Nastaw na Calvadosa
-
- Posty: 111
- Rejestracja: niedziela, 29 paź 2017, 19:49
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Lokalizacja: Wlkp
- Podziękował: 8 razy
- Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Bardzo dziękuje.
Jestem cały czas moderowany i wcięło wcześniejszego posta.
U mnie skończyło bulgotać 60l soku od znajomego sadownika z domieszanymi ok 10kg zblendowanych renet i 4kg cukru. Planuje w weekend zlać znad osadu i odstawić na kilka tygodni. Uważam, że jednym z powodów różnych efektów uzyskiwanych z jabłek, jest różnorodność odmian. Kupując sok nigdy nie wiadomo co jest w środku.
Jestem cały czas moderowany i wcięło wcześniejszego posta.
U mnie skończyło bulgotać 60l soku od znajomego sadownika z domieszanymi ok 10kg zblendowanych renet i 4kg cukru. Planuje w weekend zlać znad osadu i odstawić na kilka tygodni. Uważam, że jednym z powodów różnych efektów uzyskiwanych z jabłek, jest różnorodność odmian. Kupując sok nigdy nie wiadomo co jest w środku.
Żeby odpędzić złe sny, pociągnęła solidny łyk z butelki pachnącej jabłkami i radosną śmiercią mózgu.
-
- Posty: 351
- Rejestracja: sobota, 8 wrz 2012, 23:21
- Podziękował: 46 razy
- Otrzymał podziękowanie: 22 razy
Re: Calvados
@rosjan ja również łączę kolumnę z kegiem przez bufor - pierwsze owocówki na kolumnie od Akasa/Herbaty były z buforem.
Przy całkowitym otwarciu LM bufor powinien działać jak krótka kolumna.
A jeśli masz możliwość opróżniania bufora w trakcie procesu to możesz dodatkowo otworzyć zawór - przy otwartym bufor nie będzie działał, ponieważ to, co ew. spłynie do bufora od razu trafi do kega.
Edit: literówka
Przy całkowitym otwarciu LM bufor powinien działać jak krótka kolumna.
A jeśli masz możliwość opróżniania bufora w trakcie procesu to możesz dodatkowo otworzyć zawór - przy otwartym bufor nie będzie działał, ponieważ to, co ew. spłynie do bufora od razu trafi do kega.
Edit: literówka
Ostatnio zmieniony piątek, 17 lis 2017, 00:10 przez gadaka, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 212
- Rejestracja: piątek, 27 sty 2017, 15:54
- Podziękował: 1 raz
- Otrzymał podziękowanie: 35 razy
Re: Calvados
Próbowałem łączyć pólkówkę z buforem przy użyciu redukccji 4 do 2 cale TC, ale efekt końcowy przypomniał w prostej linii tryb potstill na kolumnie, czyli tekturę. Do destylatów smakowych bufor to nieporozumienie. Miałem nawet plan żeby przy zbożówkach zatrzymać ten charaktretytstyczny posmak włanie buforem ale niestety nie pomogło i już potem go nie używałem. A zbożówek w tym roku zrobiłem ponad 100l produktu.
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Calvados
Moim zdaniem bufor raczej odcina. A co odetnie i w jaki sposób to zależy tylko od sposobu jego użycia.
Co do tekturowych doznań to upatrywałbym przyczyny w nastawie. W drugiej kolejności - w sposobie prowadzenia procesu, a dopiero na końcu w buforze.
Nie przeczę, ze takie może być Twoje subiektywne odczucie. Jednak moim zdaniem odpowiednio użyty bufor może pomóc. Zwłaszcza w końcówce. A także w kolumnach stalowych. zwłaszcza, gdy wypełni się go miedzią. Przecież bufor to swego rodzaju półka, której bliżej nawet do swego rodzau prostego pot-stilla. Wystarczy wyjąć wypełnienia i w buforze gromadzi się nam swego rodzaju odpęd, który następnie przerabiany jest na półkach. Dodatkowo moc zawartości bufora możemy regulować ilością wypełnienia. Rolę te spokojnie może spełniać najniższa półka, tylko, że bufor mając większa pojemność spełnia lepiej tę rolę, a dodatkowo pod koniec lepiej od zwykłej półki (właśnie ze względu na pojemność) separuje pogony.redhot pisze: ...Do destylatów smakowych bufor to nieporozumienie. ...
Tego już całkowicie nie rozumiem. Co ma bufor do rzeczy? Tak wychodzi (w/g Ciebie), że destylat w tradycyjny sposób uzyskany jest OK, a z buforem ma posmak tektury tak jakby bufor coś od siebie dodawał. Ciekawe spostrzeżenie.efekt końcowy przypomniał w prostej linii tryb potstill na kolumnie, czyli tekturę.
Moim zdaniem bufor raczej odcina. A co odetnie i w jaki sposób to zależy tylko od sposobu jego użycia.
Co do tekturowych doznań to upatrywałbym przyczyny w nastawie. W drugiej kolejności - w sposobie prowadzenia procesu, a dopiero na końcu w buforze.
Ostatnio zmieniony piątek, 17 lis 2017, 11:50 przez lesgo58, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 2382
- Rejestracja: czwartek, 9 maja 2013, 22:40
- Podziękował: 630 razy
- Otrzymał podziękowanie: 584 razy
Re: Calvados
Tylko pojawia się pytanie czy przy trunkach smakowych chcemy te pogony lepiej separować? Czy nie zubożamy trunku o cięższe frakcje którym trudno przejść z bufora na półki przy 100C w kotle i np. 96C w buforze? Możemy oczywiście grzać do skutku i odbierać już bez % ale czy nie szkoda czasu i energii? Nieco pogonów wzbogaca destylat i z tego co czytam to nie tylko moje zdanie.lesgo58 pisze:............................... a dodatkowo pod koniec lepiej od zwykłej półki (właśnie ze względu na pojemność) separuje pogony.........
