do drugiego kroku
Jeszcze mi się to wszystko nie ułożyło, ale na razie mam takie (wreszcie konkretne) pytania:
1. sądząc po tym, że woda z mojej chłodnicy wypływała z temp. ok.60-65 stopni (nie mierzyłem przepływu ale i nie żałowałem), przepuszczam opary za szybko - co potwierdza jakość produktu. Urobek był chłodny (20-22°C), no ale w końcu po pobycie w ~4,5m ćwierćcalowej cienkiej miedzianej rurki zanurzonej w zimnej (na dole, czyli na końcu) wodzie nie ma się co dziwić. Czy ma sens zwolnienie "produkcji"?
2. Przypominam, że górny koniec deflegmatora jest najwyższym punktem instalacji i jest tam otwór na termometr. Czy ma sens ten termometr? Myślałem że nie, ale poczytawszy trochę nie jestem teraz pewien - czy można na podstawie jego wskazań wiedzieć kiedy do chłodnicy zaczyna płynąć serce a kiedy pogony? Opinie zdają się być rozbieżne.
3. Powtarzam pytanie już zadane: czy jest słusznym założenie, że nie ma się co brać za smaczki póki nie umiem zrobić czystego?
Pytam, bo nadchodzi pierwsza sobota miesiąca, czyli Jej klub brydżowy (~40km), czyli mój dostęp do kuchni. Trzeci nastaw właśnie zacząłem klarować (doszedł, cholera, tylko do 95g/l, ale to odmienny temat), chcę tę parę dni wykorzystać na ewentualne przeróbki/ulepszenia, żeby przynajmniej uchronić się przed piorunami kulistymi...
Nigdy nie słyszałem nazwy "spiral still". No i poszukałem, i znalazłem. Czyli to jest to, co mam, tylko z wodnym, a nie powietrznym chłodzeniem. Dziękuję jeszcze raz! Znalazłem wiele ciekawych informacji - tak, miałeś rację, kolega wawaldek11 dobrze daje, a i Ty niezgorzej!Szlumf pisze:
(...) Nie wiem czy zapoznałeś się ze spiral stilami kolegów. Moim zdaniem warto. Poszukaj w postach Wawaldka11 i w wyszukiwarce.
Jeszcze mi się to wszystko nie ułożyło, ale na razie mam takie (wreszcie konkretne) pytania:
1. sądząc po tym, że woda z mojej chłodnicy wypływała z temp. ok.60-65 stopni (nie mierzyłem przepływu ale i nie żałowałem), przepuszczam opary za szybko - co potwierdza jakość produktu. Urobek był chłodny (20-22°C), no ale w końcu po pobycie w ~4,5m ćwierćcalowej cienkiej miedzianej rurki zanurzonej w zimnej (na dole, czyli na końcu) wodzie nie ma się co dziwić. Czy ma sens zwolnienie "produkcji"?
2. Przypominam, że górny koniec deflegmatora jest najwyższym punktem instalacji i jest tam otwór na termometr. Czy ma sens ten termometr? Myślałem że nie, ale poczytawszy trochę nie jestem teraz pewien - czy można na podstawie jego wskazań wiedzieć kiedy do chłodnicy zaczyna płynąć serce a kiedy pogony? Opinie zdają się być rozbieżne.
3. Powtarzam pytanie już zadane: czy jest słusznym założenie, że nie ma się co brać za smaczki póki nie umiem zrobić czystego?
Pytam, bo nadchodzi pierwsza sobota miesiąca, czyli Jej klub brydżowy (~40km), czyli mój dostęp do kuchni. Trzeci nastaw właśnie zacząłem klarować (doszedł, cholera, tylko do 95g/l, ale to odmienny temat), chcę tę parę dni wykorzystać na ewentualne przeróbki/ulepszenia, żeby przynajmniej uchronić się przed piorunami kulistymi...
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 2890
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Grubą pionową rurę wypełnij chociażby zmywakami i przy słabym grzaniu uzyskasz ponad 90%.
Czyli zwolnienie ma sens.
Myślę, że z niechęci do czytania rozwlekłego tekstu i kiepskich fotek. Ja tak mamengine2 pisze:Tak sobie patrzę i widzę, że zdjęcia z miejsca zbrodni zostały przejrzane 37 razy - bez komentarza. Hm... to z podziwu czy przerażenia?
