Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest "mistrzem pióra", nie każdy wygrywał konkursy ortograficzne (na pewno nie byłem to ja), ani nie każdy potrafi w sposób jednoznaczny przelewać swoich myśli na papier. Rozumiem, że czasami zabraknie w wyrazie jakiejś literki, bo przypadkowo się nie wbiła, ani że edytor tekstu nie wychwycił wszystkich błędów, bo wyraz źle użyty w jednym zdaniu, jest prawidłowy w innym. Niestety czytając niektóre posty, krew mnie zalewa
Nie dość, że nie potrafię ich zrozumieć ze względu na składnię i interpunkcję (a właściwie ich brak), to co chwila rozpraszają mnie kolorowe (głównie czerwone i niebieskie) litery, a często i całe wyrazy.
Część z Was powie pewnie, że się czepiam, ale trochę (a ostatnio coraz bardziej) już mnie to irytuje.
Podam osobisty przykład. Pisząc na forum jeden z pierwszych postów, byłem akurat na wakacjach, bez dostępu do komputera. Mogłem liczyć tylko na "starą" komórkę. Długo "dziergałem" tego posta, zmieniałem go, by był składny i logiczny. Zabrakło w nim tylko polskich znaków diakrytycznych, czyli wszystkich tych ą, ę, ć, ź, ż, ó, ł i jakie tam jeszcze są. I co się okazało? Ze względu na brak "ogonków" mój post został odrzucony.
Nauczyło mnie to dwóch rzeczy:
- że czas na nową komórkę z polskim słownikiem
- że te znaczki mają jednak na tym forum znaczenie!
Od tej pory pisząc każdego posta, przed umieszczeniem go na forum, wklejam "drania" do Worda, czy innego edytora i sprawdzam, czy nie wyskoczą mi słówka podkreślone na czerwono.
Co z tego, że moderatorzy "kolorują" posty, skoro ich autorzy nic z tym przeważnie nie robią? Nie byłoby łatwiej i skuteczniej po prostu je odrzucać, a autorom zostawiać informację zwrotną "dlaczego"? Skoro mnie to czegoś nauczyło, to może ich jednak też nauczy?...
Po drogach jeździ masa świrów i psychopatów. Pędzą na złamanie karku, nie zważając na nic... Aż czasami trudno mi ich wyprzedzić.