-
- Posty: 1261
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Calvados
Ja myślę, że do tego dochodzi jeszcze jeden czynnik - czas, a właściwie jego niedostatek. Wydawać by się mogło, że wystarczy coś zadać szczapami, wlać w beczkę i/lub kamionkę, magicznie poczekać tydzień,2,miesiąc i "mamy to". Nie... Moje najstarsze destylaty mają po 2 lata starzenia. No i są młode... A w pierwszym roku zmieniały się z miesiąca na miesiąc od niepijalnych przez takie sobie na ok, ujdzie. Nie na darmo minimalny czas w beczce to 3 lata w większości markowych destylatów. Co więcej - na rynek nie idzie zaraz po wylaniu z beczki/kamionki, ale jest blendowane ze starszymi destylatami, żeby uzyskać odpowiedni i charakterystyczny profil smakowy. Albo starzą krócej, ale dolewają soku/starszego destylatu, kto ich tam wie czego jeszcze. Zwalanie wszystkiego na destylację jest moim zdaniem bez sensu, bo walczymy o coś co ma 5-10% znaczenia w całości, a zapominamy o reszcie. Z doświadczeń wiadomo, że dobra beczka to 75% sukcesu. Destylaty czyste powinny poleżakować minimum z rok zanim są akceptowalne. Tak było z moją śliwką, ale ona nadal się zmienia. Czas i cierpliwość redhot...
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Calvados
Ja patrzę na to trochę inaczej. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie - do jakiego momentu tradycjonaliści odbierają towar na półkowej? Na pewno dużo wcześniej niż my. Zwłaszcza, że używamy OLM i właśnie bufor. Zresztą oni jadą głównie na wskazania alkoholomierza. Później na doznania organoleptyczne. Bo wsad wsadowi nie jest równy. Ale tu potrzeba dużego doświadczenia. Bo trunek surowy potrafi smakować zdecydowanie inaczej niż ten finalny po okresie starzenia.
Wracając do bufora. Odpowiednio użyty - myślę - potrafi dużo pomóc. Może nie w jakości trunku, ale w czymś innym. W ilości destylatu konsumpcyjnego. Można przecież na początku procesu - tak do np. 2/3 bądź do 65% - wyłączyć całkowicie bufor. Po tym czasie włączamy bufor i zaczynamy separować cześć pogonów. Odpowiednio regulując refluksem i mocą grzania i przy odrobinie wprawy i doświadczeniu możemy coś tam jeszcze dodatkowo uzyskać bez ryzyka przedobrzenia z pogonami. Wybór prowadzenia procesu pozostaje po stronie operatora.
W każdym bądź razie przestrzegałbym prowadzenie procesu głęboko aż do np 99*C czy też nawet 100*C, bo pozwala nam na to nasz sprzęt i zbierania urobku do jednego naczynia. Można się rozczarować. Coś na ten temat wiem.
Myślę, że granica 96*C (rzeczywistych) jest ciągle tą najbezpieczniejszą granicą. Wskazania alkoholomierza, gdy używamy OLM i bufora mogą być mylące.
Dlatego jeszcze długa droga przed nami. Ale jest nas coraz więcej i wymiana doświadczeń coraz pełniejsza.
Dlatego użycie bufora traktowałbym z dużą ostrożnością.Szlumf pisze:Tylko pojawia się pytanie czy przy trunkach smakowych chcemy te pogony lepiej separować? Czy nie zubożamy trunku o cięższe frakcjelesgo58 pisze:............................... a dodatkowo pod koniec lepiej od zwykłej półki (właśnie ze względu na pojemność) separuje pogony.........
Ja patrzę na to trochę inaczej. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie - do jakiego momentu tradycjonaliści odbierają towar na półkowej? Na pewno dużo wcześniej niż my. Zwłaszcza, że używamy OLM i właśnie bufor. Zresztą oni jadą głównie na wskazania alkoholomierza. Później na doznania organoleptyczne. Bo wsad wsadowi nie jest równy. Ale tu potrzeba dużego doświadczenia. Bo trunek surowy potrafi smakować zdecydowanie inaczej niż ten finalny po okresie starzenia.
Wracając do bufora. Odpowiednio użyty - myślę - potrafi dużo pomóc. Może nie w jakości trunku, ale w czymś innym. W ilości destylatu konsumpcyjnego. Można przecież na początku procesu - tak do np. 2/3 bądź do 65% - wyłączyć całkowicie bufor. Po tym czasie włączamy bufor i zaczynamy separować cześć pogonów. Odpowiednio regulując refluksem i mocą grzania i przy odrobinie wprawy i doświadczeniu możemy coś tam jeszcze dodatkowo uzyskać bez ryzyka przedobrzenia z pogonami. Wybór prowadzenia procesu pozostaje po stronie operatora.
W każdym bądź razie przestrzegałbym prowadzenie procesu głęboko aż do np 99*C czy też nawet 100*C, bo pozwala nam na to nasz sprzęt i zbierania urobku do jednego naczynia. Można się rozczarować. Coś na ten temat wiem.
Myślę, że granica 96*C (rzeczywistych) jest ciągle tą najbezpieczniejszą granicą. Wskazania alkoholomierza, gdy używamy OLM i bufora mogą być mylące.
Dlatego jeszcze długa droga przed nami. Ale jest nas coraz więcej i wymiana doświadczeń coraz pełniejsza.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 338
- Rejestracja: czwartek, 18 maja 2017, 11:19
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Wina i własny wyrób
- Status Alkoholowy: Gorzelnik
- Lokalizacja: Południe Paryża
- Podziękował: 109 razy
- Otrzymał podziękowanie: 21 razy
Re: Calvados
No tak, macie wszyscy 4-tego, albo 5-tego dana z wiedzą i umiejętnościami.