Temperatura destylatu - wydajność chłodnicy nie ma wpływu na jego jakość. Chłodnica dobrze skrapla wszystko co do niej dotrze. Chcąc podnieść jakość trzeba do chłodnicy dostarczyć czystsze pary. Jeśli nadal używasz te zwoje rurki Cu, to ustaw je tak, aby skroplona flegma mogła swobodnie spływać do kotła . To będzie Twój deflegmator. To chyba przejrzałeś: http://alkohole-domowe.com/forum/the-sp ... till#p8462Urobek był chłodny (20-22°C), no ale w końcu po pobycie w ~4,5m ćwierćcalowej cienkiej miedzianej rurki zanurzonej w zimnej (na dole, czyli na końcu) wodzie nie ma się co dziwić. Czy ma sens zwolnienie "produkcji"?
Grubą pionową rurę wypełnij chociażby zmywakami i przy słabym grzaniu uzyskasz ponad 90%.
Czyli zwolnienie ma sens.
Próbuj ze smaczkami, bo uzyskać naprawdę czysty destylat na takim sprzęcie, to nie lada wyzwanie i dużo czasuczy jest słusznym założenie, że nie ma się co brać za smaczki póki nie umiem zrobić czystego?
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
A fotki? To wnuk robił, ale to nie jego wina, tylko zmniejszania do 200kB. Bo były nawet, nawet; dalej je mam.
Krytycyzm przyjmuje - tekst jest rozwlekły bo jako laik nie wiem co ma znaczenie a co nie. Prosząc o pomoc chcę ją Wam umożliwić podając mnóstwo (najpewniej nieistotnych) szczegółów. Humor miał tu ulżyć w czytaniu...wawaldek11 pisze:Myślę, że z niechęci do czytania rozwlekłego tekstu i kiepskich fotek. Ja tak mamengine2 pisze:Tak sobie patrzę i widzę, że zdjęcia z miejsca zbrodni zostały przejrzane 37 razy - bez komentarza. Hm... to z podziwu czy przerażenia?
A fotki? To wnuk robił, ale to nie jego wina, tylko zmniejszania do 200kB. Bo były nawet, nawet; dalej je mam.
Napisałem niejasno Chodziło o to, że wtedy sądziłem, że (chłodny destylat) + (2 krople/s) = odpowiednio powolny proces. kol. Szlumf podał mi nazwę "spiral still" - i Ciebie Teraz wiem więcej!wawaldek11 pisze:Temperatura destylatu - wydajność chłodnicy nie ma wpływu (...)engine2 pisze:Urobek był chłodny (20-22°C), no ale w końcu (...)
Taki właśnie był mój zamysł, nawet tej nazwy użyłem zanim mi powiedziano, że nic nowego nie wymyśliłem. Co do szczegółów: wczoraj wieczorem znalazłem 7-letni tok kol. Zygmunta o "S.S.", ale obrazki z niego zniknęły więc nie mam jak oszacować właściwego wzniosu. Przypominam: u mnie jest to (skrajnie) ∅80/skok 15 cm, czyli wznios/spadek 6%. W ramach sprawdzianu wlałem, w pozycji roboczej, 100ml na szczycie a na dole odebrałem 97. Za mały? Bałbym się skracać rurkę (5m), a bez tego na zwiększenie skoku brak miejsca.wawaldek11 pisze:(...) to ustaw je tak, aby skroplona flegma mogła swobodnie spływać do kotła . To będzie Twój deflegmator.
Tak, razem z odnośnikami.wawaldek11 pisze:To chyba przejrzałeś: http://alkohole-domowe.com/forum/the-sp ... till#p8462
Kolumna dla ubogich... Niech ta! Zmywaki już kupiłem i moczę w wodzie z kwaskiem cytrynowym i octem coby ocenić, czy zaiste nierdzewne. O procenta nie chodzi mi tak bardzo jak o czystość, ale jak rozumiem jest w to pewnym stopniu współzależne. Co do zmywaków - "gruba pionowa rura" to jedynie 15cm ∅39; jak je "rozczochram" to pewnie wejdzie ich tam 4-5. Przy polecanej maksymalnej gęstości 300g/l (acz u kol. Szlumfa znalazłem 320g/l) wejdą 3, 55g w sumie, ale to tak mało...wawaldek11 pisze:Grubą pionową rurę wypełnij chociażby zmywakami i przy słabym grzaniu uzyskasz ponad 90%.
Czyli zwolnienie ma sens.
