Alkoholowe "przysłowia"
Regulamin forum
W tym dziale można rozmawiać na luzie o wielu tematach.
Obowiązuje zakaz poruszania tematów POLITYCZNYCH. Tematy takie będą kasowane lub moderowane.
W tym dziale można rozmawiać na luzie o wielu tematach.
Obowiązuje zakaz poruszania tematów POLITYCZNYCH. Tematy takie będą kasowane lub moderowane.
-
- Posty: 963
- Rejestracja: czwartek, 22 lis 2012, 16:41
- Krótko o sobie: niecierpliwy kombinator
- Ulubiony Alkohol: whisky
- Status Alkoholowy: Amator Domowych Trunków
- Podziękował: 84 razy
- Otrzymał podziękowanie: 248 razy
Re: Alkoholowe "przysłowia"
A ja tak sobie jakoś Załuckiego wspomniałem o piciu polaków
-
A przez Chicago idę,
jakbym szedł przez Kraków -
tyle tu wszędzie Rodaków.
A każdy z kieliszkiem:
"Pan pozwolisz" -
a wszystko, co golisz,
to jest polish...
Wiśniówka do kolacji,
Czysta przy obiedzie...
Wprost sam z ust się wyrywa
patriotyczny pean:
- Och, jak ta wódka od nas jedzie!
- Aż - za ocean!
Czuję się jak w Kraju,
w polu, na majówce:
nawet trawka zielona też polska!
W "Żubrówce".
Czasem to nawet myślę,
chodząc po ulicach:
- Tak, wszystko cacy-cacy,
lecz gdzie tu zagranica?
To po to mam ten paszport,
żeby polskie racuszki
jeść w knajpie Kowalskiego
przy ulicy Kościuszki?!
I pod pomnikiem żeby Pułaskiego
po polsku popłakiwać
ze szkolnym kolegą?!...
A potem mnie spytają
w Bielsku czy w NasieIsku:
- Pan już pewnie świetnie mówi po angielsku?
- Siur! - odpowiem. - Mógłbym.
Paszport był i wizy...
Tylko tajmu nie było.
Strasznie byłem byzy.
Drajwowałem wciąż karą
po hajwejach kłusem.
Czasem w kofiszopie
jakiś hat-dog z dżusem...
Wszystko - kuik!
Tylko z rzadka jakiś relaks w mintajmie -
i te drimsy męczące...
- Nocą przy munszajnie,
żeby kogoś kisnąć!
Znaczy się gerlfrenda.
Była jedna. Dość lawli.
Tylko miała hazbenda!
Lecz gdy fejs jej ujrzałem
(z mejkapu wyzuty),
pomyślałem tragicznie:
- Aha, taaaaakie bjuty!
A po angielsku nie umiem.
Za to każdy przyzna,
że się wzbogaciła
ta moja polszczyzna.
ciekawe co on by dzisiaj napisał na smaki na MAKI i ŁYCHĘ
polecam stronkę bo warto poczytać te zgrabne satyry, uśmiech gwarantowany
http://zalucki.net/tworczosc/satyra/103 ... znad-wisly
-
A przez Chicago idę,
jakbym szedł przez Kraków -
tyle tu wszędzie Rodaków.
A każdy z kieliszkiem:
"Pan pozwolisz" -
a wszystko, co golisz,
to jest polish...
Wiśniówka do kolacji,
Czysta przy obiedzie...
Wprost sam z ust się wyrywa
patriotyczny pean:
- Och, jak ta wódka od nas jedzie!
- Aż - za ocean!
Czuję się jak w Kraju,
w polu, na majówce:
nawet trawka zielona też polska!
W "Żubrówce".
Czasem to nawet myślę,
chodząc po ulicach:
- Tak, wszystko cacy-cacy,
lecz gdzie tu zagranica?
To po to mam ten paszport,
żeby polskie racuszki
jeść w knajpie Kowalskiego
przy ulicy Kościuszki?!
I pod pomnikiem żeby Pułaskiego
po polsku popłakiwać
ze szkolnym kolegą?!...
A potem mnie spytają
w Bielsku czy w NasieIsku:
- Pan już pewnie świetnie mówi po angielsku?
- Siur! - odpowiem. - Mógłbym.
Paszport był i wizy...
Tylko tajmu nie było.
Strasznie byłem byzy.
Drajwowałem wciąż karą
po hajwejach kłusem.
Czasem w kofiszopie
jakiś hat-dog z dżusem...
Wszystko - kuik!
Tylko z rzadka jakiś relaks w mintajmie -
i te drimsy męczące...
- Nocą przy munszajnie,
żeby kogoś kisnąć!
Znaczy się gerlfrenda.
Była jedna. Dość lawli.
Tylko miała hazbenda!
Lecz gdy fejs jej ujrzałem
(z mejkapu wyzuty),
pomyślałem tragicznie:
- Aha, taaaaakie bjuty!
A po angielsku nie umiem.
Za to każdy przyzna,
że się wzbogaciła
ta moja polszczyzna.
ciekawe co on by dzisiaj napisał na smaki na MAKI i ŁYCHĘ
polecam stronkę bo warto poczytać te zgrabne satyry, uśmiech gwarantowany
http://zalucki.net/tworczosc/satyra/103 ... znad-wisly
Chciałbym lubić to co zrobię i robić to co lubię