Ja startuję z żółtym pasem i jeszcze długa droga przede mną, żeby opanować destylację.
Nie mogę wyłączyć bufora, chyba, że zrobię dziurę w kotle ...
wyłączony bufor = bufor pusty, otwarty, jego zawartość spływa do kotła, czy tak?
Może niedługo zdobędę pomarańczowy pas ...
Ja startuję z żółtym pasem i jeszcze długa droga przede mną, żeby opanować destylację.
Nie mogę wyłączyć bufora, chyba, że zrobię dziurę w kotle ...
wyłączony bufor = bufor pusty, otwarty, jego zawartość spływa do kotła, czy tak?
Może niedługo zdobędę pomarańczowy pas ...
Pozdrawiam
Jachu
Jachu
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Calvados
rosjan pisze: Nie mogę wyłączyć bufora, chyba, że zrobię dziurę w kotle ...
wyłączony bufor = bufor pusty, otwarty, jego zawartość spływa do kotła, czy tak?
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 397
- Rejestracja: wtorek, 22 paź 2013, 10:03
- Podziękował: 86 razy
- Otrzymał podziękowanie: 177 razy
Re: Calvados
Dziś piątek, więc se pozwolę o kalwadorze
Uderzyła mnie wpierw uwaga rzucona kilka dni temu przez kwika, że na AD głównym nurtem płynie tematyka lobby spirytusowego, a skłoniło postępujące zniechęcenie redhota, bo zboża są bardziej przewidywalne, niż owoce. Na tym tle chciałbym rzucić dwiema pewnie dość oczywistymi oczywistościami – refleksjami, które wyważają otwarte drzwi. A są to na dodatek drzwi do lasu. Do czytania nie zachęcam, ale że wewnętrzny przymus mnie ciśnie, więc pozwolę sobie lekko sobie ulżyć.
Pierwsza. Może ja i głupi, ale nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że w poszukiwaniu jak najlepszego produktu, bardziej skupiamy się na narzędziu, niż na materiale. Na forum co chwila rejestruje się nowy kolega i wydaje mi się, że ilość wątków i tematów dotyczących sprzętu i technicznych nowinek już od początku ustawia go w pewnym kierunku myślenia. Jeśli ten nowy pyta na dodatek, czy warto to kupić (i tu pokazuje jakiegoś cudaka w allegro/olx, co go Wojtek z Mietkiem w stodole uspawali), to zaraz jakiś dobry wujo podpowiada – odpuść, dołóż i od razu celuj w aabratka, bo na nim zrobisz wszystko. No i ten kupuje, przepędzi i zaraz się pochwali, jaki to cudowny destylat mu nie wyszedł ze starych konfitur, albo trzech kilo śliwek i 20 torebek cukru. I wszystko w jednym tylko odpędzie, bo plipków odsypałem, a zaworek lekko chodzi. Dopiero za rok gdzieś mimochodem wspomni, że… Wiecie o czym mówię? No to powiem, że imponują mi ci koledzy, którzy mając sita, kołpaki, i szotgany potrafią głośno powiedzieć – nie, k*!, nie o to mi chodziło i wcale nie tak to sobie wyobrażałem. Jak nie jest przypadkiem, że do destylatów smakowych potrzeba miedzi, tak i nie jest przypadkiem, że ikony alkoholi smakowych (calvados, koniak, szkocka, czy wreszcie ten paskudny rum) wymagają alembików. (Nawiasem mówiąc – trzeba też mieć charakter (szacunek do samego siebie), żeby przyznać publicznie – kupiłem/zrobiłem alembik, ale mój destylat zamiast urywać dupę, oberwał mi tylko kieszeń. (Innym nawiasem, że nie ma co zamykać ust zielonkom banami i akceptacją, bo nic tak nie wzmaga religijnego natchnienia jak prześladowania.)) My jednak, w pogoni za postępem i drogą na skrót, będziemy gonić jabłko i żyto na lepszym sprzęcie i w jednokrotnej destylacji. Żeby się mądrzyć, to brak mi elementarnego nawet wykształcenia w zakresie biotechnologii, czy inżynierii procesowej. Pojadę więc tak – czy dostępna literatura z zakresu produkcji destylatów podaje pełną informację? Czy poszczególne domy koniakowe i Szkoci, poza całym tym p*leniem o wyższości gronek Uniblą i beczek po Jerez nad Maderą, skrywają jeszcze jakieś kluczowe technologiczne tajemnice? Głupie pytanie, bo wiadomo, że tak. Książka „Whisky: Technology, Production and Marketing” liczy 350 stron, ale flaszkę stawiam temu, kto znajdzie info, w jakich konkretnie przedziałach odbierać odpęd w drugiej destylacji. Ktoś odpowie, że jest wiele zmiennych i po to trzymają na liście płac doświadczonego mistrza destylacji. I słusznie, ale raczej w wypadku calvadosa i koniaku, bo…
(tu powolutku przechodzimy do drugiej refleksji)
w tym roku wiosna się spóźniła, w sierpniu było mało słońca, a we wrześniu przyszły deszcze. Gronka/jabłuszka są więc małe, dużo w nich kwasu i ni cholery nie zdążyły się wycukrzyć. Pełna zgoda, ale jakie to zmienne mogą popsuć kłosy traw? Pal zresztą licho tegoroczny jęczmień i jego poziom skrobi, skoro słodownia może kupić go wszędzie i jaki tylko zechce, a to dostawca ma zadbać o parametry. Tu zmiennych jest znacznie mniej, zwłaszcza że zapasy są na cały rok, a takich winogron nie przechowasz. Zamiast konkretów książka powie, że wsparci własnymi nosami destylujemy w przedziale od 80 do 60% ? Powiedzmy, że przez 60 lat w destylarni zmieniło się 3 wąchaczy świeżej whisky. Przez ten czas wszyscy trzej używali tego samego aparatu i takiego samego słodu. Ciekawe, że powiedzą, jak długa jest szyja, ile kubików zacieru i surówki wchodzi i ile trwa odbiór, ale nie powiedzą jak tną przedgony. Żeby znaleźć konkretne przedziały, trzeba szukać w innych książkach lub na blogach pasjonatów, którzy wprost zapytali o to podczas zwiedzania destylarni. Zamiast takich danych najczęściej poczytać można, jak to ten słony wiatr od morza, i jak to te wrzosy w torf, i jak to ta woda krystaliczna… Ojezu, i jaka ta woda nie jest ważna?! Ludzie! Wy wiecie w ogóle, jaki ona ma cudowny wpływ na smak? Pewnie ogromny, bo czasem 3-5 destylarni stoi nad jedną strugą, każda obrabia ten sam słód na takich samych aparatach, a każda ruda wóda ma inny profil smakowy! I żadna nie powie, że my tniemy 74-65%, oni – 77-64%, a ci na dole schodzą do 61-60% i pewnie stąd te nuty trawiaste. Raz na refluksie lub półkowej? – Na pewno się da, ale czy nie stąd (tu tylko gdybam i zgaduję) bierze się ten ostrawy charakterek od Burbona, przez armaniak, aż po niemieckie sznapsy?