No to nawet nie wiesz, jak mnie właśnie podkręciłeś ...wawaldek11 pisze:Próbuj ze smaczkami, bo uzyskać naprawdę czysty destylat na takim sprzęcie, to nie lada wyzwanie i dużo czasuengine2 pisze:czy jest słusznym założenie, że nie ma się co brać za smaczki póki nie umiem zrobić czystego?
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 5368
- Rejestracja: czwartek, 7 maja 2009, 12:55
- Podziękował: 39 razy
- Otrzymał podziękowanie: 662 razy
- Kontakt:
Re: engine2 - pierwsze kroki
Taki test jest niemiarodajny, bo ani octu, ani kwasu w procesie destylacji one nie ujrzą. Wymocz je w nastawie i/lub destylacie, nawet ciepłym. Rozliczne chromatogramy, nawet te dostępne na forum, wskazują, że nawet kiepski zmywak nic od siebie nie odda do produktu. Najgorsze są zmywaki powlekane np. miedzią i sprzedawane jako "zmywaki miedziane"- te zwyczajnie po dwóch razach rdzewieją. Dla domowego użytkownika najłatwiej dostępne są polecane zmywaki Lidlowskie, sprawdzone na forum tysiące razy.Zmywaki już kupiłem i moczę w wodzie z kwaskiem cytrynowym i octem coby ocenić, czy zaiste nierdzewne.
www.destylatorymiedziane.pl
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
{Mam wrażenie, że ktoś odrzuca redagowane przeze mnie moje wypowiedzi, jako duble. A, to "piszemy po polskish". Dla jasności - ten "post" jest [flash=]TYLKO [/flash]przeredagowany, z "extra" informacjami}
Oj, zrobiło się ciasno... Muszę się nauczyć zostawiać innym miejsce.
@seneka25 Słyszałem, że czarna fasola pomaga... A jak nie, to tylko stoicki spokój, po Seneca Minor. Oczywiście, że się nie gniewam - nie tylko jako nowicjusz. Uczciwa opinia jest warta swej wagi w perłach, a uzasadnienie ma Kolega powyżej...
Już przestaję!
Kol. @Zygmunt, pamięta może kolega jaki był wznios czyli skok/obwód kolegi spirali zrobionej (na moje urodziny?) 4 lutego 2010? U mnie miejscami jest tylko 6% i jest obawa, że flegma ma trudny powrót przez te 5m - a kolegi obrazki znikły. Ja się obawiałem "pompowania" flegmy w ledwie półcalowej rurce, dlatego taki mały wznios - ale z przyjemnością dowiem się, że bezzasadnie.
Oj, zrobiło się ciasno... Muszę się nauczyć zostawiać innym miejsce.
@seneka25 Słyszałem, że czarna fasola pomaga... A jak nie, to tylko stoicki spokój, po Seneca Minor. Oczywiście, że się nie gniewam - nie tylko jako nowicjusz. Uczciwa opinia jest warta swej wagi w perłach, a uzasadnienie ma Kolega powyżej...
Już przestaję!
Chodzi mi dziś tylko o ocenę kwasoodporności.Zygmunt pisze:Taki test jest niemiarodajny, bo ani octu, ani kwasu w procesie destylacji one nie ujrzą.
Jutro wieczorem, jak się nastaw bardziej sklaruje, wleję trochę do malutkiego słoiczka, wrzucę kawałek i będę grzał przez parę godzin. Tak, zdaję sobie sprawę, że nie tylko temperatura, ale przede wszystkim obecność tlenu wzmaga utlenianie: słoiczek będzie stał na trzęsionce do farb modelarskich (silniczek + mimośród), otwarty.Zygmunt pisze:Wymocz je w nastawie i/lub destylacie, nawet ciepłym.
A, to BARDZO dziękuję! Ale i tak spróbuję...Zygmunt pisze:Rozliczne chromatogramy, nawet te dostępne na forum, wskazują, że nawet kiepski zmywak nic od siebie nie odda do produktu.
Tyle że dla mnie to wyprawa, parę tysięcy km...Zygmunt pisze: (...) najłatwiej dostępne są polecane zmywaki Lidlowskie (...)
Kol. @Zygmunt, pamięta może kolega jaki był wznios czyli skok/obwód kolegi spirali zrobionej (na moje urodziny?) 4 lutego 2010? U mnie miejscami jest tylko 6% i jest obawa, że flegma ma trudny powrót przez te 5m - a kolegi obrazki znikły. Ja się obawiałem "pompowania" flegmy w ledwie półcalowej rurce, dlatego taki mały wznios - ale z przyjemnością dowiem się, że bezzasadnie.