O owocach to już mi się nie chce, ale gdy czytam, że red się zniechęcił i rozważa, czy się nie poddać (nie poddawaj się) to pierwsze pytanie mam takie: z czego ten sok? I co z tego, że mętny, jeśli to idared z jonagoldem, które choćby ze względu na kształt zaklasyfikowano do przerobowych i na półkę do Biedrony nie wejdą. Najpierwsiejszą „zaletą” dzisiejszych jabłuszek z sadów towarowych jest, czy przetrwają do kwietnia przyszłego roku. Ich smak i zapach zostanie w pełni doceniony dopiero na jabłczanym przednówku. Żeby wyważyć otwarte drzwi do lasu, wystarczy prosty myk. Bierzemy od tego miłego staruszka – sąsiada kilka parchatych kronselek, upierniczonych w jakimś wosku antonówek, kostropatych renet i pokrytego niezdrowym liszajem grafsztynka. Puszczamy przez sokowirówkę i…? O Boże, jak to dobrze, że te odmiany znikają. Teraz nalewamy sobie dla porównania jakiegoś Złotego Sadu, Złotego Jabłuszka, czy innej Złotej Doliny. I…? Dobre, słodkie i gęby nie wykręca. A jakby tak jeszcze trochę cukru, bajanów i na rury?
Pierwsza refleksyjna pointa jest taka, że gdy wreszcie kupiliśmy nową brykę, to tak się teraz skupiamy na tych wszystkich erdeesach, abeesach i trybach kontroli trakcji, na tych (k*!) gałkach, światełkach i przełącznikach, że aż zapomnieliśmy dokąd jedziemy. I co z tego, że wycisnę refluksem jeszcze pół litra z podgonów, jeśli za pół roku będę narzekał na sprzęt, zupełnie nie pamiętając, że to ta moja łapczywość na etanol spieprzyła napitek. I tu mały mimowolny apel do łapczywej młodzieży – jeśli Wasz sprzęt wyciska już z buraka 98%, to uświadomcie sobie, że produkujecie… rozpuszczalnik. Ten rozpuszczalnik mieszacie z destylowaną wodą, co potem trzeba zapić lub zagryźć ogórkiem. I gdzie tu sens? Spirytus to nie jest cel. Spirytus to tylko środek do nalewki.
Pointa druga: Calvados – I co z tego, że sam wędzisz sobie szynki, jak do ich zrobienia użyłeś tego szprycowanego g* z Ruchana? Whisky vs Calvados – jeśli od dwóch różnych dostawców nabędziesz po żyta, po czym tak samo je przygotujesz i tak samo (za przeproszeniem) przelecisz, to jest bardzo prawdopodobne, że otrzymasz dwa bardzo podobne destylaty. Jeśli jednak od dwóch różnych dostawców nabędziesz po worku jabłek, po czym tak samo je przygotujesz i tak samo (już bez przeproszenia) przelecisz, to jest arcynieprawdopodobne, abyś otrzymał dwa podobne destylaty. Więcej – jest dość prawdopodobne, że oba będą do dupy. Dlatego po jabłka jedź na wieś. Przy okazji wspomnij, że wędzisz.
A teraz idę sobie walnąć… (zaraz: niedziela?, poniedziałek?...) 5-dniowego kalwadoru! Chyba już pyszny.
Uderzyła mnie wpierw uwaga rzucona kilka dni temu przez kwika, że na AD głównym nurtem płynie tematyka lobby spirytusowego, a skłoniło postępujące zniechęcenie redhota, bo zboża są bardziej przewidywalne, niż owoce. Na tym tle chciałbym rzucić dwiema pewnie dość oczywistymi oczywistościami – refleksjami, które wyważają otwarte drzwi. A są to na dodatek drzwi do lasu. Do czytania nie zachęcam, ale że wewnętrzny przymus mnie ciśnie, więc pozwolę sobie lekko sobie ulżyć.
Pierwsza. Może ja i głupi, ale nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że w poszukiwaniu jak najlepszego produktu, bardziej skupiamy się na narzędziu, niż na materiale. Na forum co chwila rejestruje się nowy kolega i wydaje mi się, że ilość wątków i tematów dotyczących sprzętu i technicznych nowinek już od początku ustawia go w pewnym kierunku myślenia. Jeśli ten nowy pyta na dodatek, czy warto to kupić (i tu pokazuje jakiegoś cudaka w allegro/olx, co go Wojtek z Mietkiem w stodole uspawali), to zaraz jakiś dobry wujo podpowiada – odpuść, dołóż i od razu celuj w aabratka, bo na nim zrobisz wszystko. No i ten kupuje, przepędzi i zaraz się pochwali, jaki to cudowny destylat mu nie wyszedł ze starych konfitur, albo trzech kilo śliwek i 20 torebek cukru. I wszystko w jednym tylko odpędzie, bo plipków odsypałem, a zaworek lekko chodzi. Dopiero za rok gdzieś mimochodem wspomni, że… Wiecie o czym mówię? No to powiem, że imponują mi ci koledzy, którzy mając sita, kołpaki, i szotgany potrafią głośno powiedzieć – nie, k*!, nie o to mi chodziło i wcale nie tak to sobie wyobrażałem. Jak nie jest przypadkiem, że do destylatów smakowych potrzeba miedzi, tak i nie jest przypadkiem, że ikony alkoholi smakowych (calvados, koniak, szkocka, czy wreszcie ten paskudny rum) wymagają alembików. (Nawiasem mówiąc – trzeba też mieć charakter (szacunek do samego siebie), żeby przyznać publicznie – kupiłem/zrobiłem alembik, ale mój destylat zamiast urywać dupę, oberwał mi tylko kieszeń. (Innym nawiasem, że nie ma co zamykać ust zielonkom banami i akceptacją, bo nic tak nie wzmaga religijnego natchnienia jak prześladowania.)) My jednak, w pogoni za postępem i drogą na skrót, będziemy gonić jabłko i żyto na lepszym sprzęcie i w jednokrotnej destylacji. Żeby się mądrzyć, to brak mi elementarnego nawet wykształcenia w zakresie biotechnologii, czy inżynierii procesowej. Pojadę więc tak – czy dostępna literatura z zakresu produkcji destylatów podaje pełną informację? Czy poszczególne domy koniakowe i Szkoci, poza całym tym p*leniem o wyższości gronek Uniblą i beczek po Jerez nad Maderą, skrywają jeszcze jakieś kluczowe technologiczne tajemnice? Głupie pytanie, bo wiadomo, że tak. Książka „Whisky: Technology, Production and Marketing” liczy 350 stron, ale flaszkę stawiam temu, kto znajdzie info, w jakich konkretnie przedziałach odbierać odpęd w drugiej destylacji. Ktoś odpowie, że jest wiele zmiennych i po to trzymają na liście płac doświadczonego mistrza destylacji. I słusznie, ale raczej w wypadku calvadosa i koniaku, bo…
(tu powolutku przechodzimy do drugiej refleksji)
w tym roku wiosna się spóźniła, w sierpniu było mało słońca, a we wrześniu przyszły deszcze. Gronka/jabłuszka są więc małe, dużo w nich kwasu i ni cholery nie zdążyły się wycukrzyć. Pełna zgoda, ale jakie to zmienne mogą popsuć kłosy traw? Pal zresztą licho tegoroczny jęczmień i jego poziom skrobi, skoro słodownia może kupić go wszędzie i jaki tylko zechce, a to dostawca ma zadbać o parametry. Tu zmiennych jest znacznie mniej, zwłaszcza że zapasy są na cały rok, a takich winogron nie przechowasz. Zamiast konkretów książka powie, że wsparci własnymi nosami destylujemy w przedziale od 80 do 60% ? Powiedzmy, że przez 60 lat w destylarni zmieniło się 3 wąchaczy świeżej whisky. Przez ten czas wszyscy trzej używali tego samego aparatu i takiego samego słodu. Ciekawe, że powiedzą, jak długa jest szyja, ile kubików zacieru i surówki wchodzi i ile trwa odbiór, ale nie powiedzą jak tną przedgony. Żeby znaleźć konkretne przedziały, trzeba szukać w innych książkach lub na blogach pasjonatów, którzy wprost zapytali o to podczas zwiedzania destylarni. Zamiast takich danych najczęściej poczytać można, jak to ten słony wiatr od morza, i jak to te wrzosy w torf, i jak to ta woda krystaliczna… Ojezu, i jaka ta woda nie jest ważna?! Ludzie! Wy wiecie w ogóle, jaki ona ma cudowny wpływ na smak? Pewnie ogromny, bo czasem 3-5 destylarni stoi nad jedną strugą, każda obrabia ten sam słód na takich samych aparatach, a każda ruda wóda ma inny profil smakowy! I żadna nie powie, że my tniemy 74-65%, oni – 77-64%, a ci na dole schodzą do 61-60% i pewnie stąd te nuty trawiaste. Raz na refluksie lub półkowej? – Na pewno się da, ale czy nie stąd (tu tylko gdybam i zgaduję) bierze się ten ostrawy charakterek od Burbona, przez armaniak, aż po niemieckie sznapsy?
O owocach to już mi się nie chce, ale gdy czytam, że red się zniechęcił i rozważa, czy się nie poddać (nie poddawaj się) to pierwsze pytanie mam takie: z czego ten sok? I co z tego, że mętny, jeśli to idared z jonagoldem, które choćby ze względu na kształt zaklasyfikowano do przerobowych i na półkę do Biedrony nie wejdą. Najpierwsiejszą „zaletą” dzisiejszych jabłuszek z sadów towarowych jest, czy przetrwają do kwietnia przyszłego roku. Ich smak i zapach zostanie w pełni doceniony dopiero na jabłczanym przednówku. Żeby wyważyć otwarte drzwi do lasu, wystarczy prosty myk. Bierzemy od tego miłego staruszka – sąsiada kilka parchatych kronselek, upierniczonych w jakimś wosku antonówek, kostropatych renet i pokrytego niezdrowym liszajem grafsztynka. Puszczamy przez sokowirówkę i…? O Boże, jak to dobrze, że te odmiany znikają. Teraz nalewamy sobie dla porównania jakiegoś Złotego Sadu, Złotego Jabłuszka, czy innej Złotej Doliny. I…? Dobre, słodkie i gęby nie wykręca. A jakby tak jeszcze trochę cukru, bajanów i na rury?