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 951
- Rejestracja: środa, 30 mar 2016, 18:43
- Podziękował: 9 razy
- Otrzymał podziękowanie: 134 razy
-
- Posty: 2890
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Wznios nie jest aż taki istotny - ważne aby nie było syfonu - jak flegma będzie miala pod górkę, to będziesz miał niestabilną pracę, prychanie. Większa średnica rurki ułatwia zadanie - ja np. mam rurkę chyba 22mm, a chłodnicę z 10 mm.
Aby zachować równe odstępy zrobiłem w trzech listewkach skręconych razem nacięcia na rurkę. Zamocowałem je co 120° i w miarę zapewniają mi jednakowy spadek - bo to chłodnica. Przy średnicy 800mm trudniej zachować stabilność i sztywność konstrukcji - użyłbym z sześciu listew.
Na Twoim miejscu darowałbym te testy. Po kilku procesach zobaczysz czy zmywaki nadają się do hobby. Nawet jeśli nie, to i tak do destylatu nic się nie dostanie - flegma spływa do kotła.engine2 pisze: Jutro wieczorem, jak się nastaw bardziej sklaruje, wleję trochę do malutkiego słoiczka, wrzucę kawałek i będę grzał przez parę godzin. Tak, zdaję sobie sprawę, że nie tylko temperatura, ale przede wszystkim obecność tlenu wzmaga utlenianie: słoiczek będzie stał na trzęsionce do farb modelarskich (silniczek + mimośród), otwarty.
Wznios nie jest aż taki istotny - ważne aby nie było syfonu - jak flegma będzie miala pod górkę, to będziesz miał niestabilną pracę, prychanie. Większa średnica rurki ułatwia zadanie - ja np. mam rurkę chyba 22mm, a chłodnicę z 10 mm.
Aby zachować równe odstępy zrobiłem w trzech listewkach skręconych razem nacięcia na rurkę. Zamocowałem je co 120° i w miarę zapewniają mi jednakowy spadek - bo to chłodnica. Przy średnicy 800mm trudniej zachować stabilność i sztywność konstrukcji - użyłbym z sześciu listew.
Pozdrawiam,
Waldek
Waldek
-
- Posty: 5368
- Rejestracja: czwartek, 7 maja 2009, 12:55
- Podziękował: 39 razy
- Otrzymał podziękowanie: 662 razy
- Kontakt:
Re: engine2 - pierwsze kroki
Absolutnie nie, to było działanie praktycznie losowe:) Skoro 1,5m/ stronę, to podejrzewam parę zwoi na odwróconym stożku o podstawie fi 30-40cm. A skok? Pewnie 5 do 10 cm... Cholera wi, jak zacznie Ci zalewać to sobie rozsuniesz, żaden problem.Kol. @Zygmunt, pamięta może kolega jaki był wznios czyli skok/obwód kolegi spirali zrobionej (na moje urodziny?) 4 lutego 2010?
www.destylatorymiedziane.pl
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
"Zwykle jest tak, że im bardziej wóda śmierdzi drożdżami, pogonami i syfem, tym bardziej producent zasłania się "tradycją", "pracą w gorzelni" albo "dziadkiem bimbrownikiem"
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Spróbuję odpowiedzieć wszystkim po kolei:
Ponieważ sobota już niedługo, muszę zacząć wybierać - i doceniam przy tym że mnie wszyscy uspokajacie, że wszystko będzie OK. Oto decyzje przedstawione do oceny:
1. Moc grzania musi być ledwie wystarczająca by dopchnąć opary do góry deflegmatora. Poprzednio myślałem, że tak zrobiłem, ale nie
2. Potrzebny jest termometr w pokrywce od gara, do badania temperatury par wpadających do deflegmatora i oceny zawartości gara
3. Dalej będę zaczynał z ODłączonym deflegmatorem, żeby ten najgorszy syf do niego nie wpadał; tym razem nie zaciągnę zacisku gdy smród przejdzie
4. 2 krople/s to o wiele za szybko; tylko jak leci >90% to znaczy, że jest odpowiednio wolno
5. Zbudować/kupić regulator mocy, taki od naprawdę mało%
6. Trzeci nastaw jest już w połowie (górnej) sklarowany, jutro syfonem go do gara i gar silikonem uszczelnić - tak jak wtedy
7. lepsze ściski do pokrywki... nie mają prawa puścić!
Owocnego dnia, ja "idem spatki".
Z Wielkiej Litery, to na pierwsiejsym, hamrykańskym.robert4you pisze:Te wielkie jeziora to na jakim kontynencie ?
Ale widzisz, ja do soboty po południu i tak nie mam co robić...wawaldek11 pisze: (...)zobaczysz czy zmywaki nadają się do hobby. (...)
No ale ja CHCĘ, coby ona miała pod górkę, inaczej będzie mi lecieć do chłodnicy, tak jak (jak myślę) ostatnim razem. Przy czym tak; jak będzie miała za bardzo pod górkę, to zacznie prychać (pompować wg. mnie), co też niedobrze. Dlatego próbuję podeprzeć się czyimś doświadczeniem co do zakresu dopuszczalnych wartości wzniosu. Zdjęcia które na razie udało mi się znaleźć nie są, z takich czy innych względów, bardzo pomocne.wawaldek11 pisze: (...) jak flegma będzie miala pod górkę, to będziesz miał niestabilną pracę, prychanie (...)
No to tak jak ja, tylko ja w równych odstępach (przesuniętych o ⅓ skoku) biłem gwoździe, a rurkę przyczepiałem do nich miękkim drutem. A trzy nogi nigdy nie będą się gibać.wawaldek11 pisze: Aby zachować równe odstępy zrobiłem w trzech listewkach (...)
Rozsunięcie nie jest problemem; jest nim znalezienie cieśli który w tri miga dach podniesie, jak bedzie trza... Nie te lata!Zygmunt pisze: (...) to sobie rozsuniesz, żaden problem
Ponieważ sobota już niedługo, muszę zacząć wybierać - i doceniam przy tym że mnie wszyscy uspokajacie, że wszystko będzie OK. Oto decyzje przedstawione do oceny:
1. Moc grzania musi być ledwie wystarczająca by dopchnąć opary do góry deflegmatora. Poprzednio myślałem, że tak zrobiłem, ale nie
2. Potrzebny jest termometr w pokrywce od gara, do badania temperatury par wpadających do deflegmatora i oceny zawartości gara
3. Dalej będę zaczynał z ODłączonym deflegmatorem, żeby ten najgorszy syf do niego nie wpadał; tym razem nie zaciągnę zacisku gdy smród przejdzie
4. 2 krople/s to o wiele za szybko; tylko jak leci >90% to znaczy, że jest odpowiednio wolno
5. Zbudować/kupić regulator mocy, taki od naprawdę mało%
6. Trzeci nastaw jest już w połowie (górnej) sklarowany, jutro syfonem go do gara i gar silikonem uszczelnić - tak jak wtedy
7. lepsze ściski do pokrywki... nie mają prawa puścić!
Owocnego dnia, ja "idem spatki".
Pozdrawiam, Tomek
-
- Posty: 2373
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 629 razy
- Otrzymał podziękowanie: 581 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Kup ścisk do ramek kanałów wentylacyjnych. U mnie dobrze się sprawuje.
Zrób porządną, wielorazową uszczelkę do gara.
Jedna warstwa foli strech na rant gara. Na pokrywkę silikon. Najlepiej z atestem do spożywki. Na silikon dookoła wężyk silikonowy raz albo dwa w zależności od rantu gara. Wężyk dla sprężystości. I uszczelnij (zalep) końce. Pod wpływem ciepła powietrze w wężyku zwiększy objętość i doszczelni układ. Na wężyk znowu silikon. Pokrywa na gar i lekko docisnąć ale z wyczuciem. Silikon nie klei się do strecha więc po zastygnięciu spokojnie zdejmiesz pokrywę. Jak chcesz by silikon lepiej trzymał do pokrywy to zastosuj podkład. Ja używam http://sklep.smary.elub.pl/produkt/DC-1 ... 00ml-clear.
Zrób porządną, wielorazową uszczelkę do gara.
Jedna warstwa foli strech na rant gara. Na pokrywkę silikon. Najlepiej z atestem do spożywki. Na silikon dookoła wężyk silikonowy raz albo dwa w zależności od rantu gara. Wężyk dla sprężystości. I uszczelnij (zalep) końce. Pod wpływem ciepła powietrze w wężyku zwiększy objętość i doszczelni układ. Na wężyk znowu silikon. Pokrywa na gar i lekko docisnąć ale z wyczuciem. Silikon nie klei się do strecha więc po zastygnięciu spokojnie zdejmiesz pokrywę. Jak chcesz by silikon lepiej trzymał do pokrywy to zastosuj podkład. Ja używam http://sklep.smary.elub.pl/produkt/DC-1 ... 00ml-clear.