Pierwsza refleksyjna pointa jest taka, że gdy wreszcie kupiliśmy nową brykę, to tak się teraz skupiamy na tych wszystkich erdeesach, abeesach i trybach kontroli trakcji, na tych (k*!) gałkach, światełkach i przełącznikach, że aż zapomnieliśmy dokąd jedziemy. I co z tego, że wycisnę refluksem jeszcze pół litra z podgonów, jeśli za pół roku będę narzekał na sprzęt, zupełnie nie pamiętając, że to ta moja łapczywość na etanol spieprzyła napitek. I tu mały mimowolny apel do łapczywej młodzieży – jeśli Wasz sprzęt wyciska już z buraka 98%, to uświadomcie sobie, że produkujecie… rozpuszczalnik. Ten rozpuszczalnik mieszacie z destylowaną wodą, co potem trzeba zapić lub zagryźć ogórkiem. I gdzie tu sens? Spirytus to nie jest cel. Spirytus to tylko środek do nalewki.
Pointa druga: Calvados – I co z tego, że sam wędzisz sobie szynki, jak do ich zrobienia użyłeś tego szprycowanego g* z Ruchana? Whisky vs Calvados – jeśli od dwóch różnych dostawców nabędziesz po żyta, po czym tak samo je przygotujesz i tak samo (za przeproszeniem) przelecisz, to jest bardzo prawdopodobne, że otrzymasz dwa bardzo podobne destylaty. Jeśli jednak od dwóch różnych dostawców nabędziesz po worku jabłek, po czym tak samo je przygotujesz i tak samo (już bez przeproszenia) przelecisz, to jest arcynieprawdopodobne, abyś otrzymał dwa podobne destylaty. Więcej – jest dość prawdopodobne, że oba będą do dupy. Dlatego po jabłka jedź na wieś. Przy okazji wspomnij, że wędzisz.
A teraz idę sobie walnąć… (zaraz: niedziela?, poniedziałek?...) 5-dniowego kalwadoru! Chyba już pyszny.
-
- Posty: 2993
- Rejestracja: piątek, 11 lis 2011, 14:17
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Lokalizacja: Centrum
- Podziękował: 38 razy
- Otrzymał podziękowanie: 251 razy
Re: Calvados
Jabłuszko jade na jeden raz, krótka kolumna+aabratek, jedynie miedź. Sprężynki własnej roboty. Stabilizacja, dokładny odbiór przedgonów, z zapasem. Moc robocza to ok 500-600W. Tylko jeden przebieg. Aromat jak najbardziej jabłkowy. Sok własnoręcznie uzyskany. Proponuję spróbować tylko jednego przebiegu, ale na małej mocy. I wtedy decydować, pasuje czy nie. Znam takiego jednego obywatela AD, który twierdził, że jedynie reflux daje dobre rezultaty. Spróbował bez refluxu, na małej mocy i ... kolego, przypomnij mi co powiedziałeś?
-
- Posty: 1654
- Rejestracja: wtorek, 12 kwie 2016, 20:10
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:), no chyba, że ktoś mi na odcisk nadepnie....
- Status Alkoholowy: Starszy Dziobomocznik
- Lokalizacja: Centralna Polska
- Podziękował: 66 razy
- Otrzymał podziękowanie: 203 razy
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Calvados
Zawsze twierdziłem, że nasze hobby - to hobby nie tylko dla normalnych inaczej ale przede wszystkim dla myślących.
klepa pisze: Na tym tle chciałbym rzucić dwiema pewnie dość oczywistymi oczywistościami – refleksjami, które wyważają otwarte drzwi. A są to na dodatek drzwi do lasu. Do czytania nie zachęcam, ale że wewnętrzny przymus mnie ciśnie, więc pozwolę sobie lekko sobie ulżyć.
Zawsze twierdziłem, że nasze hobby - to hobby nie tylko dla normalnych inaczej ale przede wszystkim dla myślących.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 1261
- Rejestracja: niedziela, 29 wrz 2013, 11:17
- Podziękował: 29 razy
- Otrzymał podziękowanie: 240 razy
Re: Calvados
Dodałby jeszcze do twojej wypowiedzi Leszku magiczne "cierpliwych". No chciało by się, ale nie da się tak samo destylować jabłek i śliwek czy czereśni. Wiele razy płakałem nad przedgonem, który leciał mi nawet w ilości 0,7l z 20l nastawu. Żal D ściska jak zostaje ci 0,5-0,7 dobrego i 1,5l przedgonu i pogonu. Ale potem do tego 0,7 podchodzisz i podchodzisz i po prostu jest dobre. Ja niby destyluje w widełkach 89-91 ale jak mi ucieknie do 94 to nie płaczę, czasem intencjonalnie pozwalam zejść destylacji głębiej bo tam jest smak! Podobnie z przodu - czasem warto oddestylować pół litra "spirytusu" więcej, a mieć bardziej aromatyczny destylat. O cukrze w nastawie nie wspominam bo nawet dodatek kilograma na 10kg owoców rozcieńcza smak i aromat 2x...
Odnośnie calvadosa - kiedyś rozmawiałem z jednym z naszych kolegów, który specjalizuje się w jabłku i on nowych odmian nie używa. Stare odmiany w ilości 1/3 gorzkich, 1/3 kwaśnych i 1/3 słodkich. Moje jabłka były robione wyłącznie z renety i to do tego parchatej, małej i kwaśnej, że twarz wykrzywiało. Nowe odmiany na destylat nadają się słabo...
Odnośnie calvadosa - kiedyś rozmawiałem z jednym z naszych kolegów, który specjalizuje się w jabłku i on nowych odmian nie używa. Stare odmiany w ilości 1/3 gorzkich, 1/3 kwaśnych i 1/3 słodkich. Moje jabłka były robione wyłącznie z renety i to do tego parchatej, małej i kwaśnej, że twarz wykrzywiało. Nowe odmiany na destylat nadają się słabo...
-
- Posty: 32
- Rejestracja: wtorek, 13 wrz 2016, 10:15
- Krótko o sobie: Normalny jestem i tyle
- Ulubiony Alkohol: każdy dobry
- Status Alkoholowy: Piwowar
- Lokalizacja: Lasy na wschodzie kraju
- Podziękował: 1 raz
-
- Posty: 111
- Rejestracja: niedziela, 29 paź 2017, 19:49
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Lokalizacja: Wlkp
- Podziękował: 8 razy
- Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Re: Calvados
W tamtym roku robiłem pierwszy raz. Sok tłoczony z własnych jabłek. Nastawiałem pokolei jak dojrzewały jabłka, więc nastawy różniły się składem odmian. Pierwsze próby, różne kombinację, więc produkt nie nadaje się do porównania, ale zapach podczas destylacji ... olbrzymie różnice. Nic dziwnego, że Francuzi uprawiają specjalne odmiany na cydr i calvados.
Żeby odpędzić złe sny, pociągnęła solidny łyk z butelki pachnącej jabłkami i radosną śmiercią mózgu.
Re: Calvados
Koledzy a co do tych odmian to sam się gryze. Testuje wina i miody i zawsze byłem przekonany do antonówki i renety szarej jednak sadownicy Grójeccy polecili mi odmiane Idared i miód podczas zlewania z dwóch metrów daje super surowo jabłkowym aromatem. Więc nie skreślałbym tego - sam będę szukał tej odmiany i testował !
-
- Posty: 26
- Rejestracja: środa, 22 sie 2018, 17:25
- Krótko o sobie: Wierzę w moc i tradycję bruderszaftu, więc dużo tu nie powiem.
- Ulubiony Alkohol: destylaty z charakterem, wino, piwo, ech... wszystko co niebanalne
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Lokalizacja: gdzieś w centrum
- Podziękował: 3 razy
Re: Calvados
Przeszukałem forum pod kątem odmian jabłek polecanych na calvadosa i widzę "oszczędne" opinie na ten temat. A że miks różnych, a że we Francji to 200 odmian, a że najlepiej od chłopa prosto z jabłonki... To oczywiście wszystko prawda, ale może udałoby się podsumować, przez bardziej doświadczonych jabłkowiczów, najbardziej (przynajmniej w teorii) najlepsze odmiany dostępne w Polsce na calvados. Jak dotąd jedyne odmiany jakie powtarzają się w opiniach to reneta i antonówka.
Możecie polecić jeszcze jakieś?
Wiem, że najlepiej sprawdzić organoleptycznie, ale wąchając tą czy inną odmianę, niedoświadczony miłośnik jabłek, nie ma punktu odniesienia i nie wie czy to co prezentuje wąchana odmiana, to już luksus, czy jednak przeciętność. Zakładając nawet pewien margines na dojrzałość owocu, brak chemii, itd. można chyba pokusić się o wskazanie odmian, które przynajmniej w teorii dobrze rokują.
Będę wdzięczny z podpowiedzi w tym zakresie.
Możecie polecić jeszcze jakieś?
Wiem, że najlepiej sprawdzić organoleptycznie, ale wąchając tą czy inną odmianę, niedoświadczony miłośnik jabłek, nie ma punktu odniesienia i nie wie czy to co prezentuje wąchana odmiana, to już luksus, czy jednak przeciętność. Zakładając nawet pewien margines na dojrzałość owocu, brak chemii, itd. można chyba pokusić się o wskazanie odmian, które przynajmniej w teorii dobrze rokują.
Będę wdzięczny z podpowiedzi w tym zakresie.
pozdrawiam
Romek
Romek
-
- Posty: 5230
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwie 2011, 13:31
- Krótko o sobie: "...coqito ergo sum..."
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Land Krzyżaków. Pogranicze Prus wschodnich.
- Podziękował: 1292 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2744 razy
Re: Calvados
Poczytaj tutaj:
post50771.html#p50771
I w końcu tutaj:
https://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=34&t=45345
A jak jeszcze nie zaspokoisz swojej ciekawości i głodu wiedzy to polecam to:
http://wino.org.pl/forum/Forum-Cydry
P.S. Tak dla przypomnienia. Calvados powstaje z cydru.
To co większość tutaj robi jest zwykły (w niczym nie ujmując) jabłecznik.
post50771.html#p50771
I w końcu tutaj:
https://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=34&t=45345
A jak jeszcze nie zaspokoisz swojej ciekawości i głodu wiedzy to polecam to:
http://wino.org.pl/forum/Forum-Cydry
P.S. Tak dla przypomnienia. Calvados powstaje z cydru.
To co większość tutaj robi jest zwykły (w niczym nie ujmując) jabłecznik.
Pozostaję: otwarty, elastyczny i ciekawy.