-
- Posty: 2890
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 161 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
Autor tematu - Posty: 25
- Rejestracja: czwartek, 13 kwie 2017, 21:03
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Status Alkoholowy: Student Bimbrologii
- Lokalizacja: nad Wielkimi Jeziorami
- Podziękował: 10 razy
Re: engine2 - pierwsze kroki
Super sposób, tylko ja z tym wężykiem coś nie czuję. Instynktownie wiem, że to musi działać, choć nie wiem, jak. ;(
Spróbowałem (na sucho) tak: ,
ale cienki był za mało sprężysty, zaś gruby za bardzo się "bołdził" po wewnętrznej stronie garnka
wawaldek11 pisze:
engine2 - może te fotki - o ile ich nie widziałeś - coś pomogą.
Pomogły gdy na nie wczoraj patrzyłem, bo wznios masz mniejszy nawet niż ja - co daje mi nadzieję. Domyślnie: "wersja II" jest późniejsza? Frapuje mnie, że stoi to wszystko na odizolowanej kolumnie, jest takie króciutkie a koledze jednak nie zalewa. A mi tak!
Pozdrawiam, Tomek
Każde słowo rozumiem, ale wszystkie na raz - ni cholery. O czym kolega mówi? To nie jest krytycyzm, to stwierdzenie kompletnego niezrozumienia!Szlumf pisze:Kup ścisk do ramek kanałów wentylacyjnych.
Tak! O, tak! Tak, tak, tak! Zanim zaczniemy: może szkic tego, co jest uszczelniane? (Pszem sie nie czepiać wymiarowania!)Szlumf pisze:Zrób porządną, wielorazową uszczelkę do gara.
Do tej pory wszystko jasne, acz zamiast folii użyłem po prostu oliwy, i tak do zmycia po zaschnięciu silikonu. To teraz mamy tak: I tu się zaczynają schody:Szlumf pisze:Jedna warstwa foli strech na rant gara. Na pokrywkę silikon. Najlepiej z atestem do spożywki.
znaczy: "na ten silikon, który już tam jest", czy "teraz silikonem przyklej" (do czego?)Szlumf pisze:Na silikon dookoła
Raz albo dwa przykleić, czy raz albo dwa wężyki? W obu przypadkach nie widzę zależności od rantu gara. Tzn ma być tak: , tak: , czy tak:Szlumf pisze:wężyk silikonowy raz albo dwa w zależności od rantu gara.
Doskonały pomysł! Tylko o co ten wężyk ma się zaprzeć? To nie jest ironiczne pytanie; ja tak chcę!Szlumf pisze:Wężyk dla sprężystości. I uszczelnij (zalep) końce. Pod wpływem ciepła powietrze w wężyku zwiększy objętość i doszczelni układ.
O, rany!... Ja chyba wymiękam. Ale dobra, gdzie ten silikon i w jakim celu? Rysunków już nie dam, za wiele możliwości. Tak, wiem że "w jakim celu" decyduje o "gdzie" (i odwrotnie), ale mi w tej chwili brakuje obu tych przesłanek.Szlumf pisze:Na wężyk znowu silikon.
A, ja po prostu szmerglowałem, ale to jest szybciej.Szlumf pisze:Pokrywa na gar i lekko docisnąć ale z wyczuciem. Silikon nie klei się do strecha więc po zastygnięciu spokojnie zdejmiesz pokrywę. Jak chcesz by silikon lepiej trzymał do pokrywy to zastosuj podkład. Ja używam http://sklep.smary.elub.pl/produkt/DC-1 ... 00ml-clear.
Super sposób, tylko ja z tym wężykiem coś nie czuję. Instynktownie wiem, że to musi działać, choć nie wiem, jak. ;(
Spróbowałem (na sucho) tak: ,
ale cienki był za mało sprężysty, zaś gruby za bardzo się "bołdził" po wewnętrznej stronie garnka
wawaldek11 pisze:
engine2 - może te fotki - o ile ich nie widziałeś - coś pomogą.
Pomogły gdy na nie wczoraj patrzyłem, bo wznios masz mniejszy nawet niż ja - co daje mi nadzieję. Domyślnie: "wersja II" jest późniejsza? Frapuje mnie, że stoi to wszystko na odizolowanej kolumnie, jest takie króciutkie a koledze jednak nie zalewa. A mi tak!
Pozdrawiam, Tomek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Pozdrawiam, Tomek