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
TEORIA jest wtedy gdy wszystko wiemy i nic nie działa
PRAKTYKA jest wtedy gdy wszystko działa a my nie wiemy dlaczego
My łączymy Teorię z praktyką czyli nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
-
- Posty: 111
- Rejestracja: niedziela, 29 paź 2017, 19:49
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Lokalizacja: Wlkp
- Podziękował: 8 razy
- Otrzymał podziękowanie: 8 razy
Re: Calvados
Ale w sumie ważne, żeby sponiewierało
Tak dla przypomnienia . Bez względu na technologię, gatunki jabłek itp. nigdy nie będziemy robić calvadosu, podobnie jak koniaku czy armaniaku, są to nazwy prawnie zastrzeżone. Nam zostaje jabłkowa brandy czy wypalanka, może jabłkowica przez analogię, albo jabłkownik za tłumaczem Pratchettalesgo58 pisze:Poczytaj tutaj:
P.S. Tak dla przypomnienia. Calvados powstaje z cydru.
To co większość tutaj robi jest zwykły (w niczym nie ujmując) jabłecznik.
Ale w sumie ważne, żeby sponiewierało
Żeby odpędzić złe sny, pociągnęła solidny łyk z butelki pachnącej jabłkami i radosną śmiercią mózgu.
-
- Posty: 2914
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 2914
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 98
- Rejestracja: sobota, 25 sie 2018, 10:40
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem:)
- Ulubiony Alkohol: Własny.
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 15 razy
- Otrzymał podziękowanie: 5 razy
Re: Calvados
Też czyniłem zabawy z owocówką z jabłek.Nastaw; 2 wiadra krojonych jabłek, 6 kg cukru, woda 30l i drożdze turbo fruit. Było poniżej "0" ( taki mam cukromierz) i poszło na rurki ( abratek na krótkim "dyszlu" tj katalizator z miedzianym wypełnieniem + głowica ze sprężynkami KO).Dodatkowo dolałem nieudany produkt z pierwszej owocówki.
Stabilizacja i delikatny odbiór z głowicy na jednej grzałce- wyszedł spirytus z delikatnym posmakiem jabłuszka.
Jabłuszko ze starej odmiany, bardzo soczyste, doszedłem do wniosku że wcale nie musi być sok, wystarczyło nakroić w nieduże kawałki i dały wspaniały posmak.
Rozcieńczony, wrzucone płatki dębowe mocno opiekanie i średnio.Po kilku dniach jak nabierze koloru i smaku to je usunę i lekko płyn dosłodzę.Ma być dobty, co wyjdzie to się okaże.
Stabilizacja i delikatny odbiór z głowicy na jednej grzałce- wyszedł spirytus z delikatnym posmakiem jabłuszka.
Jabłuszko ze starej odmiany, bardzo soczyste, doszedłem do wniosku że wcale nie musi być sok, wystarczyło nakroić w nieduże kawałki i dały wspaniały posmak.
Rozcieńczony, wrzucone płatki dębowe mocno opiekanie i średnio.Po kilku dniach jak nabierze koloru i smaku to je usunę i lekko płyn dosłodzę.Ma być dobty, co wyjdzie to się okaże.
-
- Posty: 2914
- Rejestracja: niedziela, 14 lis 2010, 22:18
- Krótko o sobie: Jestem fajnym człowiekiem, który ma więcej radości z dawania niż z brania.
- Ulubiony Alkohol: niepospolity i najlepiej bez banderolki; poszukiwania ciągle trwają...
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Lokalizacja: Puszcza Goleniowska
- Podziękował: 159 razy
- Otrzymał podziękowanie: 298 razy
-
- Posty: 26
- Rejestracja: środa, 22 sie 2018, 17:25
- Krótko o sobie: Wierzę w moc i tradycję bruderszaftu, więc dużo tu nie powiem.
- Ulubiony Alkohol: destylaty z charakterem, wino, piwo, ech... wszystko co niebanalne
- Status Alkoholowy: Winiarz
- Lokalizacja: gdzieś w centrum
- Podziękował: 3 razy
Re: Calvados
Dzięki za wskazane linki. Jeśli chodzi o ten "nasz" to czytałem wcześniej - i tu właśnie mamy te "200" odmian , tylko tyle, że nie koniecznie dostępnych w Polsce... Pozostałe linki przejrzę sukcesywnie. Mam nadzieję, że znajdę coś krajowego.
Po kiego wam tyle "rzadkiego"??? No chyba, że ktoś ma wielki parnik i ma taki fetysz żeby go czymś wypełnić, a potem kocha zarwać nockę w oczekiwaniu aż ta nadmiarowa woda się podgrzeje.
Oczywiście chodzi mi o zwykły jabłecznik, jak go ładnie nazwałeś. Wertując tematykę jabłek, wpadłem na wątek calvados i tak też nazwałem produkt końcowy, chociaż nie zamierzam póki co iść tą ścieżką.lesgo58 pisze: P.S. Tak dla przypomnienia. Calvados powstaje z cydru.
To co większość tutaj robi jest zwykły (w niczym nie ujmując) jabłecznik.
Dzięki za wskazane linki. Jeśli chodzi o ten "nasz" to czytałem wcześniej - i tu właśnie mamy te "200" odmian , tylko tyle, że nie koniecznie dostępnych w Polsce... Pozostałe linki przejrzę sukcesywnie. Mam nadzieję, że znajdę coś krajowego.
Nie wiem skąd u ludzi (Jozinek - nie jest jedyny ) takie zamiłowanie do dużych ilości wody??? Nawet jeśli dodajecie cukru, to na kg tej substancji, 1l wody to aż nadto. Ja komfortowo rozcieńczam 3kg cukru w 2 litrach wody, a można zejść poniżej tej wartości, jak ktoś ma ciut więcej czasu na podgrzewanie, mieszanie i studzenie.Jozinek pisze: 2 wiadra krojonych jabłek, 6 kg cukru, woda 30l
Po kiego wam tyle "rzadkiego"??? No chyba, że ktoś ma wielki parnik i ma taki fetysz żeby go czymś wypełnić, a potem kocha zarwać nockę w oczekiwaniu aż ta nadmiarowa woda się podgrzeje.
pozdrawiam
Romek
